Półtora roku później...
Omiotłam spojrzeniem otoczenie. Wiosenny wiatr kołysał delikatnie świeże, soczyście zielone liście drzew. Siedziałam owinięta lekkim kocem na werandzie Tilla, kiwając się na fotelu bujanym. Skrzypiał cichutko. Owy dźwięk w połączeniu z subtelnym szelestem liści i traw sprawił, że moje powieki zaczęły robić się bardzo ciężkie. Słońce głaskało mnie po twarzy, a wiaterek przeczesywał włosy. Robił to tak delikatnie, jak Daron, kiedy głaszcze mnie po głowie i mówi jaki to jest szczęśliwy, że mnie poznał. I ja byłam szczęśliwa. Coś mi podpowiadało, że mamy przed sobą długą, szczęśliwą przyszłość. Nie mówię tego na głos, by nie zapeszyć. Teraz, jeszcze jest nam ciężko. Daron ciągle mieszka w Los Angeles, a ja... Może zanim opowiem o tym, zacznę od samego początku...Zaraz po świętach Bożego Narodzenia, Till przyjechał do Polski i powiedział, że ma dla nas niesamowity prezent. Wszyscy byliśmy bardzo ciekawi co przygotował dla nas mój przybrany tata. Dość długo trzymał nas w niepewności, ale gdy w końcu oznajmił co dla nas ma, mama mało nie zemdlała, tata zaczął szaleć i krzyczeć, a ja po prostu rzuciłam się na szyję Lindemanna. Okazało się, że znajomy Tilla zbankrutował i po jego sklepie został niewielki, wolnostojący budyneczek. Mój kochany opiekun załatwił wszystko co trzeba i przygotował miejsce pod warsztat samochodowy, który miał prowadzić mój tata wraz z ojcem Amelii. Do tego, znalazł dwa przestronne mieszkania w pewnej kamienicy. On, wraz z Richardem, Christianem i Oliverem złożyli się, by pokryć większą połowę kosztu kupna mieszkania. Drugi lokal miał należeć do Amelii i jej rodziców. Na razie, tylko go wynajęli, ale gdy warsztat zacznie przynosić zyski, możliwe, że kupią mieszkanie. Oznaczało to, że wracam do Berlina wraz z rodzicami i przyjaciółką. Lepszego obrotu sprawy nie mogłam sobie nawet wymarzyć. Jedynym problemem było rozstanie z Bartkiem. Na szczęście okazało się, że nasi ojcowie oraz Oliver okazali się naprawdę wielkoduszni. Basista zaproponował Bartusiowi pokój w jego domu, a dwaj dumni właściciele warsztatu samochodowego pracę.
Czy mogło być piękniej?
Myślałam, że nie, ale myliłam się.
Byłam w Berlinie, razem z najbliższymi mojemu sercu osobami, a znajomość z Daronem rozwijała się coraz bardziej. Raz w miesiącu przyjeżdżał i zostawał na dwa tygodnie. Nigdy nie żalił się na taki tryb życia, ale ja wiem, że taka sytuacja go męczy. Od kiedy oficjalnie jesteśmy parą, stara się, aż miło. Jest równie uroczy, jak na początku naszej znajomości. A momentami nawet bardziej...
Amelia i Serj również pozostają w bardzo bliskiej znajomości, jednak ich przyszłość nie jest całkowicie pewna, gdyż rodzice mojej przyjaciółki jeszcze nie do końca pogodzili się z wiekiem Tankiana. Liczę na to, że przekonają się do niego. Miło patrzeć na Melę, gdy jest tak rozpromieniona i szczęśliwa. Od Darona wiem, że Serj bardzo poważnie traktuje moją przyjaciółkę.
Alex stanęła po mojej stronie po tym, jak wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Porozmawiała z Doomem i Paulem. Dzięki niej, odzyskałam brata i kumpla. Tak, udało nam się z Paulem wrócić na tory bliskiego koleżeństwa. Kto wie, może z czasem zaprzyjaźnimy się na nowo...? U naszej parki zaszły wielkie zmiany... Jak się okazało, Alex jest w ciąży i planują z Christophem ślub. Kiedy mnie o tym poinformowali, wyściskałam obu i pogratulowałam z całego serca.
Sylwester w Los Angeles był fenomenalny, choć to pewnie i tak za słabe określenie. Tak jak przewidział Shavo, Richard rozkręcił imprezę najlepiej, jak się dało, a Flake wspaniale spisywał się w roli DJ-a. Drugie wspólne witanie Nowego Roku odbyło się w Berlinie. Wtedy, Alex, Paul i Doom poznali członków System Of A Down. Wydaje mi się, że polubili się.
Miałam w końcu okazję, by spokojnie porozmawiać z Ollim w cztery oczy. Rozmawialiśmy długo. Bardzo długo. Zarwaliśmy nawet noc. Nie przeszkadzało nam to, że rano byliśmy totalnie padnięci i wyglądaliśmy jak zombie. Najważniejsze było to, że znowu układ między nami jest jasny, no i że wrócił mój kochany brat Oliver.
Obecnie, mamy czerwiec. Półtora roku minęło od naszej przeprowadzki do Niemczech. Warsztat taty i ojca Ame świetnie prosperuje, a Bartek rzekomo spisuje się świetnie w swoje pracy. Co prawda temat zespołu Rammstein ciągle jest zamknięty, ale nie zamierzam się łatwo poddawać. Zrobię wszystko, by chłopcy przywrócili do życia tą kapelę. Póki co, kontynuuję naukę gry na basie pod okiem Olivera.
Jest dobrze i musi tak pozostać.
Poczułam, jak ktoś staje za mną i ujmując twarz w swoje dłonie, odchyla moją głowę do tyłu. Zobaczyłam uśmiechniętą buzię Darona, a chwilę później jego usta dotknęły moich.
- Czemu siedzisz tu sama? - zapytał.
- Ech, Daron, Daron... - westchnęłam. - Wspominam.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Till powiedział, że mamy zaraz meldować się w jadalni, bo on nie będzie piętnaście razy odgrzewał obiadu.
Uśmiechnęłam się.
- Dobrze, dobrze, już idę.
Wyswobodziłam się z koca i wstałam z fotela. Chwyciłam Darona za rękę i udaliśmy się na obiad przygotowany przez Tilla. Człowieka, dzięki któremu mam teraz tak piękne, barwne wspomnienia. Człowieka, który stał się nieodzownym elementem mojego życia, jak i reszta moich przyjaciół.
Teraz wiem, że dzień, w którym zostałam napadnięta był najpiękniejszym dniem mojego życia...
________________________________________
Nie chce mi się wierzyć, że to koniec.
Chcę podziękować wszystkim, którzy zostawili tu choć jeden komentarz, a w szczególności Schneiderowej i Mel. :*
Czytałyście, przeżywałyście razem ze mną historię Laury, za co dziękuję Wam z całego serca. :*
Mam mieszane uczucia: cieszę się, bo jest kolejny odcinek, smucę się, bo to już ostatni. :(
OdpowiedzUsuń"Siedziałam owinięta lekkim kocem na werandzie Tilla, kiwając się na fotelu bujanym." - pięknie to opisałaś, zdanie łatwo pobudziło moją wyobraźnię i aż uśmiech zagościł na mojej twarzy. :)
Wow, Berlin i wszyscy razem, w końcu. <3
Przyjaźń z Paulem... mam nadzieję, że w przyszłości im się uda i Paul wykopie Darona z powrotem do Los Angeles - wiem, jestem okropna. :<
Alex w ciąży! Schneider tatusiem. Uroczo! <3
Pięknie napisałaś ten epilog. Naprawdę. Idealnie, pod każdym względem. Banan nie schodzi mi z mordki. :) Masz talent, kochana, dlatego proszę Cię, byś nie kończyła swojej przygody z opowiadaniami o Rammstein, bo czuję, że mogłabyś stworzyć coś nowego i równie ciekawego - chociaż wiem, że to nie będzie łatwe. :)
Życzę Ci wszystkiego najlepszego! :*
Dziękuję za piękny komentarz, Mel. :*
OdpowiedzUsuńPowrót do Berlina i stworzenie "jednej, wielkiej rodziny" był z góry założony. :) Specjalnie odłożyłam to na sam koniec. ^^
Laura i Daron... Na tych dwojga mam plan, ale nie będę zdradzać jaki. :)
Mam w planach pisanie kontynuacji tego opowiadania. Jeżeli wena pozwoli i ułoży w mojej głowie fabułę, to zamieszczę link do nowego bloga tu. :)
Dziękuję z całego serducha za tyle ciepłych słów, kochana. :)
to ja dziękuję Tobie, Mezmerize :* dzięki Twojej historii mogłam na kilka minut przenieść się w czasie i zapomnieć o doczesnych sprawach. to opowiadanie ma dla mnie również bardzo ważną wartość, poznałam Ciebie. nigdy nie przypuszczałabym, że w Internecie znajdę osobę, z którą kilka rzeczy mnie łączy i z którą będę mogła zarywać nocki na GG. a! i dziękuję jeszcze za wprowadzenie mojej skromnej osoby do tej historii :* dobra, do rzeczy...
OdpowiedzUsuńnie wiem, co mam pisać, za dużo mam myśli ale postaram się naskrobać kilka zdań.
piękny gest ze strony Tilla i reszty. bardzo się cieszę, że Laura wraz z rodziną i przyjaciółmi przeprowadziła się do Berlina, gdzie wszyscy zaczęli nowe życie. cieszę się również z tego, że za moją sprawą Laira pogodziła się z Paulem. wiedziałam, że Laura będzie z Daronem a Amelia z Serjem.
ha! poznałam SOAD :3 dobra, zostawiłam siebie i Dooma na koniec...
omomomomomom :3 jestem w ciąży i planuję ślub! kocham Cię, kocham :* mały Doomik albo mała Alex :3 albo i to i to... wybacz, rozczuliłam się... się zaszalało, hehe... xD
przeczytałam tytuł i już beczałam jak głupia, do tej pory mam łzy w oczach ale powstrzymuję je, choć ciężko mi idzie, bo co chwilę ocieram oczy. naprawdę nie wiem, jak mam Ci dziękować za to, że mogłam czytać to opowiadanie. same słowa nie wystarczą, wiem o tym... dziwnie to zabrzmi ale gratuluję dociągnięcia tej historii do końca :*
CZEKAM NA KONTYNUACJĘ!
dziękuję za wszystko raz jeszcze :* ściskam gorąco i życzę morza weny na tworzenie Hilf mir 2
Oj, Schneiderowa, Schneiderowa... :)
OdpowiedzUsuńJa również cieszę się, że Cię poznałam. Jesteś osobą, która doskonale rozumie moją miłość do muzyki, do jej twórców. :)
Tak, to zarywanie nocek na GG, wznoszenie modłów do naszych mężów, wynajdywanie coraz to seksowniejszych zdjęć... :3
Również dziękuję za wszystko. :*
Hej jestem Magda i rownież śledziłam wszystkie odcinki . Zakończenie bardzo mi się podobało , jednak szkoda , że to ostatni odcinek :(
OdpowiedzUsuńCzekam na kontynuację i pozdrawiam :*
Oooo, moja imienniczka. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu. :)
Liczę, że uda mi się napisać drugą część opowiadania. Linka do niego na pewno zamieszczę na tym blogu. :)
Również pozdrawiam. :*
Miałabym małą propozycję do kontynuacji opowiadania , tylko zalezy , jaki jest Twój stosunek do t.a.t.u :)
UsuńPowiem Ci tak...
UsuńNie mam nic absolutnie do t.a.t.u. ale nie słucham. :)
Nie chciałabym też dodawać do opowiadania kolejnych gwiazd muzyki, prawdę mówiąc. Wiesz, opowiadanie z początku miało się skupiać tylko na Rammstein, później wplotłam do akcji System Of A Down i chyba na tym pozostanę. :)
Niemniej jednak dziękuję za chęć pomocy! :)
No nic , chciałam tylko dziewczynę dla Richarda , ale to Twoje opowiadanie i zrobisz jak bedziesz chciała ;)
Usuńco do Systemu to nie słucham , głownie w opowiadaniu byłam skupiona na Rammsteinie ( kocham ich ! ) , tak naprawde to członków SOAD poznałam dopiero w tym opowiadaniu , chociaz Shavoo wydawał sie znajomy ( przez brodę ) :D
Doceniam chęć pomocy. :)
Usuń