27.08.2013

6. "Szansa"

Ten sam wieczór...
   Wyciągnęłam z DVD płytę z filmem, a Till siedział na kanapie i ocierał łzy, które uronił podczas śmiechu. Schowałam krążek do pudełka, a następnie wzięłam do rąk cztery płyty z filmami i podeszłam do Tilla rozkładając je przed nim jak wachlarz.
   - Nie psujmy sobie humorów, dawaj komedię.
   Umieściłam płytę w odtwarzaczu i nacisnęłam przycisk "play". Jednym susem zajęłam miejsce obok Tilla, a on, jak to miał w zwyczaju objął mnie ramieniem.
   - Podziałało?
   Nie bardzo wiedziałam, co Lindemann ma ma myśli. 
   - Co miało podziałać? - zapytałam wtulając głowę w jego bark.
   - Noo... Strój, który ci zaproponowałem na randkę z Paulem.
   - To nie była randka! - oburzyłam się - Ot, przyjacielski spacer. - poczułam na sobie jego spojrzenie, które zapewne było pełne niedowierzania, ale zignorowałam to. - Ale jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, był zachwycony.
   - No spróbowałby nie...
Półtorej godziny później...
   Gdy byliśmy już z Tillem w piżamach, spotkaliśmy się w kuchni. Usiadłam na krześle, oparłam łokcie o blat stołu, a brodę oparłam na wewnętrznej części dłoni.
   - To co? Po szklance ciepłego mleka i idziemy spać?
   - Tak. Jutro muszę wcześniej wstać, Doom obiecał mi, że pokaże mi stroje na wasz najbliższy koncert.
   Odezwał się dzwonek do drzwi. Wymieniliśmy z Tillem zdziwione spojrzenia. Włożyłam nasze mleko do mikrofalówki i usiadłam na blacie. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam Richarda.
   - Richard, my się już dziś trzeci raz widzimy!
   Nie wyczuł totalnie ironii w moim głosie, gdyż podszedł i jak zawsze mocno mnie uściskał.
   - Chciałbym z tobą porozmawiać... - zerknął znacząco na Tilla - w cztery oczy.
   Lindemann mrugnął do mnie i poszedł na górę. Wyciągnęłam szklanki z mlekiem z mikrofalówki. Reesh w mgnieniu oka porwał jedną i duszkiem wypił zawartość.
   - A-aha... O czym chciałeś pogadać?
   - O tobie i Paulu.
   - Co?!
   - Musisz coś wiedzieć.
   - Okej...  Tylko w miarę możliwości streszczaj się, nie mogę dziś siedzieć do późna.
   - W takim razie przejdę do sedna. Laura, uważaj na Paula, błagam cię. Nie daj się omamić jakimiś słodkimi słówkami, czy tym jego uśmiechem, na który leci tyle kobiet. Ty myślisz, że który z nas ma po kilka kobiet na noc po każdym koncercie? Tak, Paul! Wabi je wszystkie tak jak ciebie teraz, później zrobi, co ma do zrobienia i zostawi! Poza tym, on przecież już był żonaty! Jestem przekonany, że to z jego winy to małżeństwo się rozpadło! Laura, - chwycił mnie mocno za ramiona - opamiętaj się, póki możesz.
   Stałam tak i wybałuszałam na niego oczy. 
   - Nie wiem, czy chodzi o późną porę, czy jestem po prostu głupia, że nie rozumiem, ale Richard, do cholery o co ci chodzi?
   - Znam go i widzę jak on na ciebie patrzy. Jako lojalny przyjaciel ostrzegam cię, byś nie musiała cierpieć.
   - Oczywiście dziękuję za troskę, - poklepałam go po plecach - ale pozwól, że sama poznam lepiej Paula, bym mogła wyrobić sobie o nim zdanie.
   - Obiecaj mi coś.
   - Co konkretnie?
   - Że nie dasz sobie zrobić krzywdy.
   Jego rozbrajająca mina sprawiła, że nie mogłam się powstrzymać, by go nie przytulić.
   - O to nie musisz się martwić, będę ostrożna.
   Przyglądnął mi się, krzyknął Tillowi "narazie" i poszedł. Zastygłam w jednej pozycji na dłuższą chwilę. Przeanalizowałam kilkakrotnie słowa Kruspego. Wyobraziłam sobie przedstawioną przez niego sytuację. Paul, a wokół niego pełno pięknych kobiet, które przyszły na koncert nie po to, by posłuchać jego muzyki, ale po to, by dostać się za scenę, do Paula. Tego Paula, którego do tej pory uważałam za faceta idealnego.
   Racja, groupies to jeden z elementów życia gwiazd muzyki. Z drugiej strony nie mogłam wyobrazić sobie Landersa, który za dnia spędza ze mną czas, a wieczorem wyczynia takie rzeczy, które powodują, że robi mi się niedobrze.
   Spojrzałam na pustą szklankę po mleku. Umyłam ją, nalałam jeszcze raz i włożyłam do mikrofalówki.
   Po chwili szłam już na górę z dwoma szklankami. Zapukałam do drzwi sypialni Tilla. Kiedy usłyszałam "proszę" weszłam do środka.
   - Co tam u Richarda?
   - Aaa, nic nowego. Przyszedł... przypomnieć, że jutro porywa mnie Doom. - skłamałam.
   - Czasami odnoszę wrażenie, jakby on był z jakiejś innej planety.
   - Ta... - westchnęłam ciężko - Idę spać.
   Cmoknęłam nadstawiony przez Tilla policzek i powlokłam się do mojego pokoju.
***
   Punktualnie o 9:30 donośne pukanie wypełniło cały dom. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam uśmiechniętego Christopha. Porwał mnie na ręce i okręcił się kilkakrotnie wokół własnej osi.
   - Till! Porywam naszą księżniczkę do mnie, będziemy oglądać stroje i wymyślać fryzury.
   - Trochę boję się powierzać ci opiekę nad Laurą. - zachichotał
   - Ej, ej! Chciałam wam przypomnieć, że mam 19 lat!
   - Co z tego? Obiecałem twoim rodzicom, że będę się tobą opiekował. 1-0, moja droga.
   Pokazałam mu język i objęłam za szyję Dooma. Kiedy w końcu postawił mnie na ziemię, ruszyliśmy przed siebie. 
   - Nie martw się, mieszkam blisko.
   Mruknęłam ciche "ok".
   - Księżniczko, co się stało?
   Nie chciałam mu mówić. Nie chciałam mówić tego nawet Tillowi. Bałam się, że z tego mogłoby wyjść jakieś nieszczęście, że chłopcy zaczęliby się kłócić... Wolałam sama wszystko przemyśleć i wybrać odpowiednie wyjście. Miałam dwa. Poznać bliżej Paula i przekonać się, co będzie dalej, lub uwierzyć w rzekomą troskę Richarda i odpuścić. Wydaje mi się, że pierwsze rozwiązanie będzie najodpowiedniejsze. Christoph przytulił mnie do siebie.
   - Możesz nic nie mówić, ja to szanuję. Niemniej jednak martwi mnie twoja smutna mina. Za każdym razem, kiedy cię widywałem byłaś uśmiechnięta i radosna. Może po prostu masz zły dzień, albo coś się stało, tylko nie chcesz tego teraz nikomu opowiadać...
   Ostatnie zdanie powiedział bardziej do siebie, niż do mnie. I faktycznie, miał rację. Nie chciałam dzielić się z nikim tym, co powiedział mi Reesh na temat Paula. 
   - Coś mi się wydaje, ze będzie mi się z tobą dobrze współpracowało, Schneider.
   Zdobyłam się na delikatny uśmiech, co bardzo zadowoliło perkusistę.
   Faktycznie, Christoph mieszka dosłownie 5 minut drogi od domu Tilla. Otworzył przede mną drzwi i zaprosił do środka. Weszliśmy do kuchni. Na stole momentalnie wylądował talerzyk z ciasteczkami.
   - Kawa, herbata, woda, sok, kakao, piwo?
   - Mocna, czarna, kawa.
   - Robi się, księżniczko.
   Po włączeniu czajnika i wsypaniu kawy do kubka, Doom popędził gdzieś i rzucił tylko "zaraz wracam". Po krótkiej chwili był z powrotem, nie dając mi szansy na zastanowienie się nad moim obecnym dylematem. 
   W progu kuchni zobaczyłam stertę czegoś srebrnego, błyszczącego, a spod spodu wystawały nogi Dooma. Rzucił owe "coś" na krzesło i wtedy zobaczyłam go w całej okazałości.
   - Proszę, oto nasze stroje. Pooglądaj sobie.
   Podeszłam do sterty ubrań i przejrzałam każde dokładnie. Były ciężkie, błyszczące... Industrialne. Kiedy wzięłam do rąk coś najcięższego, pod czym prawie się ugięłam, Christoph pomagając mi uporać się z... No właśnie, co to właściwie jest?
   - To płaszcz, który Till zakłada kiedy gramy "Rammstein" - wyjaśnił Doom - O, tu i tu - wskazał ramiona - Będzie ogień.
   - Jak to?
   - No, po prostu... Till płonie na scenie - wyjaśnił z uśmiechem.
   - Tak po prostu.
   - Owszem. My się ognia nie boimy, wręcz przepadamy za nim. 
   - Zdążyłam to zauważyć po opowieściach Tilla, które serwował mi "na dobranoc"
   Roześmiał się dźwięcznie i zalał moją kawę. Postawił kubek przede mną mówiąc "proszę, księżniczko".
   Rozmawialiśmy chwilę na temat fryzur na zbliżający się koncert. Tylko z Ollim nie było problemu. Trudno zrobić fryzurę, kiedy ktoś jest po prostu łysy.
   Ustaliliśmy, że najlepiej będzie, jak ich włosy będą wyglądały tak jak normalnie z tą różnicą, że będą pokryte srebrnym sprayem koloryzującym. 
   - No. Oliverowi się machnie brodę i będzie ok.
   Przybiliśmy sobie piątki.
Chwilę później...
   Doom oczywiście nie zgodził się, bym wracała sama. Podał mi ramię i powędrowaliśmy z powrotem do Tilla. Dzień był chłodny. Kiedy byliśmy już prawie na miejscu, z domu Lindemanna wyszedł Paul. Kiedy nas zobaczył, momentalnie podbiegł.
   - Jak dobrze, że cię widzę, Laura!
   Doom chrząknął.
   - Ciebie też, stary. 
   - No... Ok, oddaję cię w dobre ręce, księżniczko. Do zobaczenia.
   Cmoknął mnie w policzek i oddalił się w stronę swojego domu.
   Landers chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zdążyłam tylko krzyknąć Tillowi "wróciłam". 
   Posadził mnie na łóżku i kucnął naprzeciw mnie.
   - Rozmawiałem z Richardem.
   Zamarłam. Jestem ciekawa co jemu naopowiadał.
   - Gadał coś, że mam tobą nie manipulować, dać ci spokój, bo jesteś młoda, a ja cię zepsuję i takie tam. Powiedział, że między nami powinna być tylko przyjaźń, że już raz byłem żonaty i to pewnie przeze mnie małżeństwo z Nikki się rozpadło i takie tam...
   - Ale... Przepraszam bardzo, dlaczego on mówi ci kim masz być dla mnie? I dlaczego wtrąca się w powód twojego rozwodu?
   - Nie wiem, ale chyba się domyślam. 
   Nie dokończył od razu. Najpierw uważnie mi się przyjrzał, a później mnie pocałował. Zupełnie inaczej jak wczoraj. Delikatnie, powoli. Trwało to dobre pięć minut. Kiedy odsunął swoją twarz od mojej, westchnął ciężko i zwiesił głowę. 
   - Mi się wydaje, że on się w tobie zakochał, Laura.
   - Dlaczego cię tak to smuci?
   - Bo nie jesteś mi obojętna. Jesteś piękną, wspaniałą dziewczyną, o której myślę na okrągło i bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania mimo tego, że prawie się nie znamy.
   Poczułam, że moje policzki płoną. Chwyciłam dłonie Paula.
   - To może dajmy sobie szansę nie słuchając Richarda?
   - A co, u ciebie też był?
   - Tak, ale przypominał mi tylko o tym, że dzisiaj Doom miał pokazać mi wasze stroje koncertowe.
   Poczułam się źle, że go okłamałam, ale nie chciałam, by się pokłócili. Nie po to ich godziłam, by znów mieli rzucać w siebie mięsem.
   - Na prawdę chcesz dać mi szanse?
   - Tak. - ścisnęłam mocniej jego dłonie - Ale nie obnośmy się z tym z początku, ok?
   - Nasza słodka tajemnica?
   - Tylko nasza.
   Paul usiadł obok mnie i przytulił tak mocno, ze na chwilę straciłam oddech. Poczułam się cudownie. Czułam się bardziej kobieco, gdy widziałam jak Paul na mnie patrzy, jak chłonie wzrokiem każdy centymetr mojego ciała. Kiedy powiedział mi, że nie wyobraża sobie funkcjonowanie beze mnie mimo to, że prawie cale się nie znamy, coś we mnie pękło. 
   Do tej pory broniłam się przed Landersem, jakoś odrzucałam od siebie myśl o tym, że mógłby być moim mężczyzną. Ale dziś, kiedy powiedział to, co powiedział, diametralnie zmieniłam zdanie. Mimo ostrzeżeń Richarda postanowiłam dać mu szansę. A nóż okaże się, że to jest mężczyzna na którego czekałam?
   - Zauroczyłaś mnie. Nie wyobrażam sobie tego, że ktoś mógłby cię zabrać...
   - Nie zamierzasz pozwalać na to Richardowi?
   - Nigdy.
   Pocałował mnie kolejny raz. Tym razem nakrył nas Till.
   - I tyle by było z naszego sekretu. - roześmiałam się.
   - Spokojnie, Paul zwierzał mi się ze swojego zauroczenia tobą. Nikomu nic nie powiem. Jeśli Reesh naprawdę się w tobie zakochał, to ich konflikt mógłby powrócić, a tego nie chcemy przecież.
   - Jesteś kochany. 
   Mrugnął do mnie i poszedł do siebie. 
Następnego dnia...
   - Jak dziś się czuje nasza księżniczka?
   Schneider jak zawsze miał świetny humor. Stanęłam za krzesłem na którym siedział. Kiedy odchylił głowę, cmoknęłam go w czoło.
   - Czuję się idealnie, a co u ciebie?
   - Wszystko dobrze. - chwycił mnie za nadgarstki i pociągnął je tak, że moje przedramiona spierały się na jego barkach. Oparłam brodę o jego głowę. - Till zaprosił mnie na mecz. Obejrzysz z nami?
   - Raczej nie... Nie przepadam za piłką, poza tym, umówiłam się dziś z rodzicami na Skype.
   - Ach, rozumiem. 
   - W związku z tym, będę uciekać. Miłego oglądania.
   Pomachali mi, a ja pobiegłam na górę.
   W trakcie rozmowy do pokoju wbiegli Till i Doom przekrzykując się, pozdrawiali rodziców. Mama i tata śmiali się, a ja przetłumaczyłam, że mają pozdrowienia i zaproszenie tu, do nas.
   Moja mama perfekcyjnie podsumowała sytuację z chłopakami.
   - Jak ty wytrzymujesz z takimi wariatami na co dzień?
   - Nie wiem, mamusiu.
   Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

2 komentarze:

  1. omomom <3 jak dużo mojego Ksysia <3 zazdroszczę Laurze tych chwil z Doomem ^^. sama bym tak chciała, żeby mnie przytulił... jego osobę zostawię sobie na koniec :P

    Rysiek nam szaleje, nie ma co -.- nie lubię go przez to, że chce zniszczyć "związek" (bo jeszcze nie są oficjalnie razem, nie? ^^.) Laury i Paula

    troskliwy Till <3 uwielbiam go takiego, myślałam, że on coś będzie czuł do Laury, ale jednak nie, traktuje ją jak swoją córkę, bo siostrę to trochę przesadzone ^^.

    Pawełek jak zawsze słodki, urodzony, kochany i aż mi rak epitetów na jego określenie, "cud, miód i orzeszki" ^^. coś czuję, że będzie ciekawie jeśli będzie z Laurą a Rysiek się o tym dowie... aż się boję myśleć...

    no i nasz kochany Ksysiek <3 ach, miłości ty moja i słodyczy w jednym, takie tam moje ochy i achy w kierunku tego pana ^^. no ale do rzeczy xD jak on mówi "księżniczka" do Laury to aż mi sie cieplutko na serduszku robi <3 to musi być słodkie xD poza tym jego scena jak wchodzi do kuchni obładowany ich strojami że tylko nogi mu widać, ach.... rozpływam się ^^. a jak wyjaśnił Laurze o co chodzi z tym płaszczem naszego Tillosława to mało nie udusiłam się śmiechem, serio "My się ognia nie boimy, wręcz przepadamy za nim." - tak tak, obie to wiemy po ich koncertach :)

    a! znów bym zapomniała :) Olli, rozwaliłam mój system ^^. "Tylko z Ollim nie było problemu. Trudno zrobić fryzurę, kiedy ktoś jest po prostu łysy." - i tyle w temacie pana basisty ^^.

    dobra, kończę bo się tak rozpisałam, że hohoho... ^^. z niecierpliwością czekam na następny odcinek ^^.

    weny kochana, weny i to duuuużo! :**

    ps: to musiało być zabawne jak Till i Doom wpadli do pokoju i krzyczeli pozdrowienia dla rodziców Laury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mała poprawka ^^. Olli, rozwaliłaś mój system... wybacz, mój mały błąd, za szybko piszę i potem robię błędy xD

      Usuń