26.08.2013

5. "Spacer"

   Minął tydzień, od kiedy dowiedziałam się, że będę prywatną stylistką zespołu Rammstein. Do tej pory ciężko mi w to uwierzyć. Jestem szczęśliwa, że chłopcy postanowili ze mną współpracować. Kiedy zadzwoniłam do rodziców, by się pochwalić, byli bardzo zadowoleni, że spełnia się moje marzenie, a mianowicie praca nad włosami sławnych osób. 
   Przez ten czas, bardzo zżyłam się z Tillem. Zaczęłam go nawet traktować jak starszego brata, którego notabene nigdy nie miałam. Till również obdarzył mnie zaufaniem i braterskim uczuciem. Bardzo lubię te wieczory, kiedy siedzimy na kanapie i oglądamy filmy. Mogę wtedy oprzeć głowę na jego silnym ramieniu i poczuć się bezpiecznie. Prawdę mówiąc, incydent, który miał miejsce w pierwszy dzień mojego pobytu w Niemczech pociągnął za sobą coś dobrego. Dzięki temu poznałam Tilla i Richarda i Dooma o Christiana i Olliego, no i oczywiście Paula.
   Mimo, że nigdy nie lubiłam stać przy garach, tym razem było to dla mnie czystą przyjemnością. W salonie czekało sześciu głodnych mężczyzn, a ja uwijałam się w kuchni przy kuchence. Postanowiłam dać im to, co kochają w Polsce najbardziej - bigos.
   - Zapraszam, panowie!
   Każdy wziął do ręki talerz i rzucili się w stronę kuchni. Ustawili się w kolejce. Czułam się, jakbym była kucharką w wojskowej stołówce. Za każdą nałożoną porcję dostałam słówko "dziękuję" i całusa w policzek. 
   Oparłam się o ramę drzwi kuchennych i przyglądałam się jak chłopaki pałaszują. Serce aż rosło w piersi, gdy widziałam ich zadowolone buzie.
   - Będę cię nosił na rękach do końca życia, a nawet dłużej za to cudo.
   - Olli, wystarczy mi to, że ci smakuje, to dla mnie największa radość.
   - Smakuje? Dziewczyno, czegoś tak dobrego nigdy nie jadłem.
   Till ze zniesmaczoną miną patrzył, jak Richard z pełnymi ustami komentuje obiad. Stłumiłam śmiech i wróciłam do kuchni. Postawiłam na blacie siedem kubków, do każdego wrzuciłam torebkę herbaty i włączyłam czajnik. 
   - Richard, do cholery! - usłyszałam po chwili - Zamknij się jak jesz, bo przez twoje nieszczelne uzębienie pryskają na mnie fragmenty jedzenia, które przed chwilą żarłeś mlaszcząc z resztą przy tym jak świnia!
   - Till, wyluzuj.
   - Zamknij się powiedziałem! Podstawowe zasady kultury się kłaniają. 
   Ktoś rąbnął pięścią w stół. Wychyliłam się ostrożnie. Zobaczyłam, że Paul stoi z miną, jaką miał pewien seryjny morderca w filmie, który oglądałam wczoraj z Tillem.
   - Albo obaj zamkniecie gęby, albo wypierniczać na taras!
   - Ty próbujesz rządzić się w moim domu, Landers? - zagrzmiał Till.
   Stanęłam ponownie w progu kuchni i chrząknęłam. Wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie. Uniosłam znacząco brwi.
   - Nie przejmuj się - uspokoił mnie Flake. - Tak wygląda prawie każdy nasz wspólny obiad. Wiesz, Richard ma tendencję do mówienia z pełnymi ustami, plując przy tym siebie i wszystkich wokół, a to z kolei działa na Tilla jak czerwona płachta na byka.
   - Ty! Chudy! - Reesh złowieszczo machnął widelcem w stronę Christiana.
   - Taka prawda, Kruspe. Chodź, pomogę ci przynieść herbatę.
   Udałam się w towarzystwie Flake'a do kuchni. Wspólnymi siłami przynieśliśmy herbatę do salonu. Paul z kolei pomógł mi pozbierać talerze. Kiedy ja myłam, Paul wycierał i chował do szafki.
   - Żałuj, że nie widziałeś swojej miny, kiedy opieprzałeś Tilla i Richarda. - zachichotałam.
   Mrugnął do mnie i schował ostatni talerz do szafki. 
   - Tak sobie pomyślałem, może wyjdziemy dziś wieczorem na spacer? Oglądałem prognozę pogody, wieczór ma być jednym z cieplejszych w tym miesiącu.
   - Jasne, bardzo chętnie.
   Uśmiechnął się serdecznie.
   - Ty, rambo! - krzyknął z salonu Doom - Nie podrywaj naszej stylistki!
   - Zazdrościmy, panie Schneider?
   - Oczywiście - Doom podbiegł do mnie i mocno przytulił. - Poza tym, Lauri, już niebawem czeka cię egzamin.
   - Egzamin?
   - Tak. Otóż, - Christoph stał za mną, obejmował moje ramiona i kiwał sobą i mną na prawo i lewo. - za tydzień gramy koncert w pewnym klubie industrialnym. W związku z tym, twoje zadanie polega na wyczarowaniu na naszych głowach fryzur równie industrialnych, jak ten klub.
   - Muszę jeszcze obejrzeć wasze stroje, bym mogła wymyślić odpowiednie fryzury.
   - Co tylko sobie zażyczysz.
   ***
   Till siedział obok mnie i przyglądał się jak się maluję. 
   - Przepraszam, może to nie moja sprawa, - zaczął kulawo Till - ale wybierasz się gdzieś?
   Byłam ciekawa jak zareaguje.
   - Owszem, Paul zaprosił mnie na spacer. - odparłam beztrosko nie przerywając rysowania kreski na powiece.
   - Tylko nie wracaj zbyt późno. I niech Paul cię odprowadzi.
   Tym razem przerwałam malowanie się. Obróciłam głowę i spojrzałam Tillowi w oczy. Zobaczyłam w nich nie tyle braterską troskę. Było w nich coś z... ojcowskiej miłości.
   - Wydaje mi się, że Paul dobrze wie o tym, że nie powinien pozwolić, bym wracała sama. Nie martw się, nic mi nie będzie.
   Rozpromienił się i pogłaskał mnie po policzku. 
   - Jeśli chcesz zrobić na nim wrażenie, załóż te wysokie a'la glany, czarne spodnie i bluzkę, tą z ćwiekami na ramionach.
   - Jesteś wielki. - przytuliłam go mocno.
20 minut później...
   Uściskaliśmy się z Paulem. Wieczór był faktycznie ciepły, a obecność Paula sprawiała, że był jeszcze cieplejszy i jeszcze bardziej magiczny. 
   - Miałeś rację, jest naprawdę ciepło.
   - Nie wyciągałbym cię z domu na mróz... Jakie miałaś życie tam w Polsce?
   Jego niebiesko-zielone oczy emanowały pozytywną energią.
   - Dobre. Rodzice mnie kochają, w szkole szło mi dobrze, bez problemu zdałam egzaminy zawodowe... Byłam zawsze cicha i spokojna, pod tym względem ulubienica nauczycieli. Nie miałam tam wielu znajomych, bo byłam po prostu inna... Zamiast biegać po imprezach, wolałam w zaciszu domowym oglądać filmy, słuchać muzyki, czytać książki... Nie piłam i nie paliłam. Teraz ty.
   - Hm... Jako dziecko, ćwiczyłem gimnastykę, uczyłem się grać na pianinie... Rozwiodłem się jakiś czas temu...
   Aż przystanęłam z wrażenia. Paul miał żonę!
   - Dlaczego?
   - Nikki nie mogła znieść tego, że poświęcam dużo czasu Rammsteinowi. Widać nie ufała mi. Ale to stare dzieje. Jedyne co mi po niej zostało to nazwisko... Zanim się z nią ożeniłem, nazywałem się Heiko Paul Hiersche. 
   - Dlaczego używasz drugiego imienia?
   - Sam nie wiem... Chyba bardziej mi się podoba. Richard też posługuje się swoim drugim imieniem. Twierdzi, że Zven do niego nie pasuje i jest brzydkie.
   Szliśmy wolno, wsłuchiwaliśmy się w odgłosy miasta. Paul nieśmiało chwycił moją dłoń. Ścisnęłam ją mocniej. Pogładził kciukiem moje palce. Z minuty na minutę wszystko cichło. W końcu słyszałam już tylko jego oddech. 
   Zmienił kierunek. Oparł mnie plecami o drzewo. Zatopił palce w moich włosach, później ukrył w nich twarz. Kiedy objął mnie drugim ramieniem, nawet wiatr, który nagle się zerwał nie przeszkadzał mi. Moje serce biło coraz mocniej. Chciałam, by ta chwila trwałą wiecznie. Czułam na swoim dekolcie jego bijące serce, ciepłą dłoń na lędźwiach. Palce prawej ręki delikatnie pieściły skórę głowy. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie. Był rozmarzony, jakby totalnie odfrunął gdzieś daleko.
   - No dalej, pocałuj mnie w końcu - szepnęłam do jego ucha. 
   Wpił się w moje usta, a ja poczułam, jak krew zaczyna wrzeć w moich żyłach. Po kilku sekundach zaczął błądzić ustami po mojej szyi i nagle...
   - Paul?! Laura?! To wy?!
   W tym momencie po raz pierwszy miałam ochotę nawymyślać Richardowi.
   - Wracajcie do domu, bo się przeziębicie
   - Co ty tu robisz? - Paul nie krył poirytowania.
   - Wracam do domu i wam też radzę. Robi się chłodno i chyba zbiera się na deszcz.
   - Nie narażałbym Laury na przeziębienie, Reesh, wiem, że park jest dobrem ogółu, ale proszę, zostaw nas samych. Musimy z Laurą porozmawiać.
   Widać, że nie był zadowolony z tego, co usłyszał.
   - Dobra, nie unoś się tak. Do zobaczenia.
   I poszedł.
   - Obraził się? - zapytałam z troską w głosie
   - Nie, na pewno nie. To nie w jego stylu. Reesh się nie obraża, od razu mówi co mu nie odpowiada.
   Kiedy mieliśmy pewność, że Richard poszedł, powróciliśmy do przerwanego zajęcia.
Jakiś czas później, dom Tilla...
   Po powrocie do domu czekała na mnie kolacja. Kanapki i kakao. W progu powitał mnie Till. Uściskałam go mocno.
   - Spacer się udał?
   - Tak, było... - w głowie miałam pełno epitetów, ale użyłam najbezpieczniejszego - super.
   - Film?
   - Czytasz w moich myślach.
   - Komedia?
   - Kocham cię.
   I poszliśmy w świetnych humorach oglądać film.

2 komentarze:

  1. aaa!!! nie wiem co powiedzieć... najpierw wytrę łzy z policzków... bigos - ja nie rozumiem co w tym takiego dobrego, ale jak moja mama zrobi to wpierdzielam aż się uszy trzęsą i proszę o dokładkę xD dobrze, że robi bigos tak rzadko ^^.

    kłótnia Ryśka, Tilla i Flake'a wymiata, szkoda, że tego nie widziałam, musiało to być zabawne xD

    och, Ksysiu ściskający i kiwający Laurą - słodycz sama w sobie xD też bym tak chciała ^^.

    no i najlepsze na koniec... ach, jakie zakochańce dwa z Laury i Paula <3 nic tylko życzyć im szczęścia <3 ale fajnie, że mimo przerwania im to dokończyli to, co zaczęli ^^. kochani są <3

    no i Rysiek... nosz cholera, czy on zawsze musi im przeszkodzić? najchętniej bym mu coś zrobiła za to jego podglądanie. pewnie celowo śledzi Laurę i Pawełka -.- znajdź mu jakąś dziewoję to może się odczepi...

    czekam na 6 odcinek! weny, duuużo weny kochana :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a! zapomniałam o Tillosłwie ^^. ach, kanapki i kakałko <3<3<3<3<3 chyba jutro kupię mleko i kakao ^^.

      Usuń