17.12.2013

41. "Rozluźniajace działanie marihuany"

   - I jak?
   Obróciłam twarz w stronę Darona. Patrzył na mnie, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi. Uśmiechnęłam się głupio i oddałam mu bong. Wziął go ode mnie, drugą ręką cały czas oplatając moje ramiona.
   - Trochę drapie mnie w gardle. - przyznałam i ciężko przełknęłam ślinę. - Dziwny smak... Nie można go do niczego porównać.
   Uniósł prawy kącik ust ku górze, ciągle bacznie mnie obserwując. Czułam się jeszcze normalnie. Wiedziałam, że to niebawem się zmieni. Gdy Daron zaciągał się po raz drugi, ogarnęłam wzrokiem resztę towarzystwa. Chłopcy o czymś opowiadali, bardzo ostro gestykulując, a Shavo śmiał się tak bardzo, że uronił kilka łez. Nieopodal, Amelia zanosiła się śmiechem, otoczona ramionami Serja, który również nie mógł opanować śmiechu. Oparł w końcu czoło o czubek jej głowy i chichotał. Poczułam głaskanie po głowie. Kiedy się odwróciłam doszłam do wniosku, że jestem chyba jedyną osobą, której jeszcze się nie udzieliło, gdyż wyraz twarzy Darona mówił sam za siebie. Zrobiłam drugiego, większego niż poprzedni "bucha" po czym wypuściłam dym nosem.
   - Wiesz, jak na pierwszy raz, świetnie ci idzie. - powiedział Daron chichocząc. Uniosłam brwi i zerknęłam na siebie.
   - Brudna jestem, czy co? - zapytałam wskazując swoją twarz. Mój towarzysz pokręcił głową.
   - Nie... Przepraszam, tak to na mnie działa po prostu.
   Patrząc na niego, sama zaczęłam cicho chichotać. Chciałam zaciągnąć się jeszcze raz, ale Daron pokręcił zabawnie głową tłumacząc, że teraz jego kolej. Pokazałam mu język, lecz zanim zdążyłam go schować, gitarzysta chwycił go w dwa palce.
   - Urwę ci go, jak będziesz dalej się nim chwalić. - poinformował uśmiechając się słodko. Wbiłam w niego zabójcze spojrzenie, a on jak na komendę puścił mój język.
   - To ty uważaj, bo jeżeli to zrobisz, ja urwę ci coś, co z pewnością ma większą wartość dla ciebie.
   Wybałuszył oczy. Wybuchnęłam głośnym śmiechem i obróciłam się w stronę mojej przyjaciółki, która notabene była ciągle tulona przez Serja.
   - Przegrałaś zakład! - wydarłam się machając rękami. - Udało mi się, Darona zatkało!
   - Cholera... No dobrze, masz u mnie piwo.
   Gitarzysta dźgnął mnie między żebra. Skupiłam uwagę na nim. 
   - No co? - wzruszyłam ramionami. - Amelia zawsze twierdziła, że kogo jak kogo, ale ciebie nie da się zgasić, więc udowodniłam jej, że gada głupoty.
   Parsknął śmiechem i podał mi bong. Zaciągnęłam się po raz trzeci, dzisiejszego wieczoru.
   - Jeżeli chcesz, by najpóźniej za trzy godziny zaczęło ustępować, nie pal więcej. A jeżeli już, to jeszcze jeden, mały raz.
   Wzięłam sobie jego radę do serca. Patrzyłam, jak się zaciąga. Wolno, przymykając powieki. Później odchylił głowę i po kilku sekundach wypuścił dym, formując z niego równe kółka. On się wręcz rozsmakowywał w tej marihuanie. Ja, czułam lekkie drapanie w gardle. 
   - Jeżeli jeszcze jeden raz nie zaszkodzi, dlaczego nie. - powiedziałam przejmując bong. - Nie wiadomo, kiedy znowu nadarzy się taka okazja.
   Uśmiechnął się promiennie. Nigdy nie widziałam na własne oczy efektów działania marihuany. Dziś przekonałam się, że nie ma to nic wspólnego z halucynacjami, ani niczym podobnym. Wiedziałam, co się dzieje wokół mnie, byłam po prostu podekscytowana i ciągle chciało mi się śmiać.
   Gitarzysta uraczył się jeszcze jedną porcją i wtedy usłyszałam krzyk Serja.
   - Daron!
   Chłopak popatrzył na niego i odłożył bong na stolik.
   - Tak lepiej. - powiedział Tankian i z powrotem całą swoją uwagę skupił na mojej przyjaciółce. Rozejrzałam się wokół. Zauważyłam, że w pokoju było już tak nadymione, że można by było spokojnie ciąć powietrze nożem. 
   - Daron, a jak ktoś tu wpadnie i zobaczy to? - wskazałam wszechobecny dym. Gitarzysta chyba nie wziął na poważnie mojej obawy, gdyż ciągle nie mogłam przestać się śmiać.
   - Tylko pamiętaj... - zaczął, starając się opanować chichot. - Jeżeli chcesz, by twoi rodzice o niczym się nigdy nie dowiedzieli, umyj włosy, wyszoruj się dziesięć razy dokładniej niż zazwyczaj, ciuchy momentalnie wypierz, a zęby umyj najlepiej kilka razy.
   - Wiesz, że to zabrzmiało tak, jakbym wykonywała te czynności tylko od święta?
   Oboje zwijaliśmy się ze śmiechu, podczas gdy pozostali zaczęli się powolutku uspokajać.
   - Nie miałem nic złego na myśli. Będziesz cała pachnieć marihuaną.
   Kiwnęłam głową i oparłam głowę o jego ramię. Poczułam umiarkowany, pulsacyjny ból mięśni brzucha. Daron przytulił mnie tak, jak wcześniej Serj Amelię. Gdzieś tam po mojej podświadomości błąkały się resztki zdrowego rozsądku, ale marihuana działała, więc było mi wszystko jedno, że jeszcze kilka godzin temu tłukłam do głowy Amelii, że ma nie przywiązywać się do Serja. Byłam do tego stopnia wyluzowana, że ścisnęłam go mocno w pasie swoimi ramionami.
   - Dzięki, że będziemy mieli możliwość stania pod barierkami. - mruknęłam uśmiechając się pod nosem.
   - Podziękujesz na backstage'u... Liczę, że się zjawicie?
   - O ile zdołamy...
   - Osobiście porozmawiam z ochroniarzami. - zapewnił. 
   Podeszła do nas Amelia, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie wiem, jaką fazę obecnie przechodziła, ale wyglądała... Dziwnie.
   - Jesteście tacy słodcy! - pisnęła i odskoczyła kawałek. Nim zdążyliśmy zareagować, Serj doskoczył do nas i zrobił zdjęcie. Błysk flesza oślepił nas, gdyż w pokoju panował półmrok.
   - Chodź, Serj. Idziemy uwiecznić resztę.
   Ame chwyciła wokalistę za rękę i pociągnęła za sobą w stronę Shavo i Bartka. Zauważyłam, że faza śmiechu przeszła zarówno mi, jak i Daronowi. Poczułam za to, że moje powieki zaczynają robić się ciężkie. Przecież nie mogłam zasnąć, nie w taką noc. Podniosłam się i spojrzałam na twarz mojego towarzysza. Patrzył na mnie. Było widać, że on również zrobił się nieco senny. Posłałam mu nieśmiały uśmiech i napinając mięśnie, chciałam wstać, lecz on nie pozwolił mi na to. Poczułam, jak jego prawa dłoń zsuwa się z mojej łopatki, na pas. Drugą dłonią chwycił mój podbródek i podciągnął go do góry. Jego czarne oczy błysnęły i nim zdążyłam pojąć, co tak na prawdę się dzieje poczułam, jak przesuwa palce po moich powiekach, zamykając mi oczy. Sekundę później, jego ciepłe wargi zetknęły się z moimi. Wzdrygnęłam się nieznacznie. Poczułam, jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Odsunęłam głowę i oblizałam wargi. Daron szybko wrócił do wcześniejszego zajęcia, odnajdując swoim językiem mój. Wtedy, odniosłam wrażenie, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Odsunęłam się od niego i zwiesiłam głowę. Reszta nie zwróciła na nas najmniejszej uwagi. Westchnęłam głęboko, przymykając oczy. Przed kilkoma sekundami Daron Malakian, mój idol pocałował mnie. To nie może dziać się na prawdę. Otworzyłam powoli oczy. Chłopak kucał naprzeciw mnie. Miał zatroskaną minę.
   - Przepraszam cię. Bardzo, bardzo przepraszam, marihuana zawsze sprawia, że jestem wyluzowany, nie chciałem cię zakłopotać.
   Uśmiechnęłam się i oparłam dłonie o jego ramiona, by dodać mu otuchy, jednak on pozostawał zmieszany i zły na siebie.
   - Wcale się na ciebie nie gniewam. - zapewniłam. - A jeżeli chcesz, to możemy wyjść na zewnątrz. Świeże powietrze dobrze nam zrobi.
   - Jasne, z przyjemnością. Tylko załóż kurtkę, na zewnątrz na pewno jest zimno.
   Puściłam mu oko i zdjęłam kurtkę z wieszaka. Założyłam ją na siebie i zapięłam zamek pod samą szyję. Gitarzysta oznajmił pozostałym, że wracamy za chwilę i wyszliśmy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i podświetliłam ekran. Wpół do drugiej. 
   Okazało się, że wcale nie jest aż tak zimno. Chłodne powietrze sprawiło, że poczułam się nieco lepiej, jednak nie zmieniało to faktu, że marihuana działała. Zmieniły się jedynie objawy. Miejsce ataku śmiechu zajęła senność. Oparłam się plecami o mur, a Daron stanął naprzeciw mnie.
   - Na prawdę nie jesteś zła?
   - Nie, bez obaw... To było nawet miłe.
   Uśmiechnęliśmy się do siebie. Włożyłam ręce do kieszeni i wciągnęłam nosem powietrze. Przypomniało mi się, jak Daron posłusznie odłożył bongo, gdy Serj spojrzał na niego groźnie. Biłam się z myślami, czy zapytać go o to. Byłam bardzo ciekawa, ale z drugiej strony wiedziałam, że to nie moja sprawa. Zacisnęłam dłonie w pięści i postanowiłam jednak zapytać.
   - Daron, mam do ciebie pytanie, ale jeżeli nie chcesz, nie musisz odpowiadać, to w końcu nie moja sprawa...
   - Śmiało. - zachęcił. Uśmiechnęłam się nerwowo.
   - Kiedy Serj na ciebie krzyknął, spodziewałam się, że mu odpyskujesz, a ty odłożyłeś to bongo tak bez słowa...
   Oparł się dłońmi o mur. Znalazłam się między jego ramionami.
   - To bardzo długa historia, ale jeżeli chcesz, opowiem ci ją.
   Pokiwałam głową. Uśmiechnął się i utkwił spojrzenie w mojej twarzy. Nie odrywając od niego wzroku czekałam, aż zacznie opowiadać.
   - Serja znam od dziecka. Miałem chyba osiem lat, gdy spotkałem go po raz pierwszy. On był już nastolatkiem i mimo, że, nie chwaląc się oczywiście, byłem mądrym dzieckiem Serj wiedział i rozumiał więcej niż ja. Imponował mi. Pamiętam, że byłem w niego wpatrzony, jak w święty obraz. Był osobą, która zawsze mnie rozumiała, mimo tego, że dzieli nas osiem lat. Komuś takiemu jak ja, jedynakowi, brakowało takiej osoby. Tym bardziej, że w domu nie miałem lekko.
   Przerwał, by zrobić głębszy wdech. Przymknął oczy na kilka sekund, po czym wznowił swoją opowieść.
   - Mój ojciec pił. Nie robił w prawdzie awantur, nie bił mnie ani mamy, ale pił dużo, to bywało uciążliwe. Dlatego, większość czasu spędzałem u Serja. Z resztą, sam proponował mi, bym do niego wpadał, gdy powiedziałem mu co się u mnie dzieje.
   - A twoja mama?
   - Była wykończona całą tą sytuacją. Chciała mi pomóc i starała się z całych sił, ale często jedyne, co była w stanie zrobić, to zamknąć się w łazience i płakać. Nigdy nie miałem jej tego za złe.
   Owinęłam rękami jego kark i przytuliłam go mocno. Nie odwzajemnił uścisku, jego dłonie ciągle były oparte o mur. Przytulił tylko swój policzek do czubka mojej głowy.
   - Przykro mi, że musiałeś tyle wycierpieć... Nie miałeś kolorowego dzieciństwa.
   - Nie da się zaprzeczyć. Kiedy miałem dziewięć lat, ojciec przechodził najgorszy okres. Prawie wcale nie trzeźwiał. Pamiętam pewną kłótnię, kiedy mama zagroziła ojcu, że jeżeli nie podda się leczeniu, odejdzie od niego, zabierając mnie ze sobą. Chciała wyjechać do Armenii. Wtedy, ojciec nie pił chyba dwa, może trzy tygodnie, a później koszmar wrócił.
   Puściłam go i oparłam się o budynek.
   - Nie jest ci zimno? - zapytał. Pokręciłam głową. - W dniu, w którym skończyłem dziesięć lat, ojciec powiedział, że ma dla mnie nietypowy prezent. Kiedy zapytałem go jaki, przytulił mnie i obiecał, że będzie się leczył i wyjdzie z nałogu. Dla mnie i dla mamy.
   Uśmiechnęłam się przez łzy.
   - Teraz rozumiesz, dlaczego czuję do Serja taki szacunek, prawda? Wiele dla mnie zrobił. Dał mi azyl, gdy w domu było źle.
   - Tak... Ale teraz między twoimi rodzicami wszystko jest w porządku?
   - Chyba nigdy nie było między nimi lepiej. - odparł uśmiechając się szeroko. Starł łzy z mojej twarzy. Zwiesił głowę i coś burknął pod nosem. 
   - Co?
   - Nie, nic, nic... Mówił ci już ktoś, że świetnie całujesz?
   Parsknęłam śmiechem, pesząc przy okazji gitarzystę. Opanowałam się najszybciej jak potrafiłam i pokręciłam przecząco głową.
   - Ty również. - odparłam uśmiechając się niepewnie.
   - Jednak coś cię męczy, mam rację?
   - Nic się przed tobą nie ukryje... - burknęłam. - Poczułam się źle, bo nie chcę, żebyś pamiętał mnie jako kolejną napaloną panienkę, która stale kombinuje jak dać się przelecieć swojemu idolowi.
   Zaskoczyła go moja bezpośredniość. Zamiast gapić się na mnie z otwartą buzią, zaniósł się śmiechem. Musiałam go uspokajać, bo z pewnością było go słychać kilka przecznic dalej.
   - Przepraszam... - wysapał, gdy udało mu się opanować. - Wiesz, jesteś pierwszą dziewczyną na mojej drodze, która się tym przejmuje. Otóż nie, nie pomyślałem tak o tobie ani ja, ani chłopaki. Gdybyście z twoją przyjaciółką były groupie, pewnie zaczęłybyście się do nas dobierać w barze, nie zwracając uwagi na to, że miejsce jest mało sprzyjające takiemu a nie innemu zajęciu.
   - Cieszę się, że nie wyszłam na puszczalską.
   Tym razem oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Daron objął mnie mocno w pasie. W tym momencie, całkowicie zapomniałam, że przestrzegałam Amelię przed takimi incydentami. Wyluzowałam się całkowicie i dałam się ponieść chwili.
   - Pomyślałem, że skoro oboje jesteśmy w tym tak dobrzy, dlaczego by nie zrobić małego replaya?
   - Masz kogoś?
   Chyba źle sformułowałam pytanie... Daron wyglądał tak, jakbym zaczęła się mu oświadczać, czy coś... 
   - Nie bój się! - potrząsnęłam nim. - Pytam dlatego, bo gdybyś całował się ze mną mając dziewczynę, byłbyś wobec niej świnią i skończonym dupkiem.
   Uśmiechnął się i westchnął głęboko.
   - Jestem sam jak ten palec.
   Wymieniliśmy uśmiechy i pocałowaliśmy się po raz drugi.
Jakiś czas później, pokój...
   - Gdzie wy byliście tyle czasu?! - zapytała Amelia biorąc mnie pod ramię i ciągnąc na bok. Widziałam, że ma idealny humor, co mnie bardzo cieszyło. Cmoknęłam z niezadowoleniem.
   - Daron opowiedział mi trochę o sobie. W końcu on jest lepszym źródłem informacji niż internet czy gazety, prawda? Widzę, że nie dajesz Serjowi chwili spokoju.
   - Mów co chcesz, Laura, ja swoje wiem. Poza tym, nie udawaj teraz przede mną takiej sztywnej. Widziałam jak Daron cię pocałował zanim wyszliście.
   Fuknęłam złowieszczo. Ame zadarła dumnie głowę dając mi do zrozumienia, że wygłupiłam się udzielając jej rad na temat Serja.
   - No co? - wzruszyłam ramionami. - Marysia mnie rozluźniła. Gdyby nie to, w życiu bym do tego nie dopuściła.
   Zaśmiała się krótko, ale za to bardzo głośno. Kiedy panowie zwrócili na nas uwagę, wyszczerzyła do nich swoje idealnie białe zęby, marszcząc uroczo nos.
   - Wiesz co? - zwróciła się do mnie zakładając mi włosy za ucho. - Dam ci radę... Skończ pieprzyć głupoty i zacznij tak jak ja, cieszyć się towarzystwem chłopaków. I spraw, by Daron nie wyobrażał sobie zostawienia ciebie tu samej.
   Spojrzałam na nią z politowaniem i chwilę później obie śmiałyśmy się do rozpuku.

1 komentarz:

  1. no, no, no, Laura i Amelia szanuję, tyle palić za pierwszym razem? spoczi...

    przestrogi Darona co do tego, aby rodzice Laury nie dowiedzieli się, że paliła marihuanę przypomniały mi jak sama śmierdziałam tytoniem po osiemnastce Pauliny :/ włosy, ciuchy, masakra...

    Daron nie miał pięknego i kolorowego dzieciństwa, to straszne... jego historia mnie poruszyła, dobrze, że spotkał Serja, który dał mu azyl...

    pierwszy pocałunek Darona i Laury jakoś zniosłam, okej, byli pod wpływem marihuany, wybacz im, ale drugi... O.o że co proszę?! no chyba sobie jaja robią...

    sama Laura przestrzegała Amelię przed angażowaniem się z Serjem, a sama co zrobiła? dwa razy całowała się z Malakianem, dwa razy!

    nie wybaczę jej tego mimo iż lubię Darona, ale moim zdaniem Laura powinna być z Paulem... yes, i know... :/

    a propos Paula... kiedy wieści z Berlina? xD

    pamiętaj, ja o wieściach z Berlina nie zapomnę :P będę ciągle o nie pytać, także tego przygotuj swoją cierpliwość, hehe... xD

    zapomniałam podziękować za komentarz na burn bitch, zatem dziękuję tu i teraz :*

    odcinek podobał mi się, jak każdy na tym opowiadaniu, życzę Ci morza weny w pisaniu nexta :*

    przeprasza za jakość tego komentarza :/ przy okazji zaspamię Ci, hehe... xD dodałam nowy wpis na: http://burn-bitch.blogspot.com/ zapraszam zatem ^^.

    OdpowiedzUsuń