- Coś się stało?
- Nie... Dlaczego coś miałoby się stać?
Mój wyraz twarzy musiał być co najmniej dziwny, gdyż Landers przypatrywał mi się dłuższą chwilę.
- Słowa "musimy porozmawiać" zawsze brzmią złowieszczo. - wzdrygnął się z udawanym przerażeniem - Czy to słyszane od mamy po powrocie z wywiadówki, czy od kobiety z którą się jest... - zastanowił się - W sumie od przyjaciela też...
Nadszedł moment, w którym postanowiłam wcielić w życie mój plan B.
- Dobra, dobra. Nie zagaduj, tylko mów kiedy ta impreza u ciebie.
Tym razem to jego wyraz twarzy był komiczny. Patrzył na mnie z jedną brwią uniesioną ku górze i ustami wygiętymi w nieodgadniony grymas.
- To ja robię jakąś imprezę?
- Till bębni mi o tym od tygodnia...
Uniósł obie brwi, co spowodowało, że na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek, które ani trochę nie ujmowały mu jego uroku. Odsunął się ode mnie i wyszedł z pokoju. Pobiegłam za nim modląc się, by Till nie nawalił.
- Lindemann, jak to się stało, że ty wiesz wcześniej ode mnie o imprezie, którą rzekomo organizuję? - zapytał podpierając się pod boki.
Till jako trzeci sprezentował minę typu "czego chcesz ode mnie człowieku?". Stojąc za Paulem zaczęłam ostro gestykulować z nadzieją, że mój opiekun zrozumie o co chodzi. Przeniósł ukradkiem wzrok z gitarzysty na mnie i odchylił głowę do tyłu, jakby chciał powiedzieć "ok, rozumiem".
- Nie mam pojęcia jak to się stało. - odparł z uśmiechem.
- Och, czyżby?
- Oj, stary przestań się czepiać. Przecież każdy wie, że najlepsze imprezy są zawsze u ciebie, czy to jest moja wina?
Dotychczas średniego wzrostu Paul urósł z dumy o jakieś 20 cm. Wychyliłam się zza niego i uniosłam dwa kciuki, na co Till odpowiedział dyskretnym uśmiechem.
- No dobra, skoro już mnie wrobiłeś, to nie mam wyjścia... - podrapał się po głowie - Żeby nie tracić czasu, proponuję jutrzejszy wieczór. Powiadom kogo możesz, ja będę zajęty.
Objęłam go za szyję i pocałowałam w kark.
- Jest już późno, to może zostaniesz na noc?
Oboje z Paulem wlepiliśmy spojrzenia w Tilla. W odpowiedzi wzruszył ramionami.
- No co? Stary, może ona kiedyś za ciebie wyjdzie, a jakby coś ci się stało, to oczywiście byłoby na mnie. Powie mi później, że naraziłem jej męża.
Wymieniliśmy z Landersem spojrzenia i parsknęliśmy śmiechem.
- Chciałbym, ale muszę wracać, nie mam tu swoich rzeczy. - zarzucił kurtkę na ramiona. Nadstawił policzek do pocałowania, poklepał Tilla po plecach i udał się do wyjścia.
- Jutro o 20. - rzucił przez ramię i wyszedł.
Kiedy drzwi się zatrzasnęły, Till wstał, podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i zaciągnął na kanapę. Usiadł a mnie posadził sobie na kolanach.
- Co to było? - zapytał nie kryjąc zdziwienia.
- To był mój plan ratunkowy. - wyjaśniłam lakonicznie.
- W którym wziąłem udział mimo, że o nim nie wiedziałem? Przed czym musiałaś się ratować?
- Oj, Till... - jego spojrzenie dało mi do zrozumienia, że nie odpuści, dopóki nie dowie się o co chodzi - Chciałam pokazać Paulowi te cholerne zdjęcia, ale kiedy był już w drodze do pokoju, doszłam do wniosku, że jednak nie... Nie patrz tak na mnie! Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
Uśmiechnął się serdecznie i przytulił mnie tak mocno, że oczy mało nie wypadły z oczodołów.
- W prawdzie to jestem ci wdzięczny. Imprezy u Paula są na prawdę godne.
- Wiem, przekonałam się o tym podczas wieczorku zapoznawczego... Czułam wysoki poziom imprezy cały następny dzień i powiem ci, że to wcale nie było miłe.
W odpowiedzi otrzymałam głośny rechot. Skarciłam go wzrokiem i podreptałam do łazienki.
Następnego dnia, przedpołudnie...
- Będziesz miała gościa.
- Kogo?
- Alex wpadnie. Doom dzwonił, że masz na siebie uważać, bo gdy powiedział jej o imprezie, to, cytuję "zaczęła biegać od szafy do komody twierdząc, że nie ma się w co ubrać". Ma w planach dokładny przegląd twoich ciuchów.
Uśmiechnęłam się. Już wyobraziłam sobie puste półki, a ciuchy, które je zapełniały leżące na środku pokoju tworząc sporych rozmiarów piramidę.
- Tak na prawdę, to nie zamierzam się jakoś specjalnie stroić... Założę to co zawsze.
- A wiesz, że między innymi za to tak cię uwielbiam? Niby chodzisz na zakupy, ale nie traktujesz tego jak swego rodzaju sport, nienawidzisz się stroić w jakieś kiecki, buty na obcasie...
Posłałam mu promienny uśmiech.
- A jednak, mam jedną wadę... Nie oglądam z tobą meczów.
Pokiwał głową i wrócił do przeglądania zawartości barku. Co chwila wyciągał jakąś butelkę, oglądał ją ze wszystkich stron, coś mamrotał pod nosem i odkładał ją na miejsce. Zainteresowana jego poczynaniami podeszłam do niego i oparłam się o ścianę.
- Co robisz?
- Patrzę co by tu zabrać do Paula... Nie wypada tak z pustymi rękami iść.
- Ja bym ci radziła kupić po prostu piwo. - wzruszyłam ramionami - Najlepsze, co może być na imprezę, do tego każdy z naszej paczki lubi, więc myślę, że mamy problem z głowy.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że wiem, kogo tam zastanę. Nie myliłam się.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Podobnie się czuję. - odparła Alex i przekroczyła próg. Zamknęłam drzwi i podreptałam za nią do salonu. Przywitali się z Tillem i ruszyłyśmy do mojego pokoju.
Stało się dokładnie tak, jak podejrzewałam. Alex otworzyła komodę i jednym ruchem wyrzuciła z niej ubrania, po czym usiadła obok świeżo utworzonej sterty i spojrzała na mnie niemal błagalnie.
- Laura, pożycz mi coś, błagam.
Parsknęłam śmiechem widząc jej spojrzenie.
- Przecież byłyśmy nie dawno temu na zakupach.
- Wiem, ale coś mi nie pasuje i pomyślałam, że nie zostawisz mnie w potrzebie... Bo nie zostawisz, prawda?
- Wybieraj.
Ulga która malowała się na jej twarzy poprawiła moje samopoczucie. Usiadłam na parapecie i wbiłam wzrok w niebo.
Nie wiem ile czasu minęło. Pochłonęły mnie myśli, które krążyły wokół Olivera i jego szantażu... Mam nadzieję, że na imprezie nie zrobi czegoś głupiego, co miałoby wszystkim popsuć zabawę...
Poczułam delikatne dźganie w ramię. Alex stała obok mnie z rękami za plecami i uśmiechała się niewinnie.
- A to mogę? - zapytała i pokazała mi swoją zdobycz. Czarny gorset, w tyle wiązany wstążką, z ćwiekami przy biuście.
- Jasne, bierz.
- Dziękuję. - rozpromieniła się - A wiesz bo do tego by mi świetnie pasowały te twoje potargane spodnie i tak sobie pomyślałam...
- Nie ma problemu.
- Dziękuję! - uściskała mnie, uśmiechając się rozbrajająco. Szybko jednak uśmiech znikł z jej twarzy. - Ale dlaczego tak posmutniałaś?
- Ja? - odparłam potrząsając głową - Wydaje ci się, dziś impreza u mężczyzny mojego życia, dlaczego mam być smutna?
- Tak mi się jakoś wydawało... Na pewno wszystko jest ok?
- Tak, czuję się świetnie. - puściłam jej oko. - Ja chyba założę glany, czarne spodnie, te z łańcuchem i czerwony top.
- No i pięknie! Lauri, uciekam już, muszę jeszcze przypilnować Schneidera, żeby nie wybrał się w tym swoim domowym, obrzydliwym dresiku. - wykrzywiła się - Do zobaczenia wieczorem!
I poszła. Spojrzałam na ciuchy, które zakrywały niemal całą podłogę pokoju. Westchnęłam i zabrałam się za układanie ich na swoje miejsce.
Posłałam mu promienny uśmiech.
- A jednak, mam jedną wadę... Nie oglądam z tobą meczów.
Pokiwał głową i wrócił do przeglądania zawartości barku. Co chwila wyciągał jakąś butelkę, oglądał ją ze wszystkich stron, coś mamrotał pod nosem i odkładał ją na miejsce. Zainteresowana jego poczynaniami podeszłam do niego i oparłam się o ścianę.
- Co robisz?
- Patrzę co by tu zabrać do Paula... Nie wypada tak z pustymi rękami iść.
- Ja bym ci radziła kupić po prostu piwo. - wzruszyłam ramionami - Najlepsze, co może być na imprezę, do tego każdy z naszej paczki lubi, więc myślę, że mamy problem z głowy.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że wiem, kogo tam zastanę. Nie myliłam się.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Podobnie się czuję. - odparła Alex i przekroczyła próg. Zamknęłam drzwi i podreptałam za nią do salonu. Przywitali się z Tillem i ruszyłyśmy do mojego pokoju.
Stało się dokładnie tak, jak podejrzewałam. Alex otworzyła komodę i jednym ruchem wyrzuciła z niej ubrania, po czym usiadła obok świeżo utworzonej sterty i spojrzała na mnie niemal błagalnie.
- Laura, pożycz mi coś, błagam.
Parsknęłam śmiechem widząc jej spojrzenie.
- Przecież byłyśmy nie dawno temu na zakupach.
- Wiem, ale coś mi nie pasuje i pomyślałam, że nie zostawisz mnie w potrzebie... Bo nie zostawisz, prawda?
- Wybieraj.
Ulga która malowała się na jej twarzy poprawiła moje samopoczucie. Usiadłam na parapecie i wbiłam wzrok w niebo.
Nie wiem ile czasu minęło. Pochłonęły mnie myśli, które krążyły wokół Olivera i jego szantażu... Mam nadzieję, że na imprezie nie zrobi czegoś głupiego, co miałoby wszystkim popsuć zabawę...
Poczułam delikatne dźganie w ramię. Alex stała obok mnie z rękami za plecami i uśmiechała się niewinnie.
- A to mogę? - zapytała i pokazała mi swoją zdobycz. Czarny gorset, w tyle wiązany wstążką, z ćwiekami przy biuście.
- Jasne, bierz.
- Dziękuję. - rozpromieniła się - A wiesz bo do tego by mi świetnie pasowały te twoje potargane spodnie i tak sobie pomyślałam...
- Nie ma problemu.
- Dziękuję! - uściskała mnie, uśmiechając się rozbrajająco. Szybko jednak uśmiech znikł z jej twarzy. - Ale dlaczego tak posmutniałaś?
- Ja? - odparłam potrząsając głową - Wydaje ci się, dziś impreza u mężczyzny mojego życia, dlaczego mam być smutna?
- Tak mi się jakoś wydawało... Na pewno wszystko jest ok?
- Tak, czuję się świetnie. - puściłam jej oko. - Ja chyba założę glany, czarne spodnie, te z łańcuchem i czerwony top.
- No i pięknie! Lauri, uciekam już, muszę jeszcze przypilnować Schneidera, żeby nie wybrał się w tym swoim domowym, obrzydliwym dresiku. - wykrzywiła się - Do zobaczenia wieczorem!
I poszła. Spojrzałam na ciuchy, które zakrywały niemal całą podłogę pokoju. Westchnęłam i zabrałam się za układanie ich na swoje miejsce.
Wczesny wieczór...
- Till, do cholery szybciej! - ponaglałam Lindemanna, ale on najwyraźniej nic sobie z tego nie robił - Czy my zawsze musimy zjawiać się jako ostatni?
- Bez nerwów, Lauri.
Wyrwałam mu z ręki część piw i z naburmuszonym wyrazem twarzy ruszyłam do garażu. Usłyszałam, że Till coś mamrocze pod nosem. Zignorowałam to i wyszłam z domu nie odmawiając sobie trzaśnięcia drzwiami.
Wieczór, dom Paula...
Zjawili się wszyscy. Alex faktycznie dopilnowała, by jej mężczyzna wyglądał idealnie. Mimo, że wyglądał świetnie w motocyklowych butach, czarnych spodniach, koszuli i ułożonych na żelu włosach, jego mina zdradzała, że nie czuje się najlepiej.
- No czeeeść, kochaniutcy!
Schneider przywitał się z nami wesoło i pomógł uporać się z piwem. Poczułam szarpnięcie. Alex ciągnęła mnie w stronę sypialni mojego mężczyzny. Zamknęła za sobą drzwi i przebiła mnie wręcz wzrokiem na wylot.
- Laura, możesz mówić co chcesz, możesz się wykręcać, ale wiedz, że mnie nie oszukasz. Widzę przecież, że coś jest nie w porządku, ty nie potrafisz ukrywać emocji.
- Potrafię... - zaprzeczyłam przez zaciśnięte zęby.
Położyła swoje dłonie na moich ramionach, by nieco mnie uspokoić. Trzeba było jej przyznać, że jest spostrzegawcza. A może ja faktycznie tak źle wyglądam?
- W takim razie musisz od długiego czasu coś w sobie dusić... - przyglądnęła mi się - Nieumalowana, zdenerwowana, zmartwiona. To musi być gruba sprawa. Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć.
Zza zamkniętych drzwi dochodziły odgłosy muzyki i bawiących się mężczyzn. Westchnęłam.
Drzwi otworzyły się z hukiem i w progu stanął Flake. Trzymał się za brzuch, a z oczu ciekły mu łzy.
- Dziewczyny chodźcie! Schneider włączył jakieś obciachowe disco!
Mimo podłego humoru Flake i muzyka, którą usłyszałam podziałała na mnie rozweselająco. Chwyciłam Alex za rękę i pociągnęłam do salonu Paula, gdzie impreza trwała w najlepsze.
Szybko odnalazłam wzrokiem Landersa i porwałam go do tańca. Widząc jego zadowoloną buzię, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Zauważyłam, że Richard nerwowo przytupuje nogą.
- Paul? Co z Richardem?
Landers zerknął przelotnie na swojego przyjaciela.
- Nie wiem. Jakiś taki dziwny jest...
- Pójdę do niego.
Przedarłam się przez grupę bawiących się ludzi i stanęłam obok Reesha. Przytuliłam się do niego.
- Dlaczego nie bawisz się z innymi? - zapytałam. Wzruszył ramionami.
- Nie mam ochoty na zabawę.
- Dlaczego? Co się stało, martwię się o ciebie.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Reesh osunął się po ścianie i siadając na ziemi zaniósł się płaczem. Uklękłam obok niego i przeczesałam palcami czarne włosy mojego braciszka. Obrócił ode mnie twarz i szlochał w rękaw.
- Kruspe, gadaj co się dzieje!
- Jestem świnią! Podłą, nic nie wartą świnią! - mimo, że krzyczał głośno, muzyka i głosy pozostałych go zagłuszyły - Laura, możesz mnie od razu zabić!
- Ale powiedz o co chodzi!
- To ja! - wskazał gorączkowo na siebie - Te zdjęcia to ja! Paul mnie denerwował, więc chciałem coś zrobić! Kiedy dowiedziałem się, że Oliver się w tobie zakochał, ustaliłem z nim wszystko! Te zdjęcia to w pewnym sensie fotomontaż! Te zdjęcia przedstawiają Paula z jego byłą żoną, kolega, który się na tym zna naniósł na nie zmienione daty... Chciałem się zemścić na Paulu, nie na tobie.
- Co?!
Mój ryk sprawił, że muzyka ucichła, a wszyscy gapili się na płaczącego Richarda i mnie, stojącą nad nim z morderczym wyrazem twarzy. Fotomontaż? Chęć zemsty? I to wszystko zrobił Richard? Richard, który był dla mnie tak ważny, którego kochałam jak innych?
- Reesh, jesteś pieprzoną gnidą i sukinsynem.
Obróciłam się i zamknęłam się w sypialni Paula mocno trzaskając drzwiami.
- To ja! - wskazał gorączkowo na siebie - Te zdjęcia to ja! Paul mnie denerwował, więc chciałem coś zrobić! Kiedy dowiedziałem się, że Oliver się w tobie zakochał, ustaliłem z nim wszystko! Te zdjęcia to w pewnym sensie fotomontaż! Te zdjęcia przedstawiają Paula z jego byłą żoną, kolega, który się na tym zna naniósł na nie zmienione daty... Chciałem się zemścić na Paulu, nie na tobie.
- Co?!
Mój ryk sprawił, że muzyka ucichła, a wszyscy gapili się na płaczącego Richarda i mnie, stojącą nad nim z morderczym wyrazem twarzy. Fotomontaż? Chęć zemsty? I to wszystko zrobił Richard? Richard, który był dla mnie tak ważny, którego kochałam jak innych?
- Reesh, jesteś pieprzoną gnidą i sukinsynem.
Obróciłam się i zamknęłam się w sypialni Paula mocno trzaskając drzwiami.
Kochana Pani Landers... Kruspe już sobie daruję :P
OdpowiedzUsuńnie dziwię się Laurze, że odpłynęła z niej cała odwaga jaką zebrała by zawołać Paula. szkoda, bo inaczej by się to zakończyło... no ale tak miało być...
Laura to naprawdę genialne dziewczę jest żeby wkręcić swojego chłopaka w imprezę xD dobrze że Tillosław rozumny i kapnął się o co kaman bo było by bardzo krucho...
a co się będę szczypać, od razu zaczęłam grzebać Laurze po komodzie i szafie xD no w końcu Laura to moja przyjaciółka więc trudno żeby mi nie pozwoliła pożyczyć ciuchów :P chociaż... kto ją tam wie xD gorset <3 glany <3 potargane spodnie <3 i know, i know... xD wyobraziłam sobie tą stylówę w głowie i zakochałam się w niej :3
coś Ty ze mnie zrobiła? że skrzywdziłam mojego chłopaka? ja chciałam dla niego jak najlepiej :P domowym dresikom mówimy stanowcze NEIN! xD a Sznajder ma gówno do gadania jeśli chodzi o wychodzenie na imprezy :P chłopa trzeba trzymać krótko :P
mam nadzieje że nie rozbijesz naszego związku tym, że ja sobie tak rządzę nieco chłopakiem... dla odmiany zrób kiedyś że to Doom mną trochę porządzi bo mi serce potem pęka z bólu że ja jestem taka chamska dla swojego męża :(
"Schneider włączył jakieś obciachowe disco!" - rozwaliłaś mój system i za to Cię kocham :*
nie spodziewałam się takiego zagrania ze strony Rycha i Olivera... spodziewałam się kogoś innego a tutaj proszę, bad suprise... muszę się opanowywać gdyż mam wielką ochotę zacząć wypisywać same wulgarne epitety w adresie Rycha i Olivera... podłe pieprzone świnie... dobra, nie rozpisuję się już na temat tej dwójki.
mam nadzieje że z naszą Laurą wszystko w porządku bo lekko się wystraszyłam kiedy przeczytałam że zamknęła się w sypialni Paula...
szkoda, że impreza już dobiegła końca :( no ale mam coś takiego jak wyobraźnię, która podeśle mi inne wersje tej imprezy xD
zatem kochana Ty moja czekam na Twój jubileuszowy odcinek z ogromną niecierpliwością, życzę ogromu weny i inspiracji :***
A. Schneider-Lindemann :3
Biedny Richard :C Źle postąpił, ale jakoś żal mi się go zrobiło :3
OdpowiedzUsuń