- I co, dali się przekonać?
- Tak. Bardzo dziękują za zaproszenie i jak tylko znajdą czas, przyjadą.
Rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim delikatnie mówiąc nieporządek. Dopiero teraz, w czwarty dzień mojego pobytu tutaj zauważyłam, jaki wszędzie był bałagan.
Till natomiast nic sobie z tego ni robił. Leżał rozwalony na kanapie i zmieniał kanały. Nie po to, by znaleźć jakiś ciekawy program. Ot, nie wiedział co ma ze sobą począć. Stanęłam przed nim i podparłam się pod boki.
- Coś się stało? - zapytał patrząc na mnie beztrosko.
- Owszem. Wstań proszę i rozejrzyj się wokół.
Niechętnie, ale wstał. Popatrzył. Wzruszył ramionami. I ponownie się położył.
- Ale tak konkretnie, Laura, to o co ci chodzi?
- Till, błagam, nie osłabiaj mnie! - zagrzmiałam. - Przecież tu jest totalny syf. Wstawaj, jak razem zaczniemy to ogarniać, to w pół godzinki się wyrobimy.
Patrzył na mnie spojrzeniem zbitego psa. Poczułam się taka wielka i silna, gdy stałam przed nim, i spoglądałam na niego z góry. Nie przypuszczałam, że przy nim można się poczuć kimś dominującym.
Moja duma gdzieś się ulotniła, gdy Lindemann wstał.
Znów to ja byłam tą malutką istotką.
- W sumie... Teraz mam powód, by się starać trzymać porządek. - spojrzał na mnie znacząco i oddalił się w stronę kuchni. Zastanowiłam się chwilę nad tym co przed chwilą usłyszałam.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałam przyglądając się mu badawczo. Miałam taki dar, dzięki któremu wiedziałam, kiedy pod jakąś wypowiedzią kryje się drugie dno.
- Nie, dlaczego?
- A, nic. Tak tylko pytam.
Myślał, że mnie oszuka. Nie ze mną te numery. I tak to z niego wyciągnę.
Sprzątanie szło nam sprawnie. Till był ciekaw życia w Polsce. Pytał o wiele i zachwalał nasz narodowy specjał - bigos. Kiedy zaproponowałam, że mogę mu kiedyś zrobić, mało nie dziękował mi na kolanach. Byłam w szoku, ile radości może człowiekowi dać bigos.
Nagle, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzysz, Lauro? Mam brudne ręce.
Podeszłam do drzwi i naciskając klamkę pociągnęłam je do siebie. Na progu stał Paul. Na czubku głowy miał cienką, bawełnianą czapkę, ciężkie, wysokie buty, czarne spodnie z łańcuchem przy kieszeni, białą koszulkę na ramiączkach i lekki, czarny sweter. Mimowolnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha widząc go.
- Mogę wejść?
- Poczekaj... Till! Czy Paul może wejść?!
Lindemann wychylił się zza ramy drzwi kuchennych ze zdziwioną miną.
- A dlaczego nie?
- No wiesz, to nie mój dom, wolę zapytać kogo mogę wpuszczać, kogo nie.
Till teatralnie udał, że strzela sobie w skroń i zniknął w kuchni. Paul zachichotał i przekroczył próg. Przytulił mnie na powitanie. Mimo, że był niski, pozostawałam od niego dość sporo mniejsza. W końcu mierzę tylko 155 cm. Krótką chwilę stałam jak kamienny filar. Kiedy się ocknęłam, objęłam Paula w talii.
- Kawy, herbaty, soku? Może coś zjesz?
- Nie, nie. Kochana jesteś, ale ja przyszedłem was tylko zaprosić do mnie dziś wieczorem.
- Impreza? - Till wyszedł z kuchni z szatańskim uśmiechem zacierając ręce.
- Zero wódki, Till. - pogroził mu palcem młodszy kolega. - Nie będziemy rozpijać Laury przecież.
Prychnęłam.
- Mam 19 lat. Nie wiem jak tu, ale w Polsce oznacza to pełnoletność, więc nie możesz mi odmówić waszego świetnego piwa.
Uśmiechnął się. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- Dobrze. - zgodził się. - Piwo może być. To co? Widzę was dziś o 20:00 u mnie? Reszta też będzie.
- Chwileczkę, Landers. Z jakiej to okazji?
- Pomyślałem, że skoro mamy nową koleżankę...
Objął mnie ramieniem. Biła od niego jakaś taka dziwna energia... Zupełnie inna niż ta, którą czułam przy Tillu.
- ... to może wypadałoby zrobić jakiś wieczorek zapoznawczy? Poznamy się bliżej, fajnie spędzimy czas. Bo zakładam, że nie zamierzasz urywać z nami kontaktu?
Jego twarz była tak blisko, że widziałam jego tęczówki w całej okazałości. Każdą ciemną kropkę na jego twarzy, która za niedługo wydostanie się na zewnątrz pod postacią zarostu. Mimo jego 27 lat, jego buzia miała coś z chłopca. Takiego małego i słodkiego.
- Oczywiście, że nie. - odpowiedziałam.
- No myślę. - przyciągnął mnie bliżej siebie i pogładził po biodrze. - Ok, będę uciekał. Muszę jeszcze kupić kilka rzeczy. Do zobaczenia.
Pomachał Tillowi, a mnie przelotnie cmoknął w skroń. Lekko oszołomiona obróciłam się w stronę Tilla.
- No co? Kontynuujemy, panie Lindemann, kontynuujemy.
- Ale jak to?
- Co jak to? Jeszcze naczynia i śmieci do kosza.
- Ale przecież wieczorem jedziemy do Paula! Musisz się przygotować i w ogóle...
- Till, jest dopiero 15. U Paula mamy być o 20.
Mimo jęków, narzekania i udawania obrazy udało mi się zmusić go do dokończenia porządków. Kiedy wszystko było pięknie posprzątane, stanął obok mnie i kiwnął zadowolony głową.
- Tak porządnie to tylko ja mogłem posprzątać.
Szturchnęłam go pięścią w ramach żartów i poszłam znaleźć odpowiednie ciuchy na imprezę u Paula.
***
Jest świetnie. Chyba tak mogę to określić. Na początku byłam trochę zdystansowana. Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji. Sześciu facetów i jedna ja. Na szczęście, udało mi się przełamać i po półgodzinnym "oswajaniu się" byłam już całkowicie rozluźniona. Jak na spotkaniu AA siedzieliśmy w kółeczku i po kolei opowiadaliśmy o sobie. Z tą różnicą, że my mogliśmy pozwolić sobie na piwo.
- Cześć, mam na imię Laura, mam 19 lat i przyjechałam z Polski w celu podjęcia pracy jako fryzjerka. Interesuję się książkami, muzyką i oczywiście moim zawodem, dziękuję.
Ukłoniłam się i usiadłam z powrotem na ziemi. Przyszła kolej na Paula.
- Cześć, jestem Paul, mam 27 lat...
- I jesteś malutki!
Komentarz Tilla wywołał salwę śmiechu. Sam Paul zaczął chichotać. Richard wstał ze swoim kuflem. Dał nam znak, byśmy również podnieśli tyłki z podłogi.
- Ok, skoro już wszyscy wiemy kto jest kim, proponuję wznieść toast za Laurę, gdyż dzięki niem zrozumiałem, że lubię Landersa mimo tego, że jest małym, wrednym pasożytem.
- Ave! - krzyknął Christoph i zdrowo upił z kufla oblewając się przy tym.
Następnym punktem programu było jedzenie. Byliśmy wszyscy ciekawi co nasz kolega upichcił. Oliver był przerażony. Kiedy Till stwierdził, że coś, co Paul właśnie nakładał ładnie pachnie, Flake stwierdził, że Lindemann i tak pochłonie wszystko, co mu do rąk wpadnie.
Weszłam po cichu do kuchni i z zamiarem odwdzięczenia się, z znienacka wbiłam Paulowi palce między żebra. Obrócił się, a ja puściłam mu oko.
- Zemsta jest słodka. Co tam masz dobrego? - zerknęłam ponad jego ramieniem na kuchenny blat.
- Ciasto z truskawkami i galaretką.
- No dobra. Kupiłeś mnie.
Zwinnym ruchem podkradłam jeden kawałek i odgryzłam spory kęs. Byłam w szoku. Tak pysznego ciasta chyba nigdy nie jadłam. Paul domyślił się, że mi smakuje. Wystarczyło, że zobaczył mój błogi uśmiech.
- Jesteś brudna o, - zdjął wierzchem palca wskazującego masę z mojego kącika ust. - o tu.
- Wybacz. - zaczerwieniłam się. - Nie mogłam się powstrzymać.
- Cieszę się, że ci smakuje.
Staliśmy tak naprzeciw siebie i milczeliśmy. Podniosłam ostrożnie głowę. Paul cały czas mi się przyglądał. Najdelikatniej jak się dało pogładził moją dłoń. Przesunął ręką po nadgarstku, przed przedramię, ramię, aż jego dłoń swą podróż zakończyła na mojej łopatce.
- Fajnie, że pogodziłaś mnie z Richardem.
- Oj tam... To nic takiego. Cieszę się, że się dogadujecie.
Przyciągnął mnie do siebie. Był tak blisko, że czułam jak bije jego serce. Pachniał znowu słodko. Miał gorący oddech.
Na tą scenę do kuchni wszedł Richard. Odskoczyliśmy od siebie z Paulem.
- No, chodźcie bo głodni jesteśmy!
Zerknęłam na Paula, ale on uciekł wzrokiem. Wzięliśmy tacę z ciastem i wróciliśmy do reszty.
nie mam się do czego przyczepić, gdyż rozdział jest genialny ^^.
OdpowiedzUsuńzacznę od początku ^^.
sprzątający Till? wow O.o chcę to zobaczyć ^^. sama jestem straszną bałaganiarą, moje biurko jest tak zawalone gazetami, książkami i różnymi innymi rzeczami, że biurka nie widać ^^.
Laura nie musi się bać, 6 facetów i ona sama? ja bym na jej miejscu skakała z radości ^^.
Schneider oblewający się piwem - cudowny widok dla mych oczu *.* dla mnie mógłby się zawsze oblewać czymkolwiek - i tak byłby piękny <3
stwierdzenie Flake'a, że "Lindemann i tak pochłonie wszystko, co mu do rąk wpadnie" spowodowało, że się popłakałam i musiałam lecieć po chusteczki higieniczne xD
coś wyczuwam na linii Laura - Paul, hmmm... czyżby miłość? zobaczymy w swoim czasie xD
wredny Rysiek, czy on musiał im przerywać tak piękną chwilę? zabiję dziada, zabiję, poćwiartuję i ugotuję... a potem podam Tillowi, który ją zje, pochwali i poprosi o dokładkę xD
jednym słowem rozdział cudowny <3 zakochałam się w nim ^^. chcę takich więcej :)
do następnego! weny życzę, duuużo weny :*