- Dziękuję, za taki cudowny prezent, dziękuję, że pamiętaliście.
Moje poirytowane spojrzenie skakało z twarzy na twarz. Każdy oprócz Paula wzruszył ramionami.
- Czas na tort! - zakomunikował Richard i pobiegł zapalić świeczki. Ciągle wzruszony Flake podszedł do niego i wymyśliwszy życzenie, zdmuchnął świeczki. Nagrodziliśmy go brawami.
Chwilę później, Till z hukiem otwarł szampana i nalał każdemu.
Po wzniesieniu toastu usiedliśmy wszyscy przy stole z zamiarem zjedzenia tortu.
- Lepszego prezentu chyba nie mogliście mi sprawić.
- Cieszymy się, że jesteś zadowolony. - odparł Paul uśmiechając się od ucha do ucha.
- Tak na prawdę, podziękowania należą się Olliemu. - wtrąciłam wskazując basistę - On wpadł na pomysł prezentu.
Christian obdarzył przyjaciela ciepłym, pełnym wdzięczności spojrzeniem.
Zauważyliśmy, że Richard zaczyna się wiercić na swoim krześle. Popatrzyliśmy po sobie. Christoph zaczął już zasuwać zasłony w oknach. Richard z Paulem przenieśli stół pod ścianę, a Till z Oliverem przesunęli ostrożnie fortepian w najdalszy kąt pokoju. Zgasiłam światło, a Alex włączyła muzykę.
Z wielkich głośników popłynęła wesoła, klubowa muzyka. Kolorowe światła padające na kulę dyskotekową dały perfekcyjny efekt. Wskoczyliśmy na prowizoryczny parkiet i oddaliśmy się zabawie.
Godzinę później...
Głośna muzyka sprawiała, że towarzyszyło mi dziwne uczucie, jakby wszystkie moje organy wewnętrzne podskakiwały w moim ciele. Poczułam pragnienie, więc udałam się w stronę stołu z zamiarem wypicia szklanki soku. Nalałam sobie do szklanki i zrobiłam spory łyk, czując przy tym niemałą ulgę. Przyglądnęłam się moim przyjaciołom, którzy całkowicie stracili kontakt z rzeczywistością. Richard ściągnął koszulkę i kręcił nią nad głową, machając przy tym seksownie pupą i biodrami. Till, wykonywał tak zwany "taniec robota". Christoph skakał z uniesionymi rękami uśmiechnięty od ucha do ucha. Flake natomiast klaskał nad głową w rytm muzyki, wydzierając się przy tym "I'm sexy and I know it". Parsknęłam śmiechem, kiedy dołączyli do nich Oliver i Alex, tańcząc ze sobą coś a'la pogo.
- Dlaczego się nie bawisz?
Obróciłam się i zobaczyłam Paula. Uniosłam lekko szklankę z sokiem.
- Próbuję napić się soku. - odparłam.
- Próbujesz?
- Widząc to towarzystwo co chwilę się śmieję.
Landers zachichotał. Po chwili założył mi włosy za ucho. Uniosłam pytająco brwi.
- No a ty, dlaczego nie na parkiecie? - zapytałam, po czym zrobiłam ostatni łyk i odstawiłam pustą szklankę.
- Tak prawdę mówiąc, chciałem, byś ze mną zatańczyła... Jeśli oczywiście masz ochotę.
Starałam się jak mogę nie dać po sobie poznać, jaka jestem szczęśliwa, że moje relacje z Paulem ulegają zmianie na lepsze. Udałam obojętną i obróciłam głowę w przeciwnym kierunku, zarzucając przy tym włosami. Uśmiechnęłam się dyskretnie pod nosem.
- Oj, nie daj się prosić... - zamruczał.
Westchnęłam i chwyciłam go za rękę.
Chwilę później, byliśmy już na parkiecie. Landers chwycił mnie mocno za biodra, a ja pozwoliłam sobie nimi seksownie machać. Poczułam się wspaniale, co mój partner do tańca wyczuł bez dwóch zdań. Chwycił mnie w pasie prawą ręką a lewą puścił luźno wzdłuż swojego ciała. Odchyliłam się. Moje włosy przejechały po podłodze. Poczułam dłoń Paula na moim brzuchu. Wyprostowałam się, spojrzałam mu głęboko w oczy i dałam ponieść się tańcu.
- Oddawaj mi Laurę!
Nie zdążyłam nic zrobić, momentalnie znalazłam się w ramionach Richarda. Oparłam dłonie o jego nagie ramiona i pozwoliłam mu narzucić tempo tańca. Po kilku minutach zauważyłam, że pozostali patrzą na nas z podziwem, a Flake wszystko kameruje.
- Jesteście świetni! - krzyknął Till wznosząc szklankę z drinkiem.
Uśmiechnęłam się do brata i zmusiłam go do jeszcze lepszego tańca.
Dwie godziny później...
Kiedy wszyscy wypiliśmy już tyle, że byliśmy weseli, ale jeszcze nie pijani, postanowiliśmy pójść w ślady Richarda. Pozbyliśmy się koszulek i zaczęliśmy kręcić nimi wysoko nad głowami. Kamera stała na statywie w rogu pokoju.
Po kilku minutach, ubrałyśmy z Alex koszulki, a panowie pozostali bez nich. Dopadłam Tilla i zaczęliśmy razem podbijać parkiet. Świetnie się bawiłam naśladując tancerzy, których widziałam w niejednym klipie.
Kula dyskotekowa sprawiała, że po ścianach, suficie i podłodze biegały kolorowe punkciki. Starałam się nie patrzeć na nie zbyt długo, gdyż powodowało to zawroty głowy.
Zostałam ponownie porwana przez Paula. Tym razem jednak, zachowywał się odważniej niż poprzednio. Klepnął mnie mocno w tyłek i szepnął do ucha, byśmy się bawili. Nie byłam zdziwiona zachowaniem gitarzysty, gdyż w jego organizmie było już dosyć sporo procentów. Stwierdziłam, że muszę wykorzystać tą okazję.
Podczas skocznej, szybkiej piosenki, Paul niespodziewanie chwycił mnie za włosy i delikatnie, acz zdecydowanie odchylił moją głowę do tyłu. Przycisnąwszy mnie do siebie, musnął ustami kilkakrotnie moją szyję, co wywołało u mnie przyjemny dreszcz. Nie cieszyłam się długo jego bliskością, ponieważ reszta wręcz zażądała, bym zatańczyła z Richardem. Wyszliśmy z bratem na środek i zaczekaliśmy, aż zacznie się refren. Flake ponownie zaczął kamerować osobiście. Chyba faktycznie dobrze nam szło, bo każdy bez wyjątku wpatrywał się w nas z podziwem.
- Jesteśmy mistrzami parkietu. - szepnął mi do ucha Reesh. Pocałowałam go w policzek.
- Oczywiście. - odparłam i wplotłam palce w jego włosy.
Po trzech, wesołych godzinach...
Alex i Doom przestali zwracać uwagę na nas i zajęli się całkowicie sobą. Patrzyłam na nich z uśmiechem na ustach. Wyglądają razem na prawdę pięknie. Pasują do siebie również pod względem charakteru. Rozsiadłam się wygodnie na podłodze pod oknem z zamiarem opanowania głowy, która była coraz cięższa. Podkurczyłam nogi i oplotłam je ramionami. Chwilę później, miejsce obok zajął Flake.
- Masz dość? - zapytał z uśmiechem.
- Nie, po prostu potrzebuję chwili odpoczynku. - odparłam puszczając mu oko. Objął mnie ramieniem.
- Nie przypuszczałbym, że ty i Reesh tak świetnie tańczycie. Słowo daję, wywijaliście jak profesjonaliści. Poza tym, pierwszy raz widziałem, by ktoś tak świetnie radził sobie na parkiecie z gipsem na ręce. Szacunek, kochana.
Zaśmiałam się krótko i ponownie wbiłam wzrok w Alex i Schneidera. Flake chyba coś do mnie mówił, ale nie zrozumiałam ani jednego słowa.
Poczułam, że Christian lekko mną potrząsa. Obróciłam głowę w jego stronę i westchnęłam.
- Po prostu im zazdroszczę... - wyznałam ze smutkiem.
- Czego?
- No jak to... - spojrzałam na niego jak na nienormalnego - Są razem, szczęśliwi, zakochani.
- Z tego co widziałem, świetnie bawiliście się z Paulem.
Prychnęłam i oparłam głowę o ramię Lorenza. Zauważyłam, że Doom ciągnie gdzieś Alex, a ona uniosła w górę kciuk i uśmiechnęła się promiennie do mnie. Od niechcenia ułożyłam palce w mano cornuta, czyli gest przypominający rogi, spotykany najczęściej na koncertach metalowych. Flake krzyknął za nimi, by po sobie posprzątali. Christoph zaszczycił go swoim firmowym uśmiechem.
I poszli.
- Paul zachowywał się tak, bo jest pijany. Na trzeźwo nigdy by czegoś takiego nie zrobił...
- A słyszałaś takie powiedzenie, że pijany i dziecko powie i zrobi co mu na sercu leży?
- Słyszałam, ale w to nie wierzę.
Flake wywrócił oczami. Popatrzyłam na niego wzrokiem wypranym z emocji.
Naszą krótką rozmowę przerwał Oliver porywając nas na parkiet.
Jakiś czas później...
Przez długi czas tańczyłam z Tillem. Zauważyłam, że wszystkim już udzielił się alkohol, który wypili. Alex i Doom do tej pory nie pojawili się z powrotem, Oliver i Flake podpierali ściany z nieciekawymi minami a Paul z Richardem tańczyli wolny taniec, mocno w siebie wtuleni. Nie przeszkadzało im nawet to, że utwór nie sprzyjał wolnym tańcom. Przekonałam się podczas tej imprezy, że Till bardzo dobrze tańczy. Nie tak dobrze jak Reesh, ale również nieźle.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam. Podczas ten imprezy odnosiłam wrażenie, jakby nic złego nigdy się nie wydarzyło. Wszyscy bawiliśmy się razem, podobnie jak na imprezie, którą zorganizował Paul, by bliżej mnie poznać.
W końcu Richard zostawił Landersa samego i podbiegł do mnie. Zanim znalazł się obok, potknął się dwa razy o sznurówki trampek i runął wprost pod moje nogi. Wybuchnęłam śmiechem i pomogłam mu wstać.
- Dasz radę jeszcze tańczyć? - zapytałam podtrzymując go.
- Oczywiście, mała!
Wyszliśmy na parkiet. Kruspe miał już we krwi tyle alkoholu, że jego taniec ani trochę nie przypominał tego z początku imprezy. Wyglądało to raczej, jakby z całych sił walczył z grawitacją, a ja mu w tym pomagałam. Zerknęłam w stronę Paula. Obejmował sam siebie i kiwał się na boki. Parsknęłam śmiechem i nim się obejrzałam leżałam na ziemi obok Richarda. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Nie zawiązałem sznurówek. - odparł wzruszając ramionami. Złapałam się za głowę, wstałam i podniosłam brata z ziemi.
Grubo po 3 w nocy...
Światła w dalszym ciągu tańczyły po całym pokoju, który wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Wszyscy oprócz mnie spali, a ich pozycje były bardzo zróżnicowane. Richard był przewieszony przez oparcie fotela, Paul klęczał przy stole z czołem opartym o blat, Flake leżał na plecach na środku pokoju, a Till z Oliverem spali na siedząco pod ścianą. Ja usadowiłam się na fotelu obok Richarda.
Poczułam, że odpływam, gdy usłyszałam trzask. Zerwałam się na równe nogi, lecz po chwili straciłam równowagę i opadłam z powrotem na swoje miejsce. Zobaczyłam Christopha i Alex. Okazało się, że strącili ze stołu butelki.
- Wyłączcie muzykę i światła z łaski swojej... - wymamrotałam i straciłam kontakt z otoczeniem.
Następnego dnia, godzina trzynasta...
Otworzyłam oczy. Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem znalazłam się w łóżku. Zerknęłam na zegar. Kiedy moim oczom ukazała się godzina trzynasta, momentalnie otrzeźwiałam. Wyskoczyłam z łóżka i zbiegłam na dół. W salonie trwały już porządki. Jęknęłam z wyrzutem. Wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie.
- Wstałaś! - ryknął uradowany Richard.
- Dlaczego nikt mnie do cholery nie budził wcześniej?! - warknęłam - Pomogłabym wam sprzątać, teraz mi głupio.
Paul podszedł do mnie i mrugnął zalotnie. Przypomniało mi się, jak tańczyliśmy razem, jak mogłam znów poczuć szczęście z jego obecności.
- To nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. - obwieścił Landers - Wszyscy próbowaliśmy, ale ty tylko mamrotałaś coś pod nosem, więc wyniosłem cię na górę, byś odespała. I tak nie byłoby z ciebie żadnego pożytku. Pijana i zagipsowana dużo nie zdziałasz.
- Świnia.
Wszyscy ryknęli dzikim rechotem. Till podał mi kubek kawy. Pocałowałam mojego tatę numer dwa i upiłam spory łyk.
- Najważniejsze, że wszystko jest udokumentowane. - wtrącił Flake z uśmiechem - Jak już będzie na płycie, zaproszę was na projekcję.
- Ja nie wiem, czy chcę to widzieć... - mruknął Paul.
- Jasne, że nie chcesz. - odpyskowałam - Tym bardziej tych momentów, kiedy tańczyłeś wolnego z Reeshem, później kołysałeś się tuląc sam siebie, a na końcu zasnąłeś przy stole jakbyś się modlił.
- Nie żartuj?! - ryknął Christoph i zaniósł się śmiechem. Paul mało nie zabił mnie wzrokiem, na co ja z ironią posłałam mu całusa.
Paul miał rację. Mimo, iż podczas tańca świetnie radziłam sobie z gipsem, tak przy sprzątaniu nie szło mi najlepiej. Do tego wszystkiego doszedł nasilający się ból głowy i suchość w ustach. Położyłam się na kanapie i utkwiłam wzrok w suficie.
Miałam rację. Paul garnął się do spędzania ze mną czasu, bo był po prostu pijany. Fakt, rano ponoć zaniósł mnie na górę, ale pewnie tylko dlatego, że go o to poprosili. Poza tym, oprócz krótkiej rozmowy po moim przebudzeniu, nie zamienił ze mną ani słowa. Zdążyłam już trochę pogodzić się z tym, że nie mam już najmniejszych szans na bycie z nim, ale teraz wszystko do mnie wróciło. Starłam łzy płynące po policzkach.
- Ty płaczesz?
Podniosłam się ociężale i zobaczyłam, że obok stoi Paul. Wymusiłam na sobie uśmiech.
- Nie, często tak mam, że jak się nie wyśpię, oczy mnie pieką i łzawią.
Zmarszczył czoło. Chyba mi nie uwierzył.
Jego problem.
Westchnęłam zniecierpliwiona dając mu znak, by sobie poszedł. Ku mojemu zdumieniu odczytał go bardzo dobrze, gdyż momentalnie zostawił mnie samą.
Jedyna myśl, która utrzymywała mnie w stosunkowo dobrym nastroju to terapia Olliego.
Przewróciłam się na bok. Zauważyłam, że znów ktoś nade mną stoi. Tym razem, to był Till.
- Masz siłę wstać?
- A co?
- Zbieramy się do domu, odpoczniemy sobie przed telewizorem.
Mój wyraz twarzy wywołał uśmiech Tilla. Wziął mnie na ręce, pożegnaliśmy się ze wszystkimi, po czym wpakował mnie do samochodu i pojechaliśmy do siebie.
Popołudnie...
- I co, lepiej ci?
Pokiwałam głową. Wprosiłam się na jego kolana i zaczęliśmy zmieniać kanały w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się do oglądania. Po kilku minutach, Till poruszył temat Paula. Wiedziałam, że zrobi to prędzej czy później.
- Widziałem, że świetnie bawiliście się z Landersem.
Wzruszyłam ramionami i wtuliłam się w jego pierś.
- Był pijany, nie do końca wiedział co robi.
- Dlaczego jesteś tak pesymistycznie do wszystkiego nastawiona? - zapytał mierzwiąc mi włosy - Na prawdę nie widzisz tego, że on stara się jak może zapomnieć o wszystkim i odbudować wasze relacje?
- Nie mówmy o odbudowywaniu relacji, bo dopiero co te relacje się popsuły.
Westchnął i nie odpowiedział. Zajął się oglądaniem jakiegoś teleturnieju. Pocałowałam go w policzek.
- Paul w końcu zrozumie to, że jesteście stworzeni dla siebie, zobaczysz. To, co on o tobie opowiadał, jak na ciebie patrzył... To musi coś oznaczać, jestem pewien, że nie mógł tego tak po prostu skreślić.
- Ale ja go skrzywdziłam, byłam taka głupia...
- Wszystko się ułoży. Ja jestem przy tobie zawsze. Nigdy cię nie opuszczę.
Uroniłam kilka łez wzruszenia. Starł je z mojej twarzy i pocałował moje powieki, czoło i nos.
Nagle zadzwonił telefon Tilla. Wyciągnął go z kieszeni i odebrał połączenie.
Kiedy skończył rozmawiać, spojrzał na mnie z miną, jakby całe życie pracował w kamieniołomach. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Dzwonił Schneider. Mówił, że ma nam coś bardzo ważnego do powiedzenia i mamy jak najszybciej przyjść, bo wszyscy już są.
- Ciekawe o co chodzi...
- Jak nie pójdziemy, to się nie dowiemy. - poinformował inteligentnie. Ściągnął mnie z kolan.
***
Kilka minut później, byliśmy już ubrani i gotowi do wyjścia. Till zamknął drzwi wejściowe na klucz i ruszyliśmy.
- Ciekawe o co może chodzić.
- To chyba coś poważnego, jego głos brzmiał nieciekawie. - odparł Till.
Poważnie się przestraszyłam. Oby tylko nic złego nie działo się z nim, ani Alex. Są dla mnie jak rodzina, bardzo przeżyłabym, gdyby stała im się krzywda. Nie potrafiłam odrzucić od siebie takich myśli, gdyż nic pozytywnego nie mogło mi przyjść do głowy. Doom zawsze jest rozbawiony, wesoły, a teraz Till mówi, że miał nieciekawy głos.
- Martwię się. - wyznałam cicho.
- Ja też... Jeżeli ten idiota się w coś wpakował, to nie wiem co mu zrobię.
- Nie zakładaj z góry najgorszych scenariuszy...
- Przecież sama pewnie masz już czarne myśli.
Zwiesiłam głowę i nie odezwałam się ani słowem.
***
Weszliśmy z Tillem do salonu. Faktycznie, wszyscy już byli. Ich miny były podobne do miny Lindemanna i mojej pewnie też. Zajęłam wolne miejsce między Paulem i Richardem. Till usiadł w fotelu obok kanapy.
- Wiecie może co się stało? - zapytałam gitarzystów siedzących po obu moich stronach. Pokręcili głowami.
- Schneider powiedział, że zaczeka, aż wszyscy będą w komplecie. - szepnął Paul, a Reesh przyłożył palec do ust i wskazał głową wchodzącego do salonu Dooma.
Perkusista stanął przed nami. Widziałam, jak bije się z myślami. W końcu nie wytrzymałam. Wstałam i odezwałam się do niego.
- Christoph, do cholery powiedz w końcu o co chodzi!
Paul i Richard położyli dłonie na moich ramionach i sprowadzili mnie z powrotem do poziomu kanapy.
- Chciałem, byście przyszli, bo mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia. Dużo się wydarzyło przez ostatni czas. Rzeczy dobrych i złych. Z tych dobrych mógłbym wymienić to, że w końcu udało mi się przekonać do siebie Alex i zostaliśmy parą, poznanie naszej kochanej Laury, wczorajszą wspaniałą imprezę... Niestety, nie zabrakło złych doświadczeń, jak intryga ze zdjęciami, choroba Olliego... - wszyscy wybałuszyli oczy. Doom kontynuował - Przepraszam Oliver, przepraszam również Richarda i Paula, ale nie oszukujmy się, te rzeczy miały miejsce. Wiem, że wydarzenia, przez które byliśmy szczęśliwi scementowały naszą przyjaźń, ale chyba nie wystarczająco...
Popatrzyliśmy ze zdziwieniem po sobie.
- Christoph, błagam powiedz w końcu o co chodzi. - warknęła Alex.
Doom zamilkł. Wpatrywał się tylko w każdego z nas po kolei. Byliśmy wszyscy coraz bardziej przestraszeni. Po mojej głowie plątało się wiele myśli. Wyjazd, choroba... Oparłam głowę o ramię Richarda i cierpliwie czekałam.
- Bardzo ciężko mi o tym mówić...
- Wyrzuć to z siebie. - zachęcał Paul.
Doom usiadł na drugiej kanapie. Oparł łokcie o kolana, a głowę położył na dłoniach.
- Chodzi o to, że pewne sprawy pozostawiają ślad nie tylko w naszych sercach, ale również w zespole...
Członkowie grupy unieśli brwi, a my z Alex wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia.
- Co ma do tego Rammstein? - zapytał Till niecierpliwiąc się coraz bardziej. Doom w końcu wstał i głośno wypuścił powietrze ustami.
- Po prostu nie wyobrażam sobie dalszej współpracy w zespole.
Usłyszałam, jak wszyscy wstrzymują powietrze.
- Coś ty powiedział? - zapytał Flake mrużąc oczy.
- Opuszczam Rammstein. Odchodzę, rozumiecie? Nawet nie wiecie jak ciężko mi to mówić, ale myślę o tym odkąd coś zaczęło się psuć, odkąd Paul z Richardem zaczęli kłócić się na każdym kroku i...
- Ale teraz już wszystko jest ok. - wszedł mu w słowo Till. Pokręcił głową.
- Przepraszam was, ale decyzja jest podjęta i nie podlega dyskusji.
Alex cała drżała z nerwów, mi łzy cisnęły się do oczu, a chłopaki siedzieli jak zaczarowani i wpatrywali się w perkusistę.
- Schneider, przemyśl to jeszcze. - prosił Richard - Nie możesz tego zrobić.
- Reesh, wierz mi, miałem wystarczająco dużo czasu, by wszystko przemyśleć. Powtórzę. Nie wyobrażam sobie dalszej pracy w zespole.
- Doom, nie rób tego! - krzyknęłam przez łzy - Zastanów się co robisz!
- Tym bardziej, że już wszystko, cholera, jest w porządku! - zawtórował mi Richard.
Nie odezwał się. Zrozumieliśmy, że nie chce o tym mówić.
- Mam rozumieć, że wczoraj była ostatnia impreza pod szyldem "Rammstein"? - zapytał Oliver wpatrując się w czubki swoich butów.
Schneider skinął głową i wyszedł. Alex, rzucając pod nosem przekleństwa ruszyła za swoim mężczyzną. Popatrzyliśmy po sobie. Wybuchnęłam płaczem. Richard i Paul jak na komendę objęli mnie mocno.
- Słuchajcie, siłą go nie zatrzymamy. - odezwał się Till.
- I co?! I chcesz tak odpuścić?! Pozwolić, by Rammstein się rozpadł?! - wydarłam się przez łzy. Gitarzyści przytulili mnie mocniej.
- Lauri, ale co ja mogę? - rozłożył ramiona.
Wtedy pomyślałam, że to wszystko stało się przeze mnie. Choć z drugiej strony... Kiedy Paul i Reesh darli ze sobą koty, jeszcze mnie nie znali. Ale gdy mnie poznali, zaczęły dziać się inne przykre rzeczy.
Coś musiałam zrobić. Pytanie tylko, co?
- Nie bój się, pogadamy z nim i wybijemy mu z głowy te głupie pomysły.
- Nie pocieszaj mnie, Paul. Puśćcie mnie, chcę wrócić do domu.
Chłopaki poluźnili uściski. Wstałam z kanapy i ruszyłam do wyjścia. W drzwiach dogonił mnie Till. Przytulił mnie mocno do siebie i udaliśmy się do domu.
Nie odezwał się. Zrozumieliśmy, że nie chce o tym mówić.
- Mam rozumieć, że wczoraj była ostatnia impreza pod szyldem "Rammstein"? - zapytał Oliver wpatrując się w czubki swoich butów.
Schneider skinął głową i wyszedł. Alex, rzucając pod nosem przekleństwa ruszyła za swoim mężczyzną. Popatrzyliśmy po sobie. Wybuchnęłam płaczem. Richard i Paul jak na komendę objęli mnie mocno.
- Słuchajcie, siłą go nie zatrzymamy. - odezwał się Till.
- I co?! I chcesz tak odpuścić?! Pozwolić, by Rammstein się rozpadł?! - wydarłam się przez łzy. Gitarzyści przytulili mnie mocniej.
- Lauri, ale co ja mogę? - rozłożył ramiona.
Wtedy pomyślałam, że to wszystko stało się przeze mnie. Choć z drugiej strony... Kiedy Paul i Reesh darli ze sobą koty, jeszcze mnie nie znali. Ale gdy mnie poznali, zaczęły dziać się inne przykre rzeczy.
Coś musiałam zrobić. Pytanie tylko, co?
- Nie bój się, pogadamy z nim i wybijemy mu z głowy te głupie pomysły.
- Nie pocieszaj mnie, Paul. Puśćcie mnie, chcę wrócić do domu.
Chłopaki poluźnili uściski. Wstałam z kanapy i ruszyłam do wyjścia. W drzwiach dogonił mnie Till. Przytulił mnie mocno do siebie i udaliśmy się do domu.