24.09.2013

22. "Nagłe uderzenie tęsknoty"

   Następnego dnia, próbowałam za wszelką cenę znaleźć sobie jakieś zajęcie. Moje znudzenie zaczęło sięgać zenitu w momencie, kiedy zaczęłam pleść warkocze z długiej grzywki Tilla. Byłam mu wdzięczna, że tak cierpliwie to znosił. Mogłam w ten sposób sprawić, że czas choć trochę szybciej biegł. 
   - Uwielbiam bawić się twoimi włosami. - wyznałam, po czym mocno ziewnęłam.
   - Richard tu był. - poinformował mnie Lindemann, ignorując moją wypowiedź. Wzruszyłam ramionami.
   - No i? - zapytałam rozplatając delikatnie warkoczyk. 
   - Niby nic, tak tylko... Stało się dokładnie tak, jak ci mówiłem. - przeniosłam na niego szczerze zainteresowane spojrzenie - Zanim przyszedł, kilka razy go zapewniałem przez telefon, że jesteś u Flake'a. Kiedy w końcu przyjechał zapytałem co się stało. Przecież od kiedy pamiętam wpadał bez pukania i czuł się tu jak u siebie. Coś tam burczał pod nosem i po jakimś czasie powiedział, że, cytuję, nie chce dręczyć cię swoją obecnością.
   Cholera, on chyba na prawdę będzie mnie unikał...
   - Bardzo dobrze. - podsumowałam - Przynajmniej uniknie drugiego łomotu, który dla odmiany byłby ode mnie.
   Spojrzał na mnie z politowaniem. 
   - Nie wierzysz w to, że mogę komuś wtłuc? - zapytałam, próbując doszukać się w jego twarzy chociaż cienia kpiącego uśmieszku, ale nic takiego nie zauważyłam. 
   - Chodziło mi raczej o to, że nie zrobiłabyś tego. Dobra, zachował się jak świnia, ale mimo to kochasz go.
   Warknęłam na niego i obróciłam głowę w stronę holu. Najpierw Alex, później Flake, a teraz nawet Till. Wszyscy twierdzą, że Richard ciągle jest dla mnie kimś ważnym. Pomyślałam, że chcą mi to najzwyczajniej w świecie wmówić, ale jaki mieliby w tym cel? 
   Doszłam do wniosku, że Till miał jednak rację. Zbyt dużo się zastanawiam. 
   - Nie będę się z tobą kłócić, bo to bez sensu. - pokręciłam głową i skrzyżowałam ręce na piersi - Ja wiem swoje, wy swoje. Niech tak zostanie i skończmy rozgrzebywać ten temat. Psujemy sobie niepotrzebnie humory.
   Till, jakby dotknięty czarodziejską różdżką zamilkł. 
   Czy ja na prawdę za nim tęskniłam? Sama już nie wiem czy faktycznie jest mi obojętny, czy jednak go potrzebuję, ale nie chcę się do tego przyznać. W prawdzie dotknęło mnie to, że Reesh unika mnie jak ognia. Ale czy to już oznacza, że za nim tęsknię?
   Kolejny fakt, do którego musiałam się przyznać jest taki, że kiedy Richard przepraszał mnie następnego dnia po całej awanturze, byłam spokojna już na tyle, że chciałam go przytulić i powiedzieć mu, że tym razem mu daruję. Dlaczego tego nie zrobiłam? Sama nie wiem, ale podejrzewam, że pojawiła się we mnie jakaś blokada, która nie przepuszczała Kruspego. 
   Mimo wszystko doszłam do wniosku, że powinnam z nim porozmawiać.
   Ale nie teraz...
Chwilę później...
   Po skończonej rozmowie telefonicznej z Alex, pobiegłam do Tilla.
   - Powiedz mi, mamy gdzieś w pobliżu jakiś sklep z artykułami fryzjerskimi?
   - No chyba jest jakiś, a co?
   - Potrzebuję kilka rzeczy. - rozłożyłam karteczkę i zaczęłam czytać - Farba, utleniacz, miseczka, pędzel, pelerynka, maska odżywiająca i kilka innych drobiazgów typu szczotki, prostownica, grzebienie...
   - Któryś z naszych lovelasów się będzie robił na bóstwo? - zapytał ze swoim charakterystycznym, zadziornym uśmiechem, który prezentuje tylko wtedy, gdy chce kogoś wyśmiać.
   - Nie trafiłeś. - pokazałam mu język - Alex postanowiła zmienić swój image i dziś czeka mnie nie lada wyzwanie. Mam osobiście przeprowadzić jej metamorfozę. 
   Uniósł brwi. Zastanowił się chwilę, po czym pstryknął palcami.
   - Przy St. Wolfgang Straße jest galeria handlowa i tam z tego co wiem jest sklep z takimi rzeczami. 
   Pocałowałam go w policzek, przeliczyłam pieniądze i skierowałam się do wyjścia. Till zaoferował, że mnie podrzuci, ale doszłam do wniosku, że wolę wybrać się sama. W końcu to tylko kilka minut autobusem.
Wczesne popołudnie...
   Kiedy miałam już wszystko czego potrzebowałam do metamorfozy mojej przyjaciółki, wsiadłam w autobus i pojechałam do niej.
   - Cześć, kochana! - wyściskałam ją i pomachałam wesoło kuferkiem - Mam tu wszystko, czego potrzebujemy. Zaczynajmy, nie mogę się doczekać!
   - Dobrze, pozwól mi tylko jakoś się przygotować...
   - Ja cię przygotuję. Jedyne co musisz zrobić, to usiąść na krześle i powiedzieć, że ufasz mi i oddajesz bez strachu swoją głowę w moje ręce.
   Widząc, że nie ma wyjścia skinęła głową i usiadła na krześle. Założyłam jej ochronną pelerynę. Następnie przyodziałam fartuch i czarne, jednorazowe rękawiczki. Wycisnęłam do plastikowej miseczki odpowiednią ilość farby, po czym dodałam utleniacz. Rozmieszałam materiał pędzlem i zaczęłam działać. Na początek, zrobiłam kilka pasemek na grzywce, każde zawijając w folię. Następnie, na resztę włosów zaczęłam nakładać drugą mieszankę.
   - Zimne! - syknęła Alex, gdy naniosłam pierwszą porcję farby na jej głowę. Zignorowałam to i kontynuowałam zabieg. 
   Kiedy całe włosy były już pokryte farbą, spięłam je klamrą i zerknęłam na zegarek.
   - Za pół godziny zmywamy. - poinformowałam wyrzucając do kosza zużyte rękawiczki. 
   - Powiedz mi w końcu jaki to kolor. - złożyła dłonie jak do modlitwy - Wiem tylko, że będzie piękny. - pożaliła się.
   - Ognista czerwień.
   Otworzyła usta. Podłożyłam dłoń pod jej brodę i zamknęłam buzię Alex. Puściłam jej oko.
   - Będziesz wyglądać pięknie. Ale ten kolor wymaga odpowiedniego cięcia. - podłożyłam zwiniętą dłoń pod brodę i przymrużając jedno oko przyjrzałam się dziewczynie Christopha, która zaczynała oswajać się ze świadomością, że jej włosy będą mocno czerwone. - Proponuję skrócenie ich do ramion, mocne cieniowanie i postrzępioną grzywkę, opadającą pod skosem na czoło.
   - Wierzę, że wiesz co robisz.
   - Schneider nie będzie potrafił oderwać od ciebie wzroku.
   Kiedy czas wnikania farby we włosy dobiegł końca poprosiłam Alex, by kucnęła tyłem do wanny i odchyliła głowę do tyłu ile da radę.
   - Laura, ja nie wytrzymam w takiej pozycji długo.
   - Dasz radę, wierzę w ciebie i twoje mięśnie. No, raz, raz!
   Mimo jęków, narzekania i krzyku udało mi się myć miksturę z włosów Alex. Jej mina, gdy zobaczyła się w lustrze była warta każdych pieniędzy.
   - A, to, o tu? - zapytała wskazując kilka czarnych pasemek na jej grzywce. 
   - A to jest dlatego, by nie było nudno i monotonnie. Chodź, czas na strzyżenie!
   Uradowana, że osiągnęłam swój cel machałam z gracją nożyczkami. Czerwone kosmyki spadały na ziemię. Co chwila odchodziłam na krok od Alex, przetrzepywałam jej włosy palcami. Chciałam mieć pewność, że fryzura będzie perfekcyjna, bez ani jednego niedociągnięcia. 
   Kiedy włosy były odpowiednio ostrzyżone przyszedł czas na układanie. Przy pomocy suszarki i płaskiej szczotki wymodelowałam włosy. 
   Kolejnym krokiem było dopieszczenie fryzury lakierem i pastą do układania włosów. Kiedy wszystko było już definitywnie skończone, zaprowadziłam Alex przed lustro. Poważnie się przestraszyłam, kiedy patrzyła na swoje odbicie z otwartymi ustami i oczami, które prawie wypadły na podłogę.
   - Według mnie ta fryzura dodaje ci seksapilu i genera... - nie dokończyłam, ponieważ Alex wręcz rzuciła się na mnie.
   - Dziękuję, wyglądam świetnie! Fryzura świetna, kolor tak samo.
   - Poczekaj, niech no tylko Doom cię zobaczy.
   Wróciłam do pokoju, by pozbierać swoje rzeczy. W pewnym momencie usłyszałam westchnienie Christopha, które niewątpliwie oznaczało zachwyt. Wychyliłam się dyskretnie. Schneider głaskał Alex po włosach i zanosiło się, że ją pocałuje, więc po cichu wymknęłam się na zewnątrz i zadowolona z siebie wróciłam do domu. 
Wieczór...
   Już w holu usłyszałam, że Till rozmawia z Richardem. Po cichu zajrzałam do jadalni. Widok Kruspego sprawił, że poczułam znajome kłucie za mostkiem. Zaczerpnęłam łapczywie powietrza, policzyłam do trzech i pewnym krokiem weszłam do pomieszczenia.
   - Cześć wam.
   Richard wyskoczył zza stołu jakby poraził go prąd. Kiedy prześlizgiwał się obok mnie, znienacka złapałam go za rękę. Usłyszałam, jak wstrzymuje oddech.
   - Tak właściwie, to chciałam z tobą zamienić dwa słowa. Pójdziemy do mnie?
   Patrzył na mnie z niedowierzaniem i przerażeniem zarazem. Kiwnął niepewnie głową i poszedł za mną. 
   Położyłam się na brzuchu na łóżku i poklepałam miejsce obok. Richard stał pod drzwiami.
   - No chodź, nie pogryzę cię przecież.
   Powoli podszedł i położył się obok mnie.
   - Nie będziesz się odzywał? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
   - Jestem zaskoczony. O czym chcesz rozmawiać?
   - Doszłam do wniosku, że ze względu na chłopaków oraz to, że jestem waszą stylistką, musimy się jakoś dogadywać. Nie możemy przecież stale się unikać.
   Wydął dolną wargę i pokiwał głową ze zrozumieniem. 
   - Poza tym, to... - westchnęłam. Chciałam mu powiedzieć, że w dalszym ciągu go kocham, ale moja ambicja wzięła górę nad uczuciami - Przepraszam za te wszystkie niemiłe słowa, które wykrzyczałam pod twoim adresem. Zachowałeś się w prawdzie jak rasowa świnia, ale nie powinnam ci tak ubliżać.
   - Nie przepraszaj, ja rozumiem... Z resztą każdy facet to rasowa świnia... W końcu każdy z nas ma ogon z przodu.
   Wybuchnęłam serdecznym śmiechem. Reesh zdobył się tylko na dziwny grymas.
   - Ciągle boli mnie cała twarz. - wyjaśnił.
   Nieokreślony impuls kazał mi przeczesać palcami jego czarne włosy. Musiałam przyznać się przed sobą. Tęskniłam za nim.
   - A pamiętasz... - nie dokończył, tylko dźgnął mnie w bok. Przypomniałam sobie ten wieczór, kiedy bezlitośnie mnie łaskotał. Uśmiechnęłam się do niego.
   Nagle, brat wstał i wyszedł z pokoju. Dogoniłam go na schodach.
   - Coś się stało?
   - Mimo wszystko, nie chcę cię męczyć swoją obecnością.
   - Ale Richard...
   - Na prawdę, tak będzie lepiej. Daj tylko buziaka i już mnie nie ma.
   - Reesh, przecież...
   Pocałował mnie w policzek i wyszedł, nie zwracając totalnie uwagi na to, że go wołałam.
   On na prawdę chce zniknąć z mojego życia.

1 komentarz:

  1. moja kochana, rozdział cudowny :*

    no no no... te przemyślenia Laury co do Reesha... ona jednak coś do niego czuje, tzn mam na myśli to, że kocha go jak brata :)

    przy okazji że jestem przy Reeshu to skomentuję ostatnią scenę xD

    czytając ten fragment wyobraziłam sobie zestresowanego i przerażonego Richarda. nie dziwię mu się zbytnio, bo przecież Laura tak mu pojechała na imprezie że biedakowi się przykro zrobiło :( ciesze się bardzo, że Laura przeprosiła Kruspego i porozmawiała z nim, ale martwi mnie to, że on jednak da jej spokój i nie będzie się z nią więcej widział... :(

    muszę Cię wyściskać za scenę ze mną ale ogranicza mnie komputer :/ ognista czerwień która doda mi seksapilu, mrrr... :3 oczami wyobraźni widzę się w tym kolorze i w tej fryzurze którą mi zrobiłaś, danke :*** niewątpliwie Doom musiał być bardzo zadowolony, skoro głaskał mnie po włosach i pocałował (co z tego że Laura tego nie widziała :P zresztą nie musiała :P) podziwiam samą siebie że zgodziłam się na tak ryzykowną metamorfozę xD normalnie bym się nie odważyła na coś takiego ale w końcu jak to się mówi: raz się żyje ^^.

    komentarz krótki tym razem gdyż chcę dopisać rozdział u siebie czym prędzej ^^.

    życzę ogromu inspiracji i weny :***

    kupiłaś mnie stwierdzeniem, że facet to rasowa świnia z ogonem/ogonkiem*

    ___________________________
    * wybrać według uznania :P


    Frau Alexandra Schneider :3

    OdpowiedzUsuń