8.09.2013

14. "Anonimowy donos"

   Siedziałam wtulona w Tilla i cicho łkałam. Tak na prawdę, to nie płakałam już tylko z mojej bezsilności i niepewności. Zrobiło mi się bardzo przykro, że potraktowałam Olivera w taki paskudny sposób. Dotarło do mnie, że niepotrzebnie tak na niego naskoczyłam, sama nie wiem dlaczego tak postąpiłam... Było mi wstyd.
   Z drugiej strony byłam przerażona, kiedy widziałam jego obłąkany wzrok i kiedy nie potrafiłam wyswobodzić się z jego uścisku. Po raz kolejny zadałam sobie pytanie: gdzie jest mój przyjaciel Olli?
   Lindemann kołysał mnie delikatnie i głaskał czule po głowie. Czułam, jak jego ramiona zaciskają się na mnie, jakby chciał stworzyć dla mnie barierę, przez którą absolutnie nic złego do mnie nie dotrze. Mocniej przycisnęłam się do niego swoim ciałem i wtuliłam policzek w jego pierś. Była ciepła, a serce rytmicznie biło, co sprawiało, że uspokajałam się coraz bardziej. Skończyłam łkać. Pociągnęłam kilka razy nosem. Poczułam, jak Till wypręża się i już po chwili włożył mi w dłoń chusteczkę. Opróżniłam nos i odrzuciłam chusteczkę na bok. Podniosłam głowę i spojrzałam w oczy Tilla. Jego wyraz twarzy był niemal identyczny jak wtedy, kiedy stał nade mną po tym, jak uratował mnie od tego bandyty, który mnie pobił. Był zatroskany, nawet trochę przestraszony. Cierpliwie czekał, aż uspokoję się całkowicie. Wyprostowałam się nieco i oparłam czoło o jego usta. 
   - Nie mówiłam ci tego, ale jest mi bardzo wstyd... Zachowałam się nie w porządku wobec Olliego.
   Podniosłam głowę. Till patrzył na mnie i oczekiwał więcej informacji. 
   - Kiedy on się zaczął tak dziwnie zachowywać, to... - nabrałam dużo powietrza do płuc - Mnie to tak zszokowało, że trochę mu nagadałam...
   - Co mu powiedziałaś?
   - No... że jest kretynem, idiotą i pseudo-basistą.
   Till aż gwizdnął pod nosem.
   - No, ostro. - zastanowił się - Co zamierzasz?
   - Chciałabym go przeprosić, ale boję się z nim spotkać... A co, jeśli znowu się tak zachowa? Nie chciałabym takiej sytuacji, że przychodzę się z nim pogodzić a w efekcie po raz kolejny go obrażam.
   Lindemann przygryzł dolną wargę. Zawsze tak robił, kiedy nad czymś intensywnie myślał. Byłam ciekawa, jakie rozwiązanie znajdzie.
   - No to może ja bym poszedł do niego z tobą? W mojej obecności nic ci nie zrobi, możesz być pewna. 
   Zastanowiłam się nad jego pomysłem. Było tylko jedno "ale". Tillowi może być ciężko się pohamować. Jeśli źle zinterpretuje jakieś słowo Riedela, albo gest, to może wyniknąć bardzo nieciekawa sytuacja.
   Zdjęłam skórzaną kurtkę i rzuciłam na łóżko. Zostałam w czerwonym topie, czarnych rurkach i glanach. Zrobiłam z ust dziubek i zerknęłam na Tilla.
   - Dobrze. Ale pod jednym warunkiem.
   - Jakim?
   - Nie rzucisz się na niego z pięściami, ani nie będziesz się po nim wydzierał, dopóki moje bezpieczeństwo nie będzie poważnie narażone.
   - Liczyłem na to, że swoje mu wygarnę...
   - Till, proszę...
   - Dobrze. Tylko dla ciebie się powstrzymam.
   Oplotłam ramionami jego klatkę piersiową. Przypomniał mi się płaczący Olli. Ponownie poczułam ukłucie żalu w sercu. Wygramoliłam się z objęć Tilla i zarzuciłam na siebie kurtkę rzuconą na łóżko.
   - Idziemy. Ja muszę go przeprosić.
Pół godziny później...
   Wzięłam trzy głębokie wdechy i zadzwoniłam do drzwi Olliego.
   - Pamiętaj, co mi obiecałeś, kochaniutki.
   Pogroziłam Tillowi palcem, na co on pokiwał głową z niezadowolonym wyrazem twarzy. Po chwili drzwi otworzyły się przed nami.
   - Możemy wejść?
   Riedel był bardzo zaskoczony widząc mnie, ale kiedy doszło do niego, że asystuje mi Till, zdębiał totalnie. Odsunął się jednak i szerzej otworzył drzwi. Gestem ręki zaprosił nas do środka. Przekroczyliśmy próg. Till cały czas trzymał mnie w pasie.
   - Napijecie się czegoś?
   - Ja kawy, Till pewnie też.
   Lindemann pokiwał głową. Olli poszedł do kuchni, a my do salonu.
   - Till... - nachyliłam się nad nim, gdy rozsiadł się w fotelu - Ja teraz idę go przeprosić. Żadnego podglądania, żadnego wtrącania swojego zdania, żadnych rękoczynów.
   - Obiecałem ci... - wycedził przez zaciśnięte zęby.
   Pocałowałam go. Wchodząc do kuchni zamknęłam za sobą drzwi. Oliver zerknął na mnie ukradkiem. Nie przejmował się zbytnio moją obecnością. W pewnym momencie ulotnił się cały żal do niego, cała wściekłość. Kiedy widziałam go takiego smutnego, zagubionego, łzy ponownie zatańczyły w kącikach moich oczu. Podbiegłam i mocno się z nim zderzając, objęłam go w pasie, niemal łamiąc mu żebra. Basista stał nieruchomo. Czułam na sobie jego wzrok.
   - Olli, przepraszam! Ja nie chciałam cię tak potraktować, ale zrozum, ty mnie zaskoczyłeś, ty nie byłeś sobą! Ja się ciebie przestraszyłam, ukazałeś przede mną swoją drugą twarz, ja chcę by wrócił mój ukochany przyjaciel i nauczyciel muzyki. Ten Olli, którego tak uwielbiałam.
   Zdjął z siebie moje ramiona, schylił się i objął dłońmi moją twarz. Starł kciukiem łzy płynące po policzkach. Kiedy zorientowałam się, że on też płacze, zaniosłam się głośnym szlochem. Patrzyliśmy tak na siebie płacząc. Ja, trzymałam dłonie na jego ramionach, a on głaskał mnie po twarzy.
   - Oszalałem, oszalałem...
   Jak mantrę, powtarzał to słowo kręcąc głową.
   W końcu przytulił mnie z całych sił, a jego cichy szloch przerodził się w głośny, żałosny płacz. Jego szczupłe ciało trzęsło się jak w gorączce.
   - Co ja mogę poradzić na to, że jesteś taka idealna? - wyszeptał opanowując płacz - Człowiek nie odpowiada za to, w kim się zakochuje, to się dzieje czasami wbrew nam.
   - Ja wiem, ale Olli, ja jestem szczęśliwa z Paulem. - te słowa bardzo ciężko przeszły mi przez gardło - Kocham cię, ale jak brata. Ty, Richard, Doom i Flake jesteście jak bracia.
   - Rozumiem to, ale nigdy się nie pogodzę ze świadomością, że z każdym dniem oddalasz się coraz bardziej, znikasz w mgle, w którą ja nie mogę wejść. To jakby ktoś zniszczył ci zegarek... Możesz go mieć, patrzeć na niego, ale on już nigdy nie pokaże ci aktualnej godziny. Wciąż będzie wskazywał ostatnią, którą był w stanie pokazać. Z nami jest tak samo. Mogę z tobą rozmawiać, przebywać, ale cała ta sytuacja zatrzymała się w jednym punkcie. Nie pokażesz mi co to szczęście przy boku kogoś, kto jest ważny.
   Nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy bym nie przypuszczała, że Olli tak bardzo cierpi z mojego powodu.
   - Ja nie wiem co robić, nie chcę cię krzywdzić.
   - Wiem o tym. Ja ciebie też. Mam ochotę wykręcić kark Paulowi, że mnie wyprzedził.
   - Błagam, bez rękoczynów.
   - Ciężko będzie, ale obiecuję, powstrzymam się.
   Uśmiechnęłam się. Był to jeden z tych uśmiechów, które nie sięgają oczu. Riedel zbliżył swoją twarz do mojej.
   - Tylko raz, - szepnął - jeden raz...
   Nie miałam serca mu odmówić. Z drugiej strony, poczułam, że zachowuję się nie fair wobec Paula, ale delikatność Olliego mnie zaintrygowała. 
   Pocałował mnie krótko, niepewnie, ale czuć było, że jest dzięki temu szczęśliwy.
   Boże, jakie to szczęście, że Till tego nie widział...
   - Olli, - spojrzałam wprost w jego niebieskie oczy - myślę, że powinniśmy na jakiś czas przerwać nasze lekcje. 
   - Dlaczego?
   - Wydaje mi się, że to jedyne słuszne rozwiązanie w tej sytuacji. Odpoczniemy trochę od tego wszystkiego, i będziemy uczyć się dalej.
   Pomyślał chwilę nad moimi słowami, po czym ociężale pokiwał głową. 
   - Wierzę, że masz rację. - podniósł się i podszedł do kuchennego blatu - Zrobię kawę, Till za chwile zacznie się niecierpliwić. 
Następnego dnia rano...
   Obudził mnie zapach kawy. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, obok łóżka nie zastałam Tilla, tylko Paula. Przetarłam oczy i spojrzałam na budzik.
   - Kochanie, co ty tu robisz o ósmej rano?
   - Till mi otworzył. - odparł podając mi kawę.
   - Aha... I nie był zły, że go tak wcześnie budzisz?
   - A wiesz, że nawet nie? Sam byłem w szoku.
   - Wariat...
Dwie godziny później...
   - Słyszałam, że Paulowi nie dostało się za tą wczesną wizytę?
   - Miał szczęście, że jestem w dobry humorze.
   Till chciał, by to zabrzmiało groźnie, ale jego rozbawione spojrzenie go wydało. 
   - Nic wczoraj nie chciałaś mi mówić, ale dziś już się nie wywiniesz.
   Wiedziałam o co mu chodzi.
   - Oliver wszystko mi opowiedział. Wiesz, nigdy bym nie przypuszczała, że chciałby coś ze mną stworzyć... Oczywiście powiedziałam mu o Paulu i o tym, że z nim jestem bardzo szczęśliwa no i poprosiłam, byśmy zrobili przerwę w lekcjach. Odpoczniemy od siebie trochę, może to coś da.
   - Moja mądra Laura. 
   Pogłaskał mnie po ramieniu.
   - No ale co będzie, jak jemu nie przejdzie?
   - Wtedy będziemy się martwić co dalej.
   - No skoro tak twierdzisz...
   Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to pewnie któryś z chłopaków. Wykluczając oczywiście Richarda, bo on nigdy nie dzwoni.
   Otworzyłam drzwi, ale nikogo przed nimi nie było.
   - Ktoś ma a dużo wolnego czasu? Pieprzone dowcipnisie!
   Wciągnęłam przed siebie rękę z wyprostowanym środkowym palcem i już miałam zamykać drzwi, gdy zobaczyłam coś na wycieraczce. Koperta, a na niej napis "Dla Laury". Podniosłam kopertę. Brak nadawcy. Wzruszyłam ramionami i weszłam do domu. Usiadłam na kanapie w salonie i otworzyłam kopertę. To, co zobaczyłam w środku sprawiło, że na dłuższą chwilę przestałam oddychać.
   Zdjęcia. A na zdjęciach Paul z jakąś kobietą.. Na jednym idą za rękę w jakimś parku, kolejne pokazywało jak kobieta siedzi mu na kolanach...
   Zerknęłam w róg fotografii. Na każdej była data przedwczorajsza. Oczy zaszły mi łzami, ale kiedy zorientowałam się, że Till zbliża się do salonu, szybko schowałam kopertę ze zdjęciami pod bluzę, otarłam oczy i zachowywałam się jak gdyby nigdy nic. 
   Najpierw zabiję ją. Jego zostawię sobie na deser...
Noc...
   Był środek nocy, a ja nie spałam. Zastanawiałam się dlaczego Paul mnie okłamywał i przede wszystkim, kiedy miał zamiar powiedzieć mi prawdę. Doszłam do wniosku, że nie będę mu mówić o zdjęciach. Poczekam, aż sam się przyzna. 
   Mimo mojej obecnej niechęci do niego, nie mogłam dać po sobie poznać, że wiem. Bałam się tego, że zauważy, że podchodzę do niego na dystans. Nie mam ochoty na niego patrzeć, nie mówiąc już o czymś więcej... Wiem, że jeśli na niego naskoczę, wyprze się wszystkiego nawet, gdy zobaczy zdjęcia. Faceci tacy są. Zupełnie jak dzieci...
   Zastanowiła mnie te druga kwestia... Kto mógł podrzucić te zdjęcia? Moja pierwsza myśl brzmiała "Oliver" ale po tym, co się ostatnio wokół mnie działo wiem, że nie mogę być niczego w stu procentach pewna. Usłyszałam pukanie.
   - Wejdź.
   W drzwiach stanął zaspany Till.
   - Dlaczego nie śpisz, jest trzecia nad ranem.
   - Jakoś nie mogę... Ale skąd wiedziałeś, że nie śpię?
   - Byłem akurat w kuchni i usłyszałem, że chodzisz po pokoju.
   Usiadł na łóżku, na co ja machinalnie wtuliłam się w niego. Jego ciepły, niski głos, którym mruczał utwory Rammstein, bicie serca i ciepło ramion sprawiło, że bardzo szybko usnęłam.

3 komentarze:

  1. czyżbym była pierwsza? bo mnie wczoraj wyprzedzili xD

    Laura! opanuje się! przecież masz chłopaka! no właśnie... ale do tego wrócę później ^^.

    pięknie Laura, pięknie xD dobrze, że tego Till nie widział, bo rany boskie co by się działo... nie chcę myśleć nawet xD no ale mimo wszystko dobrze, że tak się skończyło a nie inaczej, wyjaśnili sobie wszystko więc mam nadzieję, że na jakiś czas będzie okej xD

    też bym taka chciała być obudzona przez swojego męża kawą, ale ja rano kawy nie piję :/ no ale dla Schneidiego mogę się nauczyć xD

    bardzo dziwna sprawa z tym "anonimowym donosem"... wydaje mi się że to Reesh za tym stoi chociaż niekoniecznie... poza tym nie sądzę, żeby Paul miał na boku jakąś kochankę, może to jakaś jego znajoma lub jakaś kuzynka xD chociaż... nie wiem co powiedzieć w tej sprawie... niezły suprise nam zapodałaś :*

    jeszcze tylko kilka słów o Tillu napiszę xD z rozdziału na rozdział robisz z niego takiego słodziaka że zaczynam miewać orgazmy podczas czytania scen z Tillosławem xD on jest mega opiekuńczy, mega troskliwy i mega zajebisty xD

    to tyle xD rozdział jak dla mnie zajebisty, no ale wszystkie są zajebiste xD ogromu wenu i inspiracji życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Też pomyślałam, że to Oliver podrzucił zdjęcia. Może Richard miał rację co do Paula? Kto wie. W sumie to mógłby być nawet fotomontaż xD

    OdpowiedzUsuń