- A ja chciałem ci zanieść do łóżka... - skrzywił sie - Przepraszam, Lauri.
- Przestań, Till. - podeszłam do niego, przytuliłam i pocałowałam w skroń - Podawaj jedzonko, a ja zrobię kawę.
Chciało mi się śmiać z jego smutnej miny, ale nie chcąc go jeszcze bardziej dobijać, powstrzymałam się.
Tak jak przypuszczałam, Till nie mógł odmówić sobie drażnienia się ze mną. Każda drobna, nieszkodliwa uszczypliwość miała w tle osobę Paula Landersa.
- Panie Lindemann, jeżeli jeszcze raz rzuci pan jakimś hasełkiem o Paulu, to będę musiała się na pana obrazić o dzisiejszy incydent.
- Przecież ja żartuję tylko... Naprawdę cieszę się, że jesteś z Paulem, to wbrew temu co zobaczyłaś drugiego dnia bardzo porządny chłopak.
- Jestem, nie jestem... - pokręciłam widelcem w jajecznicy - Dobrze wiesz, że nie możemy się z tym zbytnio obnosić, dopóki nie okaże się o co tak naprawdę chodzi Richardowi... Paul ci mówił, co Kurspe mu nagadał?
- Tak. Lauri, co tu ma się okazywać. Nie robiłby takich rzeczy, gdybyś mu się nie podobała. Coś czuję, że ci dwaj nie będą chcieli odpuścić.
Wyobraziłam sobie Paula i Richarda kłócących się. I to o co... Nigdy nie uważałam się za osobę, o którą mogliby rywalizować mężczyźni. Nie byłam nadzwyczaj piękna, raczej przeciętna. Moje życie nie było nigdy przebojowe. Patrząc z perspektywy czasu było po prostu nudne. Co więc Paul we mnie widzi? A co widzi Reesh?
Wtedy dotarło do mnie, że nie mogę pozwolić na to, by ci dwaj znowu zaczęli drzeć ze sobą koty. Z drugiej strony nie chciałam pozostać z Paulem w układzie czysto przyjacielskim. Musiałam zadać sobie podstawowe pytanie. Co jest w tym momencie dla mnie ważniejsze? Moje pragnienie bycia z Paulem, czy chęć uchronienia Rammstein przed kolejnym kryzysem? Chyba wiem, co zrobię. Ale jak ja powiem to Tillowi? Co powiem Paulowi?
Nie wiadomo kiedy, po policzku spłynęła mi łza i z cichuteńkim pluskiem wpadła do kubka z kawą. Till w ułamku sekundy był obok mnie.
- Nie płacz, kochana, wszystko się jakoś poukłada, damy radę, zobaczysz.
- Till, ja muszę stąd wyjechać, jak najprędzej.
Jego wielka dłoń zastygła na moim ramieniu. Drugą ręką dotknął mojego policzka i nakierował moją głowę tak, bym była zmuszona patrzeć mu w oczy, co w tym momencie nie było łatwe.
- Wyjechać? Lauri, nie mów tak nawet.
- Muszę. Nie chcę narażać Rammstein na kolejny konflikt. Zrozum, Till... Czasami trzeba zrobić coś trudnego, by było lepiej. Przecież możemy się kontaktować, możesz mnie odwiedzać kiedy tylko będziesz miał na to ochotę.
- Lepiej? Nic nie będzie lepiej. Złamiesz Paulowi serce. Złamiesz mi serce. Doom się załamie.
- Doom?
- Zaczarowałaś go do tego stopnia, że ciągle powtarza, że jesteś jego nową, małą siostrzyczką.
Till tak śmiesznie odegrał Christopha, że uśmiechnęłam się przez łzy.
- Mi też będzie ciężko was opuszczać. Cała wasza szóstka jest grupą świetnych chłopaków, ale Till... Muszę. Nie widzę innego wyjścia.
- Jeszcze dziś złożę Kruspemu wizytę i walnę go tak mocno, że miesiąc będzie nosił limo pod swoim pięknym oczkiem.
- Till, pogrzało cię?! Znaczy... nie możesz! Obiecałeś, że Reesh nic się nie dowie!
Westchnął, posadził mnie na kolanach i przytulił do siebie. Wtuliłam głowę w jego tors. Zegar cykał cicho. Może odmierzał moje ostatnie chwile tutaj?
- Ja wiem, że ty masz tam w Polsce tatę, ale... - zaciął się. Przycisnął mnie mocniej do siebie. - Ale od kiedy cię zobaczyłem pierwszy raz, kiedy wtedy, resztkami sił wyszeptałaś pomóż mi... Poczułem się wtedy za ciebie odpowiedzialny, poczułem się tak, jakbyś była moją córką.
Nie odpowiedziałam. Zaskoczył mnie mimo tego, że ostatnio dało się wyłapać w jego oczach taką ojcowską troskę.
- Miałem kiedyś córkę. - jego spojrzenie zrobiło się mętne - Miała na imię Amelia i była pięknym dzieckiem. Kiedy rozwiodłem się z jej matką, spotykałem ją dwa-trzy razy w tygodniu. Zabierałem ją na spacery, bawiłem się z nią... Była najważniejszą istotą w moim życiu. Pół roku po naszym rozstaniu, Amelia miała roczek. Wtedy, moja eks żona znalazła sobie nowego faceta. Mój kontakt z córką urywał się coraz bardziej. Nie wiedziałem co się dzieje, moja była za każdym razem mówiła, że albo akurat wychodzi gdzieś z małą, albo coś innego było powodem, dla którego nie mogłem spotkać się z własnym dzieckiem. Czekałem cierpliwie. Teraz wiem, że to był największy błąd w moim życiu... Pewnego dnia była zadzwoniła cała rozhisteryzowana. Krzyczała, że Amelia nie żyje... Od razu pojechałem do jej domu. To, co tam zobaczyłem... Ten widok do dziś prześladuje mnie, gdy zamknę oczy... Moje dziecko, moja śliczna Melly leżała na podłodze, cała zakrwawiona... Krzyczałem, żądałem wyjaśnień. Wtedy z ich sypialni wyszedł ten jej facet. Pijany. Powiedział, że nie lubi gdy bachor beczy, kiedy on próbuje spać. Moja reakcja była natychmiastowa. Rzuciłem się na niego, zaczęliśmy się szamotać. Mimo tego, że był pijany, pozostawał dość silny i zwinny. Pchnąłem go w końcu z całych sił i... - przerwał, by wziąć głęboki wdech - już po chwili leżał na ziemi. Nachyliłem się nad nim i biłem gdzie popadnie. Chciałem, by odpowiedział za to, co zrobił mojemu dziecku. Po chwili dotarło do mnie, że okładam trupa... On już nie żył. Rozwalił sobie głowę o jakiś ostry przedmiot. Cała sprawa znalazła swój finał w sądzie. Potraktowano mnie nadzwyczaj łagodnie, gdyż działałem pod wpływem silnych emocji. Dostałem zawiasy. Ale najgorszy był widok mojego maleństwa w białej trumience... Była cała posiniaczona... Od tego wydarzenia minęło już 12 lat. - spojrzał na mnie - Teraz już wiesz, dlaczego cię tak traktuję...
Patrzyłam na niego i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. To, co przed chwilą mi powiedział było... straszne. Straszne, tragiczne. Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów. Pogładziłam go po policzku i mocno objęłam za szyję.
- Jesteś moim tatusiem numer dwa. Nie powiem, że jest mi przykro, bo to bardzo banalne... Powiem tylko, że jesteś wspaniałym, silnym mężczyzną i za to cię cenię.
Pocałował mnie w czubek głowy.
- Moja mała...
***
Siedziałam w sali prób i przysłuchiwałam się jak chłopcy ćwiczą przed koncertem. Rozgrzewałam dłonie na kubku z kawą. Akustyka wprawdzie nie była profesjonalna, ale mimo to, słuchało się ich bardzo przyjemnie. Po półgodzinnym graniu prawie całkowicie zapomnieli o mojej obecności. Całkowicie oddali się muzyce. Wtedy jeszcze przyjemniej się ich oglądało. Po jakimś czasie zrobili sobie przerwę.
- I jak ci się podoba? - zapytał Olli zdejmując bas.
- Bardzo. Widać w was taką pasję i zaangażowanie, że aż miło popatrzeć.
- A ty grasz na czymś?
- Niestety nie.
- To jeśli chcesz, ja mogę pouczyć cię gry na basie. Jestem przekonany, że szybko opanujesz ten instrument.
Zastanowiłam się chwilę. W sumie to dlaczego nie, mogę spróbować.
- Ok, kiedy zaczynamy?
- Od przyszłego tygodnia?
- Idealnie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Pierwszy raz miałam okazję na dłużej pogawędzić z Oliverem. Świetny z niego chłopak. Trochę poopowiadał mi o sobie. Ma na swoim koncie kilka przykrych przeżyć. Stara się jednak nie tracić pogody ducha.
Doskoczył do nas Doom.
- Nie podrywać mi tu mojej księżniczki! - cmoknął mnie w policzek.
- Krzysiu jak zawsze na posterunku. - zachichotałam widząc jego zdziwione spojrzenie. - Christoph, to po polsku Krzysztof. Zdrobniale, Krzysiu.
- Kr... Ksz... Krzysztof? - powtórzył łamiąc sobie język.
- Tak. Oliwier, Ryszard, Krystian, Paweł. - wymieniałam polskie odpowiedniki ich imion wskazując na nich by wiedzieli, o kim mówię.
Próbowali powtórzyć po mnie. Szło im... dość dobrze.
- A ja?
- Niestety, imię Till nie ma polskiej formy. Ale i tak cię kocham.
Wyszczerzył się.
I powrócili do gry. Paul, tak jak się umawialiśmy, trzyma mnie przy reszcie na dystans. Chyba nawet aż za bardzo... Wyglądał dosłownie tak, jakby bał się odezwać do mnie. Ale może to i lepiej...
Jakiś czas później...
- To co, może zjemy coś razem? Zapraszam do mnie.
Pomysł Flake'a okazał się strzałem w dziesiątkę. Choć z drugiej strony... Bałam się o co tym razem chłopcy pokłócą się podczas jedzenia.
- To mówisz, że Olli będzie cię uczył grać na basie? - zapytał Paul i dyskretnie pogłaskał moją dłoń.
- Tak, od przyszłego tygodnia. - odparłam z uśmiechem.
Kątem oka dostrzegłam, że idący nieopodal nas Richard uśmiecha się pod nosem.
udało mi się opanować potok łez, ale nadal cicho płaczę... :'(
OdpowiedzUsuńboże, historia Tilla była straszna, wzruszyła mnie a coś takiego ciężko dokonać w moim przypadku, bo ja wzruszyłam się tylko wtedy, kiedy coś jest naprawdę strasznego... a to było okropne... boże, teraz mam przed oczami Amelię w trumnie... nie zasnę... śmierć zawsze mnie wzrusza, zwłaszcza dziecka...
to już wiem, dlaczego Till tak traktuje Laurę ^^.
nigdy nie lubiłam basu, ale basistów - tak ^^. Olli i Mike Dirnt <3 może dlatego nie przepadam za tym instrumentem, gdyż nie gra on pierwszych skrzypiec w zespole, ale jego obecność jest bardzo istotna gdyż... a nie wiem ^^. bas musi być i basta! nie gram na niczym dlatego nie wiem dokładnie jaką rolę ma bas ^^.
(ps: sama nie rozumiem co napisałam o tym basie ale dobra ^^.)
Christoph - tutaj nie muszę się wypowiadać - słodycz sama w sobie <3
biedny Till - jego imię nie ma odpowiednika wśród imion polskich
no i został Pawełek ^^. ach, on jest taki słodki i to dyskretne pogłaskanie dłoni Laury, mrrr... <3
ach i Reesh -.-' no cóż, on mnie wkurza... zazdrosna małpa...
dobra, jeszcze krystian został ^^ boże, zawsze zapomnę ^^.
czyżby Flake gotował?! wow ^^. ciekawe co? pewnie siebie a Till będzie śpiewał: Meeein Teeeil !!! hehehe xD
nie musisz przepraszać że rozdział jest krótki - jest cudowny :*
to tyle, czekam na nexta.! weeeny kochana, duuużo weeeny :**
No przeczytałam wszystkie rozdziały i stwierdzam, że to opowiadanie jest zajebiste! Naprawdę. Bardzo spodobało mi się również dlatego, że kocham Rammstein! :)
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania: Laura ma zostać! Ma mieszkać z Tillem i dotrzymywać mu towarzystwa :D
I również się wzruszyłam nad opowieścią Tilla, to straszne.
Tak więc życzę weny i jeśli chciałabyś pogadać o Rammstein czy innych zespołach, whatever to możesz pisać do mnie na gg: 44959336 ^^