- Laura, ale ty wesolutka jesteś!
Nie kryjąc zadowolenia podszedł bliżej i porwał mnie na ręce.
- Till, masz mokrą głowę! - jęknęłam odsuwając od siebie jego szanowną czaszkę. - Po prostu... cieszę się, bo, - chrząknęłam - bo nie dałam plamy.
Wskazałam jego włosy, na których wciąż pozostawały resztki srebrnej charakteryzacji.
- Oj tak, - westchnął - pełen profesjonalizm.
Postawił mnie na ziemię. Przez okno zauważyłam zbliżającego się do domu Christopha. Ucieszyłam się widząc go. Zanim zdążył zadzwonić, otworzyłam przed nim drzwi.
- Cześć, braciszku!
- Lauri, moja mała - uściskał mnie czule - Till w domu?
- Tak, już go wołam.
Chwycił mnie za nadgarstek i pokręcił głową.
- Ja do ciebie.
Weszliśmy w głąb domu. Christoph uniósł lewą brew i chwycił mnie za dłoń. Wysypał coś na nią. Kiedy odsunął swoją dłoń zobaczyłam, że trzymam guziki z koszuli Paula. Wzruszyłam ramionami z głupią miną. Zrobiło mi się bardzo gorąco. Schneider parsknął śmiechem.
- No i co to ma być? - zapytałam wyciągając w jego stronę rękę, w której trzymałam cztery guziki.
- Guziki. Z tego co pamiętam, należą do Paula. Jeszcze wczoraj miał je przy koszuli.
Parsknęłam, po raz kolejny wzruszając ramionami. Moje zachowanie wywołało szczery uśmiech na twarzy perkusisty.
- Dobra, dobra. - dźgnął mnie w bok - Nie ściemniaj mi tu, tylko powiedz kiedy to zrobiliście?
Zaskoczył mnie swoją bezpośredniością. Chciałam zapaść się pod ziemię, a on uśmiechał się i nie robił sobie nic z tego, że mnie zawstydził. Zapomniałam, że Niemcy nie należą do ludzi pruderyjnych.
- Wtedy, kiedy wy byliście już tak pijani, że nie kontaktowaliście nic, co się wokół was działo. - zarzuciłam mu ręce na kark - Ale Doom, wypaplaj to komuś, to pamiętaj... zajdę cię.
Moja mina miała być groźna. Christoph zamiast się przerazić, wybuchnął śmiechem.
- Masz szczęście, że tak cię kocham. - chwycił mnie za policzki jak małe dziecko i pocałował w czoło, lewe oko, prawe, później potarł swoim nosem o mój i westchnął - W przeciwnym wypadku od razu bym cię podkablował, siostrzyczko.
- Świnia...
- Ja ciebie też. O, siemasz, Till!
- Stary, to było ostatnie afterparty u ciebie.
- Dlaczego?
- Strułem się tymi twoimi lipnymi, gówno wartymi procentami.
Doom wręcz zanosił się śmiechem, a Till wyglądał na naprawdę niezadowolonego.
- A mówiliśmy ci, żebyś nie mieszał.
- Till, nie pieprz, bo i tak zniosłeś to lepiej, niż ja mojego kaca po wieczorku zapoznawczym u Paula... - zaglądnęłam do kuchni - Cholera, makaron mi kipi!
Sprawdziłam, czy makaron nadaje się do odcedzenia. Był idealny. Przełożyłam go do garnka z sosem pomidorowym i mięsem. Wymieszałam wszystko i zawołałam chłopaków.
- Zostaniesz na obiedzie, Doom?
- No pytanie.
I popędził do jadalni zacierając ręce. Till kręcił nosem.
- Laura, ja nie mogę... Mi jest tak niedobrze po wczorajszym, że nie mam totalnie apetytu.
- Chociaż trochę, Till. Chodź, nałożę ci.
Niezadowolony powlókł się za mną. Otrzymali z Doomem swoje porcje i usiedli w jadalni.
Dwa tygodnie później...
Od wydarzenia na afterparty u Dooma, Paul bardzo się starał. Codziennie mnie odwiedzał. Przynosił kwiaty, dużo rozmawialiśmy, pokazywał mi warte obejrzenia miejsca w Berlinie. Słowem, jest fantastycznie. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Mimo moich zapewnień, że wszystko jest w najlepszym porządku Till miał Paula na oku. Chciało mi się śmiać, gdy zaczynał rozmowę sztywnym "no, i co tam u was słychać?".
Nie próbowałam przez te dwa tygodnie rozmawiać z Richardem na temat Landersa. Wiedziałam, że i tak nie dowiem się od niego niczego nowego. Zdążyłam zauważyć, że Kruspe jest uparty. Postanowiłam nie zmuszać go do gadania. Może kiedy zobaczy, że "przestałam" się tym interesować, będzie chciał mi coś opowiedzieć. Zobaczymy, czy coś to da...
Miałam ostatnio tak napięty grafik, że lekcje basu z Ollim musiały trochę poczekać. Dopiero tydzień po koncercie zaczęłam naukę.
- Kiedy zaczniesz uczyć mnie grać wasze utwory?
Moje zniecierpliwienie bawiło Olliego.
- Opanuj najpierw podstawy, później pomyślimy. - odparł strojąc bas.
- Kiedy to będzie...
- Jesteś zdolna, na pewno szybko pojmiesz o co chodzi.
Przyglądałam się jak mój kolega stroi instrument. Dostrajaniu każdej struny towarzyszyło kilkakrotne tum, tum, tum...
- Ok, gotowe. - podał mi gitarę - Teraz pokaż mi co zapamiętałaś z ostatniej lekcji.
- Mówisz jak jakiś krwiożerczy nauczyciel, który tylko czeka, by wpisać mi najniższy stopień.
- Niee... - cmoknął mnie w policzek - Proszę, graj.
Zaprezentowałam to, czego Olli uczył mnie na ostatniej naszej lekcji. Był ze mnie dumny.
- Moja mała, zdolna basistka.
- Tylko nie mała! - oburzyłam się - Mierzę całe 155 cm!
- Czyli, jesteś niewiele większa od mojego basu.
Wyszczerzył się, a jego i tak piękne oczy zrobiły się dzięki temu uśmiechowi jeszcze piękniejsze.
- Posiadasz tu coś takiego jak mleko i kakao?
- Wydaje mi się, że tak.
- To przestańmy gadać i chodźmy do kuchni!
Po chwili siedzieliśmy już z kubkami gorącego kakao i rozmawialiśmy.
- Na jak długo przyjechałaś do Niemczech?
- Teraz, to już chyba na stałe. Till mnie ławo nie wypuści.
- Pewnie tęsknisz za rodzicami?
- Wiadomo. Ale nie jest źle, dzwonimy do siebie, być może za niedługo przyjadą mnie odwiedzić.
- Fajnie. I nie tylko Till łatwo cię nie wypuści. Doom, Flake, Richard, Paul, no i ja, też cię nie oddamy.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Myślałby kto, że będę was pytać o zgodę...
Kiedy skończyliśmy pić, wzięłam oba kubki i zaniosłam do kuchni, podczas gdy Oliver poszedł otworzyć drzwi. Odkręcona woda sprawiła, że nie wiedziałam kto odwiedził Riedela. Kiedy wróciłam do pokoju, zobaczyłam Reesha. Przytuliłam się do niego, następnie podniosłam z podłogi bas i podałam go Olliemu.
- To co, zaczynamy następną lekcję?
- Bawcie się, bawcie ja sobie popatrzę.
Tym razem, Olli pokazał mi jak zagrać prościutką melodię. Jest ona, jak stwierdził, idealna dla osoby początkującej. Richard siedział obok i przyglądał się moim postępom. Pomyślałam wtedy, że chyba przestałam być na niego zła o jego dziwaczne zachowanie. Tym bardziej, że od niedawna przestał czepiać się Paula.
Tak więc wydaje mi się, że nie chodziło tu o to, że Richard jest zazdrosny. Gdyby tak było, próbowałby wykorzystać momenty, kiedy byliśmy sami choć chwilę. Nie zrobił tego. Do nieśmiałych osób nie należał. Musi chodzić o co innego.
Miałam ostatnio tak napięty grafik, że lekcje basu z Ollim musiały trochę poczekać. Dopiero tydzień po koncercie zaczęłam naukę.
- Kiedy zaczniesz uczyć mnie grać wasze utwory?
Moje zniecierpliwienie bawiło Olliego.
- Opanuj najpierw podstawy, później pomyślimy. - odparł strojąc bas.
- Kiedy to będzie...
- Jesteś zdolna, na pewno szybko pojmiesz o co chodzi.
Przyglądałam się jak mój kolega stroi instrument. Dostrajaniu każdej struny towarzyszyło kilkakrotne tum, tum, tum...
- Ok, gotowe. - podał mi gitarę - Teraz pokaż mi co zapamiętałaś z ostatniej lekcji.
- Mówisz jak jakiś krwiożerczy nauczyciel, który tylko czeka, by wpisać mi najniższy stopień.
- Niee... - cmoknął mnie w policzek - Proszę, graj.
Zaprezentowałam to, czego Olli uczył mnie na ostatniej naszej lekcji. Był ze mnie dumny.
- Moja mała, zdolna basistka.
- Tylko nie mała! - oburzyłam się - Mierzę całe 155 cm!
- Czyli, jesteś niewiele większa od mojego basu.
Wyszczerzył się, a jego i tak piękne oczy zrobiły się dzięki temu uśmiechowi jeszcze piękniejsze.
- Posiadasz tu coś takiego jak mleko i kakao?
- Wydaje mi się, że tak.
- To przestańmy gadać i chodźmy do kuchni!
Po chwili siedzieliśmy już z kubkami gorącego kakao i rozmawialiśmy.
- Na jak długo przyjechałaś do Niemczech?
- Teraz, to już chyba na stałe. Till mnie ławo nie wypuści.
- Pewnie tęsknisz za rodzicami?
- Wiadomo. Ale nie jest źle, dzwonimy do siebie, być może za niedługo przyjadą mnie odwiedzić.
- Fajnie. I nie tylko Till łatwo cię nie wypuści. Doom, Flake, Richard, Paul, no i ja, też cię nie oddamy.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Myślałby kto, że będę was pytać o zgodę...
Kiedy skończyliśmy pić, wzięłam oba kubki i zaniosłam do kuchni, podczas gdy Oliver poszedł otworzyć drzwi. Odkręcona woda sprawiła, że nie wiedziałam kto odwiedził Riedela. Kiedy wróciłam do pokoju, zobaczyłam Reesha. Przytuliłam się do niego, następnie podniosłam z podłogi bas i podałam go Olliemu.
- To co, zaczynamy następną lekcję?
- Bawcie się, bawcie ja sobie popatrzę.
Tym razem, Olli pokazał mi jak zagrać prościutką melodię. Jest ona, jak stwierdził, idealna dla osoby początkującej. Richard siedział obok i przyglądał się moim postępom. Pomyślałam wtedy, że chyba przestałam być na niego zła o jego dziwaczne zachowanie. Tym bardziej, że od niedawna przestał czepiać się Paula.
Tak więc wydaje mi się, że nie chodziło tu o to, że Richard jest zazdrosny. Gdyby tak było, próbowałby wykorzystać momenty, kiedy byliśmy sami choć chwilę. Nie zrobił tego. Do nieśmiałych osób nie należał. Musi chodzić o co innego.
Dwie godziny później...
- Jestem przekonana, że Richard nie jest mną zainteresowany.
Paul przyjrzał mi się badawczo.
- Skąd ta pewność, kochanie?
- No spójrz... - usiadłam mu na kolanach - Przestał szaleć, zachowuje się wobec ciebie porządku, a kiedy zapytałam go skąd ta zmiana, powiedział, że to nic, i sam nie wie co w niego wstąpiło.
- Coś nie chce mi się wierzyć w tą jego niewiedzę na temat tego wszystkiego...
- Mi też, ale czy to w tym momencie ważne?
- Nie.
Przytuliliśmy się.
- A jak ci idzie gra na basie?
- Olli jest ze mnie bardzo dumny. - pochwaliłam się.
- Moja zdolna Laura.
- NASZA zdolna Laura.
Obróciliśmy się. Till stał za nami i podpierał się pod boki. Paul pokazał mu język.
Obróciliśmy się. Till stał za nami i podpierał się pod boki. Paul pokazał mu język.
Wieczór...
- Tak, fryzury wyszły świetnie, chłopcy byli ze mnie dumni.
- Cieszę się, córcia. A co u Paula?
- Wszystko w najlepszym porządku. Kazał was pozdrowić.
- Dziękujemy, pozdrów go też.
Mama od kiedy dowiedziała się, że jestem z Paulem ciągle o niego pyta. A to jak Paul się czuje, a to jak wam się układa... Nie powiem, cieszyłam się z tego.
- Mów lepiej kiedy w końcu przyjedziecie? Paul chce was w końcu poznać!
- Obiecuję, że postaramy się jak najszybciej cię odwiedzić.
- No myślę... Tym bardziej, że Till powiedział, że możecie zostać tak długo, jak tylko chcecie.
- Właśnie! Tilla też pozdrów. Lauruniu, muszę kończyć, odezwę się może jutro, kocham cię.
- Ja ciebie też, mamusiu.
Odłożyłam słuchawkę.
- Till! Masz pozdrowienia od moich rodziców!
- Dziękuję. Mam nadzieję, że w końcu przyjadą. Chciałbym poznać ludzi dzięki którym zaprzyjaźniłem się z taką jedną Laurą...
Podbiegłam do niego i wtuliłam się mocno w jego silne ciało.
- Kocham cię za to, że mi pomogłeś, przygarnąłeś, polubiłeś i że wytrzymujesz ze mną. Gdyby nie ty...
Powróciły wspomnienia z pierwszego dnia mojego pobytu w Niemczech. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Ej, ej, kochanie, nie płacz. - otarł łzy z moich policzków - Było, minęło, zapomnijmy o tym. Chodź, zrobiłem pyszną kolację. Zjemy i pójdziemy spać.
- Tak... Naprawdę cię kocham, mój tatusiu numer dwa...
Następnego dnia, dom Olliego...
Po odegraniu przeze mnie melodii, której nauczyłam się na ostatniej lekcji, Olli urósł z dumy jakieś 20 cm. Przybiłam z nim piątkę.
- Ok, moja droga. Skoro jesteś taką zdolną bestyjką, dziś mam dla ciebie coś specjalnego.
Czekałam niecierpliwie. Nagle, z głośników Olliego popłynęły pierwsze takty utworu Rammstein pod tytułem Seemann.
- Dziś, zaczniemy uczyć się takiego czegoś.
- W końcu! - ucieszyłam się.
Spędziliśmy długie godziny przerabiając ten utwór. Szło mi dobrze. Nie przypuszczałam, że tak spodoba mi się gra na basie.
- Fajnie, że zaproponowałeś mi naukę... Od zawsze chciałam na czymś grać, a bas bardzo mi się spodobał.
- Cieszę się, że jesteś zadowolona.
Popołudnie...
- Spotykamy się jutro o tej samej porze?
- Oczywiście. Z resztą, możesz przyjść kiedy ci się podoba. Ten dom jest dla ciebie otwarty.
- O... To miłe, dziękuję.
Przytuliliśmy się. Nagle, Oliver zaczął śpiewać do mojego ucha:
"Komm in mein Boot
ein Sturm kommt auf
und es wird Nach..."
ein Sturm kommt auf
und es wird Nach..."
Spojrzałam na niego. Olli nachylił się nade mną. Pocałował mnie wprost w usta. Nie był to pocałunek taki, jaki nie raz wymieniam z Doomem czy Tillem. Nie był też taki, jaki z Paulem. Był... Niewinny, nieśmiały, ale dający do myślenia. Bąknęłam ciche "to do jutra" i wyszłam oszołomiona na zewnątrz.
__________________________________
Odcinek 10 za nami.
Cieszę się, że ktoś to czyta, fajnie wiedzieć, że jest dla kogo pisać.
Jest to chyba jedyne opowiadanie, którego pisanie tak mnie wciągnęło. Tym bardziej twarz mi się cieszy, gdy widzę komentarze.
Wierzę, że uda mi się przedstawić Wam historię Laury w całości, że nie stracę zapału do pisania.
Pozdrawiam, RisiardA. <3