Mogłam całkowicie świadomie przeanalizować to, co się stało. Pocałowałam się z Daronem. Dwa razy. Powinnam być na siebie wściekła, ale nie jestem. Chyba zaczynam nasiąkać charakterem mojej przyjaciółki. Kto z kim przystaje, takim się staje. Tak... Coś w tym jest.
- Proszę. - Daron wetknął mi w dłoń kartkę. Rozwinęłam ją. Zapisał swój numer telefonu i adres mailowy. - To na wypadek, jakbym nie zdążył ci zapisać przed koncertem. A tu, - podał mi drugą kartkę. - masz maile do Serja, Shavo i Johna. Chcemy być z wami w kontakcie, gdy wyjedziemy...
Uśmiechnęłam się słabo i rozłożyłam ręce. Przytuliliśmy się mocno. Gitarzysta pocałował mnie w dłoń i mrugnął go mnie. Wzięłam z wieszaka kurtkę i zarzuciłam niedbale na ramiona. Sprawdziłam godzinę. 6:38.
- Tylko pamiętaj, jedź w miarę wolno. - pouczył Bartka Shavo. - Niby już po wszystkim, ale ostrożności nigdy za wiele. Ame, Laura pilnujcie, by nie zasnął za kierownicą.
- Nie martw się, Bartuś jest w dobrych rękach. - powiedziała Amelia unosząc lewą brew.
- Tak... Chodźcie dziewczyny. - ponaglił nas Bartek. - Tata Laury jest zwariowany, pewnie za chwilę będzie dzwonił.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Pożegnaliśmy się życząc sobie kolorowych snów po czym wyszłam w towarzystwie moich przyjaciół z pokoju Darona.
Jakiś czas później, dom Amelii...
- Bartek chodź, odeśpisz trochę i dopiero później wrócisz do siebie. Przecież ty zasypiasz na siedząco, jeszcze coś ci się stanie...
Chłopak przystał na propozycję Amelii bez cienia sprzeciwu. Byłam zbyt zmęczona, by przebierać się w piżamę i brać prysznic. Runęłam jak długa na kanapę w salonie mojej przyjaciółki i zamknęłam oczy. Poczułam, jak ktoś kładzie się i opiera głowę o moje uda. Podniosłam głowę.
- Śpij, śpij. - szepnął Bartek. Mruknęłam "dobranoc" i straciłam kontakt z otoczeniem.
Południe...
Obudziło mnie natarczywe dzwonienie do drzwi. Zerwałam się na równe nogi, zrzucając przy okazji Bartka. Biedny miał minę, jakby zobaczył ducha, albo coś gorszego...
- Widzę, że wstaliście? - rzuciła Ame będąc w drodze do drzwi wejściowych. Jęknęliśmy z Bartkiem "noooo".
Usłyszałam, że moja przyjaciółka z kimś rozmawia. Zaklęłam i syknęłam do Bartka, że ma się szybko ogarniać, bo chyba rodzice Ame wrócili wcześniej. To, co zobaczyłam sprawiło, że zarówno ja, jak i Bartuś zapomnieliśmy jak się oddycha. Pisnęłam najgłośniej, jak tylko potrafiłam, a mój przyjaciel zawtórował mi siarczystym "o kurwa". Rozpędziłam się i wpadłam prosto w rozłożone ramiona Tilla.
- Nie mogłem już dłużej bez ciebie wytrzymać, kochanie. - szepnął mi do ucha i pocałował w czoło. Tak dobrze było znowu poczuć na sobie jego silne ramiona, usłyszeć mocny głos, spojrzeć w mądre, głębokie oczy.
- Till! Jak dobrze, jak dobrze! - chwyciłam w dłonie jego twarz. Jego oczy tak samo jak moje, były załzawione. - Tak bardzo cię kocham!
Usłyszałam chrząknięcie. Wychyliłam się zza Lindemanna i zobaczyłam Richarda oraz Christiana. Podbiegłam do nich. Chwycili mnie obaj i podnieśli. Przytuliłam się do nich z całych sił.
- Skąd wiedzieliście?! - pisnęłam podekscytowana.
- Rozmawiałem z twoimi rodzicami, z tłumaczem oczywiście. Podali mi twój adres. Przywitaliśmy się, a później Michał zamówił nam taksówkę na ten adres. - wyjaśnił Till.
- No dobrze, ale teraz jesteście bez tłumacza...
- Richard i twój ojciec dogadali się po angielsku.
- No dobrze, ale teraz jesteście bez tłumacza...
- Richard i twój ojciec dogadali się po angielsku.
- Moi kochani. - kiwnęłam na Tilla. Przejął mnie z rąk chłopaków, po czym całą trójką uściskaliśmy się ze wszystkich sił. Odsunęłam się na jeden krok i zapoznałam Amelię i Bartka z połową Rammstein.
- To dla was. - powiedział Till i wyciągnął w stronę moich przyjaciół zdjęcia zespołu z autografami i dedykacjami. Oboje mieli miny, jakby zobaczyli coś bardzo strasznego. Parsknęliśmy śmiechem.
- Pomyśleliśmy, że dotrzymamy wam towarzystwa na koncercie. - odezwał się Reesh.
- No tak, ale pewnie na bilety nie ma już co liczyć... - wtrącił Flake. Uśmiechnęłam się chytrze. Wyciągnęłam telefon i karteczkę z numerem Darona. Wystukałam tekst wiadomości: "Witaj, Daron to ja, Laura. :) Jak się czujecie? Mam małe pytanie... Moi przyjaciele z Rammstein wpadli z wizytą, czy jesteście w stanie załatwić im wejście na Wasz koncert?"
- Za chwilę dostanę odpowiedź. - poinformowałam i usiadłam na kolanach Tilla.
- Widzę, że zaprzyjaźniliście się z naszymi kolegami po fachu. - powiedział Richard uśmiechając się od ucha do ucha. Pokiwałam głową na boki. Amelia cała w skowronkach pobiegła przygotować kawę, natomiast Bartek rozmawiał z Christianem.
Mój telefon odezwał się nagle. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni. Porównałam wyświetlony numer z tym zapisanym na kartce i uśmiechnęłam się.
- Cześć, Laura! - usłyszałam po drugiej stronie. - Czujemy się całkiem dobrze, a wy?
- Nie narzekamy. Jesteśmy tylko trochę niewyspani.
- No tak... Słuchaj mnie uważnie. Jest cały zespół?
- Nie, tylko trzy osoby.
Mruknął pod nosem i krzyknął coś do chłopaków. Usłyszałam w tle głos Johna. Czekałam cierpliwie na odpowiedź Darona.
- Zrobimy tak... Niech przyjadą z wami pod hotel w dzień koncertu.
- No dobrze, ale będą oglądali występ zza kulis?
- Dlaczego?
- Daron, ich tu wszyscy znają. Wyobrażasz sobie, co by się działo, gdyby ich rozpoznali?
- Cholera, nie pomyślałem o tym... Dobrze, niech będzie tak, jak mówisz. - westchnął. - Słuchaj... Pojutrze jest koncert... Dasz się namówić na spotkanie? Na przykład jutro?
Zatkało mnie. Zorientowałam się, że Richard podsłuchuje moją rozmowę. Skarciłam go spojrzeniem. Pokazał mi język i uformował z palców dłoni serce. Wyciągnęłam w jego stronę fucka. Udał oburzonego, lecz sekundę później cmoknął mnie w skroń.
- Zaskoczyłeś mnie. - odpowiedziałam. - Nie musisz się w tym czasie przygotowywać do koncertu?
- Dadzą sobie radę beze mnie, nie musisz się o to martwić.
- Skoro tak mówisz... To co, o osiemnastej pod Kongresową?
- Idealnie. W takim razie do zobaczenia jutro?
- Tak, do jutra.
Rozłączyłam się. Wszyscy pili już kawę, tylko moja była nietknięta. Uśmiechnęłam się głupio i wzięłam do rąk kubek.
- Z kim się umawiałaś na jutro? - zapytała Amelia. W jej głosie było tyle triumfu, że niewiele brakowało, a zaczęłaby się unosić w powietrzu.
- Z Daronem. - odpowiedziałam niechętnie.
- Łoo, to nasz Paul ma zerowe szanse! - ryknął Reesh. Flake i Till szturchnęli go. Rzuciłam im pytające spojrzenie. Lindemann wzruszył ramionami.
- Twoi obecni tu bracia obstawiali procentowe szanse na reaktywację waszego związku z Paulem. - wyjaśnił Till. - Ale z tego co widzę, szanse wynoszą zero procent, zgadłem?
Kiwnęłam głową.
- Ale Daron nie ma z tym nic wspólnego. - żachnęłam się. Ame poklepała mnie po plecach z miną, jakby chciała powiedzieć " mhm, ta, oczywiście.".
- To dla was. - powiedział Till i wyciągnął w stronę moich przyjaciół zdjęcia zespołu z autografami i dedykacjami. Oboje mieli miny, jakby zobaczyli coś bardzo strasznego. Parsknęliśmy śmiechem.
- Pomyśleliśmy, że dotrzymamy wam towarzystwa na koncercie. - odezwał się Reesh.
- No tak, ale pewnie na bilety nie ma już co liczyć... - wtrącił Flake. Uśmiechnęłam się chytrze. Wyciągnęłam telefon i karteczkę z numerem Darona. Wystukałam tekst wiadomości: "Witaj, Daron to ja, Laura. :) Jak się czujecie? Mam małe pytanie... Moi przyjaciele z Rammstein wpadli z wizytą, czy jesteście w stanie załatwić im wejście na Wasz koncert?"
- Za chwilę dostanę odpowiedź. - poinformowałam i usiadłam na kolanach Tilla.
- Widzę, że zaprzyjaźniliście się z naszymi kolegami po fachu. - powiedział Richard uśmiechając się od ucha do ucha. Pokiwałam głową na boki. Amelia cała w skowronkach pobiegła przygotować kawę, natomiast Bartek rozmawiał z Christianem.
Mój telefon odezwał się nagle. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni. Porównałam wyświetlony numer z tym zapisanym na kartce i uśmiechnęłam się.
- Cześć, Laura! - usłyszałam po drugiej stronie. - Czujemy się całkiem dobrze, a wy?
- Nie narzekamy. Jesteśmy tylko trochę niewyspani.
- No tak... Słuchaj mnie uważnie. Jest cały zespół?
- Nie, tylko trzy osoby.
Mruknął pod nosem i krzyknął coś do chłopaków. Usłyszałam w tle głos Johna. Czekałam cierpliwie na odpowiedź Darona.
- Zrobimy tak... Niech przyjadą z wami pod hotel w dzień koncertu.
- No dobrze, ale będą oglądali występ zza kulis?
- Dlaczego?
- Daron, ich tu wszyscy znają. Wyobrażasz sobie, co by się działo, gdyby ich rozpoznali?
- Cholera, nie pomyślałem o tym... Dobrze, niech będzie tak, jak mówisz. - westchnął. - Słuchaj... Pojutrze jest koncert... Dasz się namówić na spotkanie? Na przykład jutro?
Zatkało mnie. Zorientowałam się, że Richard podsłuchuje moją rozmowę. Skarciłam go spojrzeniem. Pokazał mi język i uformował z palców dłoni serce. Wyciągnęłam w jego stronę fucka. Udał oburzonego, lecz sekundę później cmoknął mnie w skroń.
- Zaskoczyłeś mnie. - odpowiedziałam. - Nie musisz się w tym czasie przygotowywać do koncertu?
- Dadzą sobie radę beze mnie, nie musisz się o to martwić.
- Skoro tak mówisz... To co, o osiemnastej pod Kongresową?
- Idealnie. W takim razie do zobaczenia jutro?
- Tak, do jutra.
Rozłączyłam się. Wszyscy pili już kawę, tylko moja była nietknięta. Uśmiechnęłam się głupio i wzięłam do rąk kubek.
- Z kim się umawiałaś na jutro? - zapytała Amelia. W jej głosie było tyle triumfu, że niewiele brakowało, a zaczęłaby się unosić w powietrzu.
- Z Daronem. - odpowiedziałam niechętnie.
- Łoo, to nasz Paul ma zerowe szanse! - ryknął Reesh. Flake i Till szturchnęli go. Rzuciłam im pytające spojrzenie. Lindemann wzruszył ramionami.
- Twoi obecni tu bracia obstawiali procentowe szanse na reaktywację waszego związku z Paulem. - wyjaśnił Till. - Ale z tego co widzę, szanse wynoszą zero procent, zgadłem?
Kiwnęłam głową.
- Ale Daron nie ma z tym nic wspólnego. - żachnęłam się. Ame poklepała mnie po plecach z miną, jakby chciała powiedzieć " mhm, ta, oczywiście.".
Popołudnie...
Siedziałam między Tillem a Richardem na moim łóżku, a fotel obok zajmował Flake. Gadaliśmy jak nakręceni.
- Co z Oliverem? - zapytałam w końcu.
- Wszystko z nim w jak najlepszym porządku. - zapewnił Till. - Był wściekły, że nie może przyjechać z nami, został mu ostatni tydzień terapii.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę... Więc po jego autograf musieliście jechać do Schwerina?
Pokiwali głowami. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Podejrzewam, że reszta towarzystwa była w niemałym szoku, kiedy powiedzieliście, że chcecie do mnie przyjechać?
- No, Paul to nawet powiedział, że jesteśmy zdrowo pokopani. - wtrącił nieśmiało Flake. Parsknęłam śmiechem.
- Mądry się odezwał...
- Wiesz co, Lauri? Olej go, nie przejmuj się tym, co gada. - powiedział do mnie Richard. - Ja obczaję tego Darona i jeżeli okaże się w porządku, to wiesz...
Spojrzałam na niego mrużąc oczy. Uniósł lewy kącik ust w zadziornym uśmieszku. Richard i Amelia powinni się zaprzyjaźnić. Byliby chyba najlepiej dobraną parą przyjaciół na świecie.
- Następny... - złapałam się za głowę. - O co wam wszystkim chodzi?
- Nie unoś się, chcą dobrze. - odezwał się Till. - Z resztą, ja też pooglądam sobie Darona.
Zanim zdążyłam wyrazić swoje zdanie na temat odległości, jaka dzieli mnie i gitarzystę Systemu, oberwałam poduszką w głowę. Porwałam tą, leżącą nieopodal mnie i już po chwili mój pokój przerodził się w pole bitwy. Kilka minut później, z jednej z poduszek zaczęły uciekać pióra, co sprawiło, że zrobiła się sceneria podobna do tej, którą często widzi się w filmach. Na to wszystko, wszedł mój tata.
- Oj, ludzie... - westchnął i strącił z nażelowanych włosów pióro. - Mama przygotowała pyszną kolację, chodźcie.
- A ty teraz będziesz się tak czesał? - zapytałam wskazując jego włosy.
- A co? Twojej matce się podoba, ja również uważam, że wyglądam szałowo. - poprawił fryzurę. - No, chodźcie!
Ruszyłam za tatą do kuchni. Tam, czekały na nas talerze z tostami. Usłyszałam, jak za mną Reesh z głośnym siorbnięciem powstrzymał ślinę, która wręcz ciekła z jego ust. Till skarcił go krótkim "trochę kultury" po czym usiedliśmy do stołu.
__________________
Schneiderowa_95, dla Ciebie. :*
__________________
Schneiderowa_95, dla Ciebie. :*
łomatkooskaczęstochowska!!! aaa...!!! aż się rozbeczałam jak małe dziecko ze szczęścia...
OdpowiedzUsuńnigdy bym nie przypuszczała że zrobisz taką niespodziankę :)
jakie to słodkie :3 kurcze, też bym tak chciała żeby moi idole, których notabene wcześniej bym oczywiście poznała, wpadli do mnie, ch*j że nie mu mnie zbyt dużo miejsca ale jak to mówią, polak potrafi, hehe... xD
na początku bałam się czytać, bo nie wiedziałam o jaką niespodziankę może chodzić a tutaj proszę! połowa Rammsteina postanowiła odwiedzić Laurę ^^.
wiem, że pozostali nadal mają żal do Laury :( no trudno, nie ma w życiu różowo...
mimo to i tak jestem bardzo,bardzo, bardzo zadowolona że chociaż część R+ się pojawiła <3
no, Laura awansowała u mnie od ostatniego odcinka... te bilety, tzn wejście na koncert Systemu dla Rammstein, piękny gest xD
i know, że skupiłam się tylko na tym fragmencie, tzn wizyta członków R+ u Laury... :/
żeby nie było to ja cały odcinek przeczytałam, nie tylko ten fragment :P ogółem rozdział zajebisty, jak każdy poprzedni zresztą, hehe.. xD
poza tym ja nadal czekam na wieści z Berlina, chyba domyślasz się o jakie wieści mi chodzi *chytry uśmiech*
morza weny na pisanie 43. odcinka moja droga :*
a! zapomniałam podziękować za dedykację, tak mnie ta niespodzianka zbałamuciła...
ps: wybacz, że komentarz jest słabej jakości, ale kompletnie nie wiem co mam pisać. tak mnie zaskoczyłaś tą niespodzianką, że masakra...
ps2: Pan Michał <3