Przypomniałam sobie sytuację sprzed kilku minut. Jeszcze niedawno temu podejrzewałam Richarda, że jest mną zainteresowany, a teraz ta sytuacja z Ollim... Zaczęłam się martwić, że moje życie niebawem zacznie przypominać jakąś marną telenowelę o miłości, których notabene szczerze nienawidziłam. Zaczęłam się powoli gubić w tym wszystkim. Najpierw, Reesh zachowywał się dziwnie. Teraz, Oliver zrobił coś, czego bym się po nim nie spodziewała. Paul, po koncercie nie uległ tłumom dziewczyn, które obległy go przed klubem. Niby powinnam się cieszyć, że wziął mnie na ich oczach za rękę, ale z drugiej strony jestem nauczona, że jeżeli coś układa się idealnie jak w jakimś filmie lub bajce, to po jakimś czasie roztrzaskuje się w drobny mak, pozostawiając tylko płacz i zgrzytanie zębów. Taki sam scenariusz przewidywałam w mojej obecnej sytuacji.
Byłam tylko ciekawa w którym momencie i z jakiego powodu wszystko szlag trafi.
Po 20 minutach marszu, byłam już w domu. Zastałam Tilla oglądającego telewizję. Rozsiadłam się obok niego bez słowa.
- Coś poszło nie tak z basem? - zapytał przerywając tym samym trwającą już dobre kilka minut ciszę.
- Nie.
- Aha... Richard znowu coś nawywijał?
- Nie.
- No to co się do cholery stało, słońce?
Popatrzyłam na niego z udawanym zdziwieniem na twarzy. Nie jestem pewna, czy połknął haczyk.
- Nic, Till. Jestem zmęczona.
- No to może chociaż coś zjesz?
- Nie, pójdę wziąć prysznic...
Wstałam z kanapy i pośpiesznie udałam się do łazienki. Tam, doszłam do wniosku, że tak na prawdę wcale nie mam ochoty brać prysznica. Potrzebowałam wymówki, by nie dać się złapać Tillowi w krzyżowy ogień pytań. Zmyłam tylko makijaż. Wychodząc z łazienki, zastanowiłam się, co robić dalej. Po krótkim namyśle postanowiłam wrócić na dół.
Wieczór...
Paul również wyczuł, że coś mnie gryzie. Sprzedałam mu tą samą historyjkę co Tillowi. Niestety, mój mężczyzna również nie do końca uwierzył w moje zmęczenie. Czy oni muszą być aż tak domyślni?
- Powinnaś być teraz szczęśliwa ze swojego sukcesu! - entuzjazm Paula był zaraźliwy. Mój humor zaczął się poprawiać - Olli opowiadał mi jak dobrze ci idzie.
W tym momencie, cała pozytywna energia ze mnie wyparowała. Dzięki, panie Landers.
- Rozmawiałeś z Oliverem?
- Tak, spotkaliśmy się, gdy byłem w drodze do ciebie. Mówił, że zaczęliście uczyć się Seemanna, brawo, kochanie.
- Mówił coś jeszcze?
- Nie, - odparł zaskoczony - a powinien?
- Tak tylko zapytałam... z ciekawości, czy nie ma do mnie żadnych zastrzeżeń.
- Co ty opowiadasz, jest tobą zachwycony.
No właśnie. Zachwycony...
Następnego dnia rano...
Obudziłam się wcześnie. Wzięłam prysznic, pościeliłam łóżko i podreptałam do kuchni. Tilla nie było ani tam, ani w salonie, ani w holu, co oznaczało, że jeszcze spał. Nie zdziwiło mnie to, gdyż na zegarze prezentowała się godzina 7:37. Poczułam, jak skręca mi żołądkiem. Wróciwszy do kuchni po nieudanych poszukiwaniach Tilla, otworzyłam lodówkę. Na co tak właściwie mam smak? Przypomniałam sobie, że już dawno nie jadłam omleta.
Po namyśle postanowiłam jednak poczekać na Tilla z jedzeniem. Usiadłam na kuchennym krześle i ponownie zaczęłam myśleć nad wczorajszą wizytą u Olliego. Prawdę mówiąc, nie byłam przekonana, by dziś jechać do niego. A co, jeśli znowu to zrobi? Albo... Nie, tak daleko się chyba nie posunie.
Z zamyślenia wyrwał mnie niecodzienny widok. Till o 8:30 na nogach. Szczęka opadła mi prawie do samej ziemi.
- Nie wierzę własnym oczom...
Pocałował mnie pocałunkiem ojcowsko-braterskim i rozczochrał świeżo ułożone włosy. Posłałam mu karcące spojrzenie.
- Czekałam na ciebie ze śniadaniem. - poinformowałam go poprawiając fryzurę.
- Kochana jesteś. Idziesz dzisiaj do Olliego?
Zawahałam się.
- No... Tak, pewnie tak.
- Odwieźć cię?
- Nie, dam sobie radę. - wyszczerzyłam się - Poza tym, z tego co wiem Schneider wpada na mecz. Obejrzycie sobie spokojnie, ja może do Richarda wpadnę.
- Skoro tak mówisz... Tylko uważaj na siebie.
- Będę.
Popołudnie...
Byłam bardzo ciekawa zachowania Riedela.
Przywitał się ze mną tak jak zawsze. Uściskał i pocałował w czoło. Ok, póki co nic niepokojącego się nie dzieje.
- Tak... Dziś kontynuujemy naukę Seemanna.
- Świetnie! - wyrwałam wręcz gitarę z rąk Olivera - Popróbuję sobie.
Zaśmiał się, usiadł obok i przyglądał mi się.
- Nie myślałaś nigdy o założeniu zespołu?
- Nie... Zawsze wydawało mi się, że nie mam do tego talentu...
- Co ty opowiadasz? Przecież sama widzisz, jakie robisz postępy!
- Tak, wiem, ale... Zawsze chciałam śpiewać, a to mi tak dobrze nie wychodzi, jak bym chciała.
Zrobił dziubek z ust i pomyślał chwilę.
- Powinnaś w takim razie szlifować swój głos. Przecież Till jest wokalistą, niech ci pomoże.
- Zawsze wydawało mi się, że z talentem wokalnym człowiek się rodzi.
- No tak, ale odpowiednie ćwiczenia mogą na prawdę bardzo pomóc. Porozmawiaj z Tillem, szkoda, żeby taki talent nam się marnował.
Uśmiechnęłam się i powróciliśmy do gry. Dziś skupianie się szło mi bardzo ciężko. Bacznie przyglądałam się Oliverowi. Byłam bardzo zaskoczona jego zachowaniem. Było dziwnie, sztucznie normalne. Spodziewałam się jakiś wyjaśnień, czegokolwiek. Pomyślałam, że może się boi, albo wstydzi poruszać ten temat. Nie chciałam naciskać. Może z czasem sam coś powie. Może się doczekam.
O ile mnie wcześniej szlag z ciekawości nie trafi...
- Zawsze wydawało mi się, że z talentem wokalnym człowiek się rodzi.
- No tak, ale odpowiednie ćwiczenia mogą na prawdę bardzo pomóc. Porozmawiaj z Tillem, szkoda, żeby taki talent nam się marnował.
Uśmiechnęłam się i powróciliśmy do gry. Dziś skupianie się szło mi bardzo ciężko. Bacznie przyglądałam się Oliverowi. Byłam bardzo zaskoczona jego zachowaniem. Było dziwnie, sztucznie normalne. Spodziewałam się jakiś wyjaśnień, czegokolwiek. Pomyślałam, że może się boi, albo wstydzi poruszać ten temat. Nie chciałam naciskać. Może z czasem sam coś powie. Może się doczekam.
O ile mnie wcześniej szlag z ciekawości nie trafi...
Wczesny wieczór, dom Richarda...
- Ale jaja, jeszcze pewnego dnia zastąpisz Olliego i będziesz grała z nami!
- Nie, aż tak to nie. - wzięłam koc leżący na oparciu fotela i owinęłam się nim. Przyjemnie było znów rozmawiać z Richardem nie patrząc podejrzliwie na niego, nie szukając podtekstów, drugiego dna każdej wypowiedzi... Znowu poczułam jak to dobrze, że jest moim przyjacielem, że go mam.
- Nie chciałabyś grać z nami? - uszczknął kawałeczek koca i rzucił go na swoje kolana.
- Nie o to chodzi. Rammstein to wy. Ty, Paul, Till, Doom, Flake i Olli. A nie, Ty, Paul, Till, Doom, Flake i jakaś Laura.
- Jakaś?! - oburzył się - Najlepsza Laura jaką znam!
- A ile znasz osób o takim imieniu? - wyswobodziłam się z jego silnego uścisku. Jeszcze trochę i dorówna Tillowi w jego miażdżącym ścisku.
- Jedną. Ciebie.
Parsknęłam śmiechem, a policzki Kruspego zapłonęły.
- W takim razie nie udał ci się komplement. Ale nie przejmuj się, nie zmieniło to mojego nastawienia do ciebie, łamago.
Dosłownie w ułamku sekundy Reesh chwycił mnie mocno pod żebra i zaczął bezlitośnie, bestialsko łaskotać. Piszczałam i krzyczałam, ale nic nie pomagało. Błysk szaleństwa w jego oczach robił się coraz bardziej widoczny. Richard jest człowiekiem, który łaskotek nie posiada, więc nie mogłam się nimi bronić. Specjalnie, doprowadzał mnie do stanu, w którym mój krzyk stopniowo przechodził w skrzek. Klęczał nade mną i umiejętnie wbijał palce w najczulsze miejsca w okolicach żeber, a ja wyginałam się na wszystkie możliwe strony.
Moja męczarnia trwała według zegarka 1,5 minuty. Ja, odnosiłam wrażenie, że to trwało całe wieki. Opadłam zmęczona na poduszkę i westchnęłam ciężko. Przymknęłam na chwilę powieki. Prędko jednak je otworzyłam i podniosłam głowę. Reesh w dalszym ciągu klęczał nade mną i trzymał mnie w pasie.
Szaleństwo nadal błąkało się po jego oczach. Podniósł mnie zdecydowanym ruchem.
- Właśnie odkryłem twój talent, o którym chyba sama nie zdawałaś sobie sprawy!
Patrzyłam, jak jego twarz przybiera euforyczny wyraz.
- O czym ty mówisz?
- Growl! Laura, kochana, ty wspaniale growlujesz!
Uniosłam prawą brew. Pomyślałam, że może on ma rację, że to talent, o który bym się nie podejrzewała...
- Jutro musimy spotkać się w naszej sali prób! Musisz to zaprezentować reszcie! Przygotuj sobie jakiś nasz utwór.
- Ok, czyli spotykamy się jutro w twoim starym, zgniłym garażu?
- Nie bądź taka mądra, bo jak założysz kiedyś swój zespół, to nie pozwolę ci tu organizować prób!
- A kto w ogóle powiedział, że ja chcę zakładać zespół?
- Ja. Nie mogę pozwolić, by taki talent się zmarnował...
- Nie, aż tak to nie. - wzięłam koc leżący na oparciu fotela i owinęłam się nim. Przyjemnie było znów rozmawiać z Richardem nie patrząc podejrzliwie na niego, nie szukając podtekstów, drugiego dna każdej wypowiedzi... Znowu poczułam jak to dobrze, że jest moim przyjacielem, że go mam.
- Nie chciałabyś grać z nami? - uszczknął kawałeczek koca i rzucił go na swoje kolana.
- Nie o to chodzi. Rammstein to wy. Ty, Paul, Till, Doom, Flake i Olli. A nie, Ty, Paul, Till, Doom, Flake i jakaś Laura.
- Jakaś?! - oburzył się - Najlepsza Laura jaką znam!
- A ile znasz osób o takim imieniu? - wyswobodziłam się z jego silnego uścisku. Jeszcze trochę i dorówna Tillowi w jego miażdżącym ścisku.
- Jedną. Ciebie.
Parsknęłam śmiechem, a policzki Kruspego zapłonęły.
- W takim razie nie udał ci się komplement. Ale nie przejmuj się, nie zmieniło to mojego nastawienia do ciebie, łamago.
Dosłownie w ułamku sekundy Reesh chwycił mnie mocno pod żebra i zaczął bezlitośnie, bestialsko łaskotać. Piszczałam i krzyczałam, ale nic nie pomagało. Błysk szaleństwa w jego oczach robił się coraz bardziej widoczny. Richard jest człowiekiem, który łaskotek nie posiada, więc nie mogłam się nimi bronić. Specjalnie, doprowadzał mnie do stanu, w którym mój krzyk stopniowo przechodził w skrzek. Klęczał nade mną i umiejętnie wbijał palce w najczulsze miejsca w okolicach żeber, a ja wyginałam się na wszystkie możliwe strony.
Moja męczarnia trwała według zegarka 1,5 minuty. Ja, odnosiłam wrażenie, że to trwało całe wieki. Opadłam zmęczona na poduszkę i westchnęłam ciężko. Przymknęłam na chwilę powieki. Prędko jednak je otworzyłam i podniosłam głowę. Reesh w dalszym ciągu klęczał nade mną i trzymał mnie w pasie.
Szaleństwo nadal błąkało się po jego oczach. Podniósł mnie zdecydowanym ruchem.
- Właśnie odkryłem twój talent, o którym chyba sama nie zdawałaś sobie sprawy!
Patrzyłam, jak jego twarz przybiera euforyczny wyraz.
- O czym ty mówisz?
- Growl! Laura, kochana, ty wspaniale growlujesz!
Uniosłam prawą brew. Pomyślałam, że może on ma rację, że to talent, o który bym się nie podejrzewała...
- Jutro musimy spotkać się w naszej sali prób! Musisz to zaprezentować reszcie! Przygotuj sobie jakiś nasz utwór.
- Ok, czyli spotykamy się jutro w twoim starym, zgniłym garażu?
- Nie bądź taka mądra, bo jak założysz kiedyś swój zespół, to nie pozwolę ci tu organizować prób!
- A kto w ogóle powiedział, że ja chcę zakładać zespół?
- Ja. Nie mogę pozwolić, by taki talent się zmarnował...
Pół godziny później...
Już w holu usłyszałam krzyki i przekleństwa rzucane pod adresem piłkarzy. Weszłam do salonu i przywitałam się z Tillem i Christophem.
- Chłopaki, jutro spotykamy się o 13:00 w garażu Richarda.
- Po co?
- Okazało się, że pan Kruspe wyłapał we mnie rzekomy talent i wręcz zmusił mnie, bym go zaprezentowała jutro wam wszystkim.
- Ok. Jestem ciekaw co moja księżniczka potrafi takiego wspaniałego. Zadzwonię jutro rano do wszystkich.
- Super. Dzięki, Doom.
Godzinę później...
Leżałam na łóżku i myślałam który utwór wybrać na jutrzejszy "występ". Po dwóch godzinach myślenia, wybrałam Weisses Fleisch.
Usłyszałam delikatne pukanie.
- Proszę!
W drzwiach ukazał się Till.
- Mogę?
- No jasne, wchodź.
- Powiedz mi... - usiadł na łóżku, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej - Jeśli to oczywiście nie tajemnica. Jaki talent dostrzegł w tobie Richard? Jetem przekonany, że to musi być coś ekstra. On potrafi wyłapywać takie rzeczy, nie można mu tego odmówić.
- Growl. - Lindemann zdębiał. Jego mina mówiła "jak takie małe stworzenie może growlować?" - Kazał mi wybrać jeden z waszych utworów i przedstawić w takiej formie. Zdecydowałam się na Weisses Fleisch. Ale tak prawdę mówiąc, jestem zaskoczona jak mógł stwierdzić, że to potrafię bazując tylko na moich wrzaskach, któe z siebie wydawałam, kiedy mnie łaskotał...
Till zamyślił się chwilę.
- Tak jak ci mówiłem, on zna się na rzeczy. Jeśli mówi, że potrafisz growlować, to tak jest.
- Zobaczymy jutro...
Następnego dnia, garaż Richarda...
- Dobra, Richard przechodź do rzeczy.
- Spokojnie, spokojnie. Tak jak mówiłem, wczoraj, kiedy odwiedziła mnie Laura odkryłem w niej całe pokłady bardzo interesującego talentu. Otóż... Zaczęło się od tego, że nazwała mnie łamagą. Postanowiłem się zemścić łaskotkami. Wtedy, wychwyciłem coś, co zapaliło u mnie czerwoną lampkę. Ludzie, ta dziewczyna fenomenalnie growluje!
Pięć par oczu zatrzymało się na mojej osobie, stojącej przed nimi. Trzymałam w rękach mikrofon i czułam się bosko.
- Patrzcie na to... - Reesh włączył Weisses Fleisch bez partii wokalnej. - i podziwiajcie.
Wykonując utwór moich przyjaciół takim sposobem, czułam się fenomenalnie. Sama byłam w szoku, że idzie mi tak dobrze. Chłopaki patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami i jeszcze szerzej rozwartymi ustami. Oddałam się całkowicie muzyce. Poczułam się tak, jakbym dawała wielki koncert, a przed sobą miałam tysiące ludzi.
Kiedy wydałam z siebie ostatni dźwięk, zniknęła wielka scena, zniknęły tłumy fanów. Powrócił za to stary, zniszczony garaż i chłopaki, zbierający w tym momencie szczęki z podłogi.
- O wszyscy święci... - Christoph aż zakrył usta dłonią.
- Robi wrażenie, co? - odparłam z dumą.
- Moja kobieta ma mocniejszy głos ode mnie... - przeraził się Paul.
Zmroziłam Landersa spojrzeniem.
- No, mówcie jak się wam podobało?
- Jesteś genialna! - podsumował Flake nie kryjąc entuzjazmu - No i przede wszystkim, nie musisz tak karcić Paula spojrzeniem, my i tak już wiemy.
Uniosłam brwi.
- Przecież tego, jak na siebie patrzycie nie da się ukryć. - wyjaśnił Lorenz z uśmiechem.
wiesz już o tym, że sobie w myślach czytamy ^^.
OdpowiedzUsuńzaskoczyłaś mnie z growlem u Laury, wow... zacytuję słowa mojego męża z tegoż oto rozdziału: O wszyscy święci... ciekawie się zapowiada, mam nadzieję, że Laura albo założy zespół albo... będzie mieć solową karierę ale z takim głosem to prędko niech nasza bohaterka zespół zbiera ^^.
no, w końcu polubiłam Reesha w Twoim opowiadaniu ^^. dzięki niemu Laura rozpocznie swoją karierę muzyczną ^^. i gitara xD
spokojnie mogłabym oglądać mecze z Tillem i Doomem - też lubię piłkę nożną ^^. ciekawe jakim klubom kibicują *myśli*
Olli spokojny, bez żadnych wyskoków. biedny chłopina się zagalopował a Laura już myśli, że jest nią zainteresowany ^^. chociaż... poczekamy na dalszy rozwój zdarzeń ^^.
Flake się domyślił ^^. haha :) to było genialne, naprawdę, jego osoba zaskakuje mnie najbardziej ale to dobrze, bo go lubię ^^.
no chyba wszystko napisałam co miałam napisać... jak coś przeoczyłam to na GG napisze ^^.
weeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeny :*********************************