Poczułam, że w dalszym ciągu jestem pod wpływem. Mimo to, musiałam czymś przepłukać usta. Zauważyłam butelkę wody obok Paula. Na czworakach dobrnęłam do niego. Delikatnie wyjęłam spod jego ręki butelkę i zrobiłam kilka małych łyczków. Odłożyłam wodę. Nie miałam już siły, by wracać na moje miejsce na kanapie, więc zwinęłam się w kłębek nieopodal Paula i zamknęłam oczy.
***
Kiedy obudziłam się po raz drugi, czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Wcale nie chciało mi się wstawać, ale pomyślałam, że muszę się ogarnąć, zanim chłopcy śpią. Nie mogą przecież zobaczyć mnie w takim stanie...
Oparłam się na siedzisku fotela, by nie zaliczyć upadku i poczułam coś ciepłego i delikatnego pod palcami. Po kilku długich sekundach zorientowałam się, że trzymam dłoń Paula. Zerknęłam na siebie. Byłam szczelnie okryta kocem.
- Proszę śpioszku - podał mi kubek z parującą herbatą. - Obudziłaś się ostatnia. Przykryłem cię, kiedy spałaś. Poranki są już dość chłodne, byłaś zmarznięta.
- Dziękuję... - zwiesiłam głowę, by ukryć przed nim twarz. On jednak podłożył wskazujący palec pod moją brodę i skierował moją głowę ku górze.
Poczułam się źle.
- Rozmazałaś się, o tu i tu... Tutaj też.
Paul beztrosko dotykał mojej twarzy w miejscach, w których mój makijaż uległ zniszczeniu. Na koniec rzucił coś, że pierwszy raz widzi dziewczynę, która wygląda pięknie nawet będąc na mocnym kacu, zaczerwienił się i popędził do kuchni.
Skoro Paul uważa, że wyglądam pięknie, to chyba mogę dołączyć do reszty. W drzwiach kuchni momentalnie napadł mnie Richard.
- Cześć, pijaku! - uściskał mnie mocno. - Jak tak mogłaś po dwóch piwach odlecieć?!
- Bo ja zawsze byłam abstynentką. Poza tym, Reesh ja do cholery wypiłam 2 litry piwa naraz!
Chłopcy zaczęli się śmiać, na co ja pokazałam im język. Duszkiem wypiłam gorącą wprawdzie herbatę i z głośnym westchnieniem oparłam się o beżową ścianę. Nieśmiało podszedł do mnie Paul szurając nogami.
- Gdybyś chciała się odświeżyć, możesz śmiało korzystać z łazienki.
- Czytasz w moich myślach.
- Chodź, dam ci potrzebne rzeczy.
Łazienka Paula jest malutka. Maluteńka. Mój kolega otwierał szafkę po szafce i wyciągał różne rzeczy.
- Będziesz brała prysznic?
- Chciałabym, ale nie mam tu nic na przebranie. Tylko ogarnę twarz i włosy i pogonię Tilla byśmy się zbierali.
- Ok... Tak, tutaj masz czysty ręcznik do twarzy, mydło... Poczekaj sekundę.
Wyszedł i po chwili słyszałam jak wbiega po schodach. Zanim wrócił, zdążyłam zmyć makijaż, a raczej jego pozostałości. Od razu poczułam się lepiej.
Odłożyłam ręcznik na bok i zaczęłam poprawiać kucyka, gdy ponownie rozległo się dudnienie i już po chwili stał przede mną Paul.
- Pomyślałem, że wolałabyś mieć na sobie coś czystego.
To mówiąc podał mi swoją koszulkę. Spojrzałam na siebie. Faktycznie, moja bluzka była poplamiona.
- Dziękuję, Paul.
Mrugnął do mnie i zostawił mnie samą.
***
- Till, błagam, powiedz, że masz tabletki na kaca!
- A co? Nietęgo się czujesz?
- Żebyś wiedział... I przestań się ze mnie śmiać!
Poklepał miejsce obok. Usiadłam, a on objął mnie swoim niedźwiedzim ramieniem. Zaczęliśmy planować dzień. Nie byłam przekonana do pomysłów Tilla. Chciałam po prostu przespać cały dzień. Czułam się fatalnie.
- A to co?
Zerknęłam na siebie. Pomyślałam, że faktycznie źle ze mną. Po kąpieli zamiast przebrać się w któryś z nowych, pięknych ciuchów, które kupił mi Till ja założyłam... Bluzkę Paula.
- To jest bluzka Paula. Pożyczył mi.
- Coś ten nasz Landers się wysila.
Zmieniłam pozycję. Usiadłam po turecku, twarzą do Tilla.
- Co masz na myśli?
- No wiesz... Kocyk, herbatka i te sprawy.
- O co ci chodzi? A z resztą... Muszę iść wyprać Paulowi koszulkę, bo wpadnie po nią wieczorem.
- Ciekawe... Będzie się fatygował specjalnie po głupią koszulkę...
Widząc jego uniesione brwi i zadziorny uśmieszek od razu zrozumiałam o co chodzi. Posłałam mu tylko buziaka i udałam się do łazienki.
***
Nawet pizza, którą zamówiliśmy na obiad nie wyleczyła mnie z kaca całkowicie. Huczało mi w uszach, a głowa wciąż bolała. Till oglądał jakiś program w telewizji, a ja siedziałam obok niego i opierałam głowę na jego ramieniu. Nagle, wyrósł przed nami Richard.
- Naucz się zamykać drzwi, ktoś cię kiedyś okradnie!
- Naucz się pukać. Co tym razem?
Reesh prychnął.
- Nie bądź opryskliwy... Poza tym ja do Laury, od ciebie nic nie chcę. Przespacerujemy się?
- Daj jej spokój, Reesh, patrz w jakim jest stanie.
Choć było mi go żal, bo widziałam, że posmutniał, gdy Till kazał mu się ode mnie odczepić, musiałam niestety odmówić. Faktycznie, byłam nie do użytku. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, Till poszedł otworzyć, a ja "spłynęłam" po oparciu kanapy i zastygłam w bezruchu. Usłyszałam histeryczny krzyk Paula "co jej się stało?!" i już po chwili klęczał przy mnie.
- Kac morderca nie ma serca - westchnął Till. - Może byś się tak przywitał z kumplami?
Paul przywitał się z Lindemannem, ale kiedy uściskał przyjacielsko Richarda, zrobiło mi się cieplej na sercu. Zebrałam się w sobie i zmieniłam pozycję na siedzącą.
- Chcesz wstać? - zapytał Paul.
- Tak, muszę oddać ci koszulkę. Uprana, wyprasowana. Prasowaniem co prawda zajął się Till, bo ja nie miałam sił.
- Nie musiałaś.
- Ale chciałam.
Jak prawdziwy dżentelmen podał mi ramię. Wsparłam się na nim i poszliśmy w stronę "mojego" pokoju. Wzięłam z komody koszulkę i podałam Paulowi.
Jako podziękowanie, cmoknął mnie w policzek. No, może trochę przesunął się w stronę ust. No ok... Cmoknął mnie w prawy kącik ust. Jakaś dziwna siła kazała mi rozchylić wargi. Poczułam, że mój towarzysz robi to samo.
- Hej, Laura Till k... - Richard zamilkł. - ... kazał ci powiedzieć, że znalazł coś na kaca...
- Mhm, już tam idziemy do was.
Landers coś burknął pod nosem, pogłaskał mnie po plecach i zmył się.
- A gdzie Paul?
Till znienacka wszedł do pokoju.
- Musiał już iść.
Paul przywitał się z Lindemannem, ale kiedy uściskał przyjacielsko Richarda, zrobiło mi się cieplej na sercu. Zebrałam się w sobie i zmieniłam pozycję na siedzącą.
- Chcesz wstać? - zapytał Paul.
- Tak, muszę oddać ci koszulkę. Uprana, wyprasowana. Prasowaniem co prawda zajął się Till, bo ja nie miałam sił.
- Nie musiałaś.
- Ale chciałam.
Jak prawdziwy dżentelmen podał mi ramię. Wsparłam się na nim i poszliśmy w stronę "mojego" pokoju. Wzięłam z komody koszulkę i podałam Paulowi.
Jako podziękowanie, cmoknął mnie w policzek. No, może trochę przesunął się w stronę ust. No ok... Cmoknął mnie w prawy kącik ust. Jakaś dziwna siła kazała mi rozchylić wargi. Poczułam, że mój towarzysz robi to samo.
- Hej, Laura Till k... - Richard zamilkł. - ... kazał ci powiedzieć, że znalazł coś na kaca...
- Mhm, już tam idziemy do was.
Landers coś burknął pod nosem, pogłaskał mnie po plecach i zmył się.
- A gdzie Paul?
Till znienacka wszedł do pokoju.
- Musiał już iść.
***
Było już grubo po 2 w nocy. Patrzyłam się w sufit i na białym tle widziałam twarz Paula Landersa. Był uśmiechnięty. Obróciłam się na bok. Wpatrywanie się w targane wiatrem gałęzie drzew nic nie dało. Tam też go widziałam.
Niemożliwe było to, że się w nim zakochałam. Przecież tak na prawdę to go nie znałam. Nie byłam też chyba zauroczona... Nie wiem, co w nim było takiego... Czułam przy nim zupełnie co innego niż przy Tillu.
Tillowi od pierwszego dnia zaufałam,czego do tej pory nie potrafiłam wytłumaczyć. Czułam się tak, jakby był moim starszym bratem. A Paul?
Paul to był ktoś, z kim mogłabym śmiać się i płakać, oglądać filmy, szaleć na motorze, albo po prostu słuchać ciszy. To był po prostu Paul. Nie potrafiłam tego lepiej określić.
***
Przez całonocne rozmyślanie o Landersie rano byłam totalnie nieprzytomna. Till kilka razy mnie szturchał, bym nie wpadła do miski z płatkami.
- Jak się dziś czujesz? - pogłaskał mnie czule za uchem.
- Doooooooobrze - ziewnęłam - Jestem tylko niewyspana. Nie mogłam spać.
- Coś się stało?
- Nie...
Wróciłam do jedzenia. Widziałam, że Till mi się przygląda, ale ja swój wzrok wbiłam w płatki. Nie chciałam tłumaczyć się z nieudanego pocałunku z Paulem, o którym mój "opiekun" na pewno już wiedział od Richarda.
Po śniadaniu oświadczyłam Tillowi, że dziś zamierzam ponowić poszukiwanie pracy.
- Najpierw musimy pojechać do Paula.
- Po co?
- Zobaczysz...
Półgodziny później...
Kiedy przekroczyliśmy próg domu Paula, poczułam się... Dziwnie. Powitał nas gospodarz. Z Tillem przybił "żółwia" a mnie uściskał i pocałował w dłoń.
W salonie chłopcy siedzieli wyprostowani jak na apelu w podstawówce. Przywitałam się z każdym i usiadłam na oparciu fotela, na którym siedział Flake.
- Więc droga Lauro. - zaczął Doom. - Paul wczoraj wpadł na pewien pomysł. Obgadaliśmy go i doszliśmy do wniosku, że jest świetny. Oprócz tego, pozwoli nam zacieśnić więzy z tobą, bo jesteś naprawdę świetną dziewczyną.
Bąknęłam ciche "dziękuję"
- Ja proponuję, by Paul poinformował o tym Laurę, w końcu sam to wymyślił. - wtrącił Olli.
- Ma rację. - poparł go Flake.
Paul podszedł do mnie, uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi.
- Laura... Ostatnio, gdy prosiłem cię o strzyżenie zaskoczyłaś mnie.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Zrobiłaś idealną fryzurę przy użyciu tych gównianych nożyczek Tilla. Dlatego chciałem... Chcieliśmy ci zaproponować, byś została naszą stylistką fryzur.
Wybałuszyłam na niego oczy. Później, zlustrowałam resztę zespołu. Każdą twarz z osobna.
- Byłabyś odpowiedzialna za fryzury koncertowe, te do sesji, wywiadów...
Rzuciłam się na Paula. Uściskałam go najmocniej jak potrafiłam. Był to notabene pój pierwszy, śmiały gest w stronę Landersa. Chwyciłam jego twarz w dłonie i pocałowałam w czoło. Później wyściskałam każdego po kolei.
- Kocham was, obiecuję, że zrobię wszystko, byście zawsze wyglądali perfekcyjnie.
Kątem oka dostrzegłam, że Paul był delikatnie mówiąc zaskoczony tym, co zrobiłam. Mrugnęłam do niego. Posłał mi "powietrznego całusa".
zacznę do początku :)
OdpowiedzUsuńjak ja dobrze znam to uczucie sahary w buzi xD
druga pobudka Laury była słodka - sama bym taką chciała mieć ^^.
Paul pożyczający swoją koszulkę Laurze - mjodzio <3
PRASUJĄCY TILL?! O.o wow... chciałabym to widzieć ^^.
Laura zakochała się w Paulu - ja to wiem i Ty też xD
DOOM <3 - komentarz zbyteczny, jego osoba wystarczy w zupełności <3
no i najlepsze na deser :) nasz kochany Pawełek wpadł na bardzo dobry pomysł z tym, żeby zatrudnić Laurę jako ich stylistkę :) już nie mogę się doczekać, jak będzie się bawić ich włosami ^^. szkoda, że wtedy Krzysiu nie miał loćków... :(
ale hasło: "gówniane nożyczki Tilla" bije wszystko xD
to tyle :) dla mnie rozdział jest przeuroczy, przecudowny, przekochany <3 <3 <3 można się w nim zakochać <3
do następnego! weny, duuużo weny :*