22.09.2013

19. "Rozwiązanie"

   Wyparowała ze mnie cała odwaga. Kiedy stanął za mną Paul zaczęłam żałować, że go zawołałam. Pomyślałam, że to jeszcze nie jest najlepszy moment, by pokazywać mu fotografie. Chwyciłam jego dłonie i oplotłam się jego ramionami. Oparł brodę o moje ramię. Poczułam na szyi jego szorstki zarost. Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach i wtedy wpadło mi coś do głowy.
   - Coś się stało? 
   - Nie... Dlaczego coś miałoby się stać?
   Mój wyraz twarzy musiał być co najmniej dziwny, gdyż Landers przypatrywał mi się dłuższą chwilę.
   - Słowa "musimy porozmawiać" zawsze brzmią złowieszczo. - wzdrygnął się z udawanym przerażeniem - Czy to słyszane od mamy po powrocie z wywiadówki, czy od kobiety z którą się jest... - zastanowił się - W sumie od przyjaciela też...
   Nadszedł moment, w którym postanowiłam wcielić w życie mój plan B.
   - Dobra, dobra. Nie zagaduj, tylko mów kiedy ta impreza u ciebie.
   Tym razem to jego wyraz twarzy był komiczny. Patrzył na mnie z jedną brwią uniesioną ku górze i ustami wygiętymi w nieodgadniony grymas.
   - To ja robię jakąś imprezę?
   - Till bębni mi o tym od tygodnia...
   Uniósł obie brwi, co spowodowało, że na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek, które ani trochę nie ujmowały mu jego uroku. Odsunął się ode mnie i wyszedł z pokoju. Pobiegłam za nim modląc się, by Till nie nawalił.
   - Lindemann, jak to się stało, że ty wiesz wcześniej ode mnie o imprezie, którą rzekomo organizuję? - zapytał podpierając się pod boki.
   Till jako trzeci sprezentował minę typu "czego chcesz ode mnie człowieku?". Stojąc za Paulem zaczęłam ostro gestykulować z nadzieją, że mój opiekun zrozumie o co chodzi. Przeniósł ukradkiem wzrok z gitarzysty na mnie i odchylił głowę do tyłu, jakby chciał powiedzieć "ok, rozumiem".
   - Nie mam pojęcia jak to się stało. - odparł z uśmiechem.
   - Och, czyżby?
   - Oj, stary przestań się czepiać. Przecież każdy wie, że najlepsze imprezy są zawsze u ciebie, czy to jest moja wina?
   Dotychczas średniego wzrostu Paul urósł z dumy o jakieś 20 cm. Wychyliłam się zza niego i uniosłam dwa kciuki, na co Till odpowiedział dyskretnym uśmiechem. 
   - No dobra, skoro już mnie wrobiłeś, to nie mam wyjścia... - podrapał się po głowie - Żeby nie tracić czasu, proponuję jutrzejszy wieczór. Powiadom kogo możesz, ja będę zajęty.
   Objęłam go za szyję i pocałowałam w kark.
   - Jest już późno, to może zostaniesz na noc?
   Oboje z Paulem wlepiliśmy spojrzenia w Tilla. W odpowiedzi wzruszył ramionami.
   - No co? Stary, może ona kiedyś za ciebie wyjdzie, a jakby coś ci się stało, to oczywiście byłoby na mnie. Powie mi później, że naraziłem jej męża.
   Wymieniliśmy z Landersem spojrzenia i parsknęliśmy śmiechem. 
   - Chciałbym, ale muszę wracać, nie mam tu swoich rzeczy. - zarzucił kurtkę na ramiona. Nadstawił policzek do pocałowania, poklepał Tilla po plecach i udał się do wyjścia.
   - Jutro o 20. - rzucił przez ramię i wyszedł.
   Kiedy drzwi się zatrzasnęły, Till wstał, podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i zaciągnął na kanapę. Usiadł a mnie posadził sobie na kolanach. 
   - Co to było? - zapytał nie kryjąc zdziwienia.
   - To był mój plan ratunkowy. - wyjaśniłam lakonicznie.
   - W którym wziąłem udział mimo, że o nim nie wiedziałem? Przed czym musiałaś się ratować?
   - Oj, Till... - jego spojrzenie dało mi do zrozumienia, że nie odpuści, dopóki nie dowie się o co chodzi - Chciałam pokazać Paulowi te cholerne zdjęcia, ale kiedy był już w drodze do pokoju, doszłam do wniosku, że jednak nie... Nie patrz tak na mnie! Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
   Uśmiechnął się serdecznie i przytulił mnie tak mocno, że oczy mało nie wypadły z oczodołów. 
   - W prawdzie to jestem ci wdzięczny. Imprezy u Paula są na prawdę godne.
   - Wiem, przekonałam się o tym podczas wieczorku zapoznawczego... Czułam wysoki poziom imprezy cały następny dzień i powiem ci, że to wcale nie było miłe.
   W odpowiedzi otrzymałam głośny rechot. Skarciłam go wzrokiem i podreptałam do łazienki. 
Następnego dnia, przedpołudnie...
   - Będziesz miała gościa.
   - Kogo?
   - Alex wpadnie. Doom dzwonił, że masz na siebie uważać, bo gdy powiedział jej o imprezie, to, cytuję "zaczęła biegać od szafy do komody twierdząc, że nie ma się w co ubrać". Ma w planach dokładny przegląd twoich ciuchów.
   Uśmiechnęłam się. Już wyobraziłam sobie puste półki, a ciuchy, które je zapełniały leżące na środku pokoju tworząc sporych rozmiarów piramidę.
   - Tak na prawdę, to nie zamierzam się jakoś specjalnie stroić... Założę to co zawsze.
   - A wiesz, że między innymi za to tak cię uwielbiam? Niby chodzisz na zakupy, ale nie traktujesz tego jak swego rodzaju sport, nienawidzisz się stroić w jakieś kiecki, buty na obcasie... 
   Posłałam mu promienny uśmiech.
   - A jednak, mam jedną wadę... Nie oglądam z tobą meczów. 
   Pokiwał głową i wrócił do przeglądania zawartości barku. Co chwila wyciągał jakąś butelkę, oglądał ją ze wszystkich stron, coś mamrotał pod nosem i odkładał ją na miejsce. Zainteresowana jego poczynaniami podeszłam do niego i oparłam się o ścianę.
   - Co robisz?  
   - Patrzę co by tu zabrać do Paula... Nie wypada tak z pustymi rękami iść.
   - Ja bym ci radziła kupić po prostu piwo. - wzruszyłam ramionami - Najlepsze, co może być na imprezę, do tego każdy z naszej paczki lubi, więc myślę, że mamy problem z głowy.
   Usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że wiem, kogo tam zastanę. Nie myliłam się. 
   - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
   - Podobnie się czuję. - odparła Alex i przekroczyła próg. Zamknęłam drzwi i podreptałam za nią do salonu. Przywitali się z Tillem i ruszyłyśmy do mojego pokoju.
   Stało się dokładnie tak, jak podejrzewałam. Alex otworzyła komodę i jednym ruchem wyrzuciła z niej ubrania, po czym usiadła obok świeżo utworzonej sterty i spojrzała na mnie niemal błagalnie.
   - Laura, pożycz mi coś, błagam.
   Parsknęłam śmiechem widząc jej spojrzenie. 
   - Przecież byłyśmy nie dawno temu na zakupach.
   - Wiem, ale coś mi nie pasuje i pomyślałam, że nie zostawisz mnie w potrzebie... Bo nie zostawisz, prawda?
   - Wybieraj.
   Ulga która malowała się na jej twarzy poprawiła moje samopoczucie. Usiadłam na parapecie i wbiłam wzrok w niebo.
   Nie wiem ile czasu minęło. Pochłonęły mnie myśli, które krążyły wokół Olivera i jego szantażu... Mam nadzieję, że na imprezie nie zrobi czegoś głupiego, co miałoby wszystkim popsuć zabawę...
   Poczułam delikatne dźganie w ramię. Alex stała obok mnie z rękami za plecami i uśmiechała się niewinnie.
   - A to mogę? - zapytała i pokazała mi swoją zdobycz. Czarny gorset, w tyle wiązany wstążką, z ćwiekami przy biuście. 
   - Jasne, bierz.
   - Dziękuję. - rozpromieniła się - A wiesz bo do tego by mi świetnie pasowały te twoje potargane spodnie i tak sobie pomyślałam...
   - Nie ma problemu.
   - Dziękuję! - uściskała mnie, uśmiechając się rozbrajająco. Szybko jednak uśmiech znikł z jej twarzy. - Ale dlaczego tak posmutniałaś?
   - Ja? - odparłam potrząsając głową - Wydaje ci się, dziś impreza u mężczyzny mojego życia, dlaczego mam być smutna?
   - Tak mi się jakoś wydawało... Na pewno wszystko jest ok?
   - Tak, czuję się świetnie. - puściłam jej oko. - Ja chyba założę glany, czarne spodnie, te z łańcuchem i czerwony top.
   - No i pięknie! Lauri, uciekam już, muszę jeszcze przypilnować Schneidera, żeby nie wybrał się w tym swoim domowym, obrzydliwym dresiku. - wykrzywiła się - Do zobaczenia wieczorem!
   I poszła. Spojrzałam na ciuchy, które zakrywały niemal całą podłogę pokoju. Westchnęłam i zabrałam się za układanie ich na swoje miejsce.
Wczesny wieczór...
   - Till, do cholery szybciej! - ponaglałam Lindemanna, ale on najwyraźniej nic sobie z tego nie robił - Czy my zawsze musimy zjawiać się jako ostatni?
   - Bez nerwów, Lauri.
   Wyrwałam mu z ręki część piw i z naburmuszonym wyrazem twarzy ruszyłam do garażu. Usłyszałam, że Till coś mamrocze pod nosem. Zignorowałam to i wyszłam z domu nie odmawiając sobie trzaśnięcia drzwiami. 
Wieczór, dom Paula...
   Zjawili się wszyscy. Alex faktycznie dopilnowała, by jej mężczyzna wyglądał idealnie. Mimo, że wyglądał świetnie w motocyklowych butach, czarnych spodniach, koszuli i ułożonych na żelu włosach, jego mina zdradzała, że nie czuje się najlepiej. 
   - No czeeeść, kochaniutcy! 
   Schneider przywitał się z nami wesoło i pomógł uporać się z piwem. Poczułam szarpnięcie. Alex ciągnęła mnie w stronę sypialni mojego mężczyzny. Zamknęła za sobą drzwi i przebiła mnie wręcz wzrokiem na wylot. 
   - Laura, możesz mówić co chcesz, możesz się wykręcać, ale wiedz, że mnie nie oszukasz. Widzę przecież, że coś jest nie w porządku, ty nie potrafisz ukrywać emocji.
   - Potrafię... - zaprzeczyłam przez zaciśnięte zęby.
   Położyła swoje dłonie na moich ramionach, by nieco mnie uspokoić. Trzeba było jej przyznać, że jest spostrzegawcza. A może ja faktycznie tak źle wyglądam?
   - W takim razie musisz od długiego czasu coś w sobie dusić... - przyglądnęła mi się - Nieumalowana, zdenerwowana, zmartwiona. To musi być gruba sprawa. Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć. 
   Zza zamkniętych drzwi dochodziły odgłosy muzyki i bawiących się mężczyzn. Westchnęłam.
   Drzwi otworzyły się z hukiem i w progu stanął Flake. Trzymał się za brzuch, a z oczu ciekły mu łzy.
   - Dziewczyny chodźcie! Schneider włączył jakieś obciachowe disco!
   Mimo podłego humoru Flake i muzyka, którą usłyszałam podziałała na mnie rozweselająco. Chwyciłam Alex za rękę i pociągnęłam do salonu Paula, gdzie impreza trwała w najlepsze. 
   Szybko odnalazłam wzrokiem Landersa i porwałam go do tańca. Widząc jego zadowoloną buzię, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. 
   Zauważyłam, że Richard nerwowo przytupuje nogą. 
   - Paul? Co z Richardem?
   Landers zerknął przelotnie na swojego przyjaciela.
   - Nie wiem. Jakiś taki dziwny jest...
   - Pójdę do niego.
   Przedarłam się przez grupę bawiących się ludzi i stanęłam obok Reesha. Przytuliłam się do niego.
   - Dlaczego nie bawisz się z innymi? - zapytałam. Wzruszył ramionami.
   - Nie mam ochoty na zabawę.
   - Dlaczego? Co się stało, martwię się o ciebie. 
   Nie spodziewałam się takiej reakcji. Reesh osunął się po ścianie i siadając na ziemi zaniósł się płaczem. Uklękłam obok niego i przeczesałam palcami czarne włosy mojego braciszka. Obrócił ode mnie twarz i szlochał w rękaw.
   - Kruspe, gadaj co się dzieje!
   - Jestem świnią! Podłą, nic nie wartą świnią! - mimo, że krzyczał głośno, muzyka i głosy pozostałych go zagłuszyły - Laura, możesz mnie od razu zabić!
   - Ale powiedz o co chodzi!
   - To ja! - wskazał gorączkowo na siebie - Te zdjęcia to ja! Paul mnie denerwował, więc chciałem coś zrobić! Kiedy dowiedziałem się, że Oliver się w tobie zakochał, ustaliłem z nim wszystko! Te zdjęcia to w pewnym sensie fotomontaż! Te zdjęcia przedstawiają Paula z jego byłą żoną, kolega, który się na tym zna naniósł na nie zmienione daty... Chciałem się zemścić na Paulu, nie na tobie.
   - Co?!
   Mój ryk sprawił, że muzyka ucichła, a wszyscy gapili się na płaczącego Richarda i mnie, stojącą nad nim z morderczym wyrazem twarzy. Fotomontaż? Chęć zemsty? I to wszystko zrobił Richard? Richard, który był dla mnie tak ważny, którego kochałam jak innych?
   - Reesh, jesteś pieprzoną gnidą i sukinsynem. 
   Obróciłam się i zamknęłam się w sypialni Paula mocno trzaskając drzwiami.

2 komentarze:

  1. Kochana Pani Landers... Kruspe już sobie daruję :P

    nie dziwię się Laurze, że odpłynęła z niej cała odwaga jaką zebrała by zawołać Paula. szkoda, bo inaczej by się to zakończyło... no ale tak miało być...

    Laura to naprawdę genialne dziewczę jest żeby wkręcić swojego chłopaka w imprezę xD dobrze że Tillosław rozumny i kapnął się o co kaman bo było by bardzo krucho...

    a co się będę szczypać, od razu zaczęłam grzebać Laurze po komodzie i szafie xD no w końcu Laura to moja przyjaciółka więc trudno żeby mi nie pozwoliła pożyczyć ciuchów :P chociaż... kto ją tam wie xD gorset <3 glany <3 potargane spodnie <3 i know, i know... xD wyobraziłam sobie tą stylówę w głowie i zakochałam się w niej :3

    coś Ty ze mnie zrobiła? że skrzywdziłam mojego chłopaka? ja chciałam dla niego jak najlepiej :P domowym dresikom mówimy stanowcze NEIN! xD a Sznajder ma gówno do gadania jeśli chodzi o wychodzenie na imprezy :P chłopa trzeba trzymać krótko :P
    mam nadzieje że nie rozbijesz naszego związku tym, że ja sobie tak rządzę nieco chłopakiem... dla odmiany zrób kiedyś że to Doom mną trochę porządzi bo mi serce potem pęka z bólu że ja jestem taka chamska dla swojego męża :(

    "Schneider włączył jakieś obciachowe disco!" - rozwaliłaś mój system i za to Cię kocham :*

    nie spodziewałam się takiego zagrania ze strony Rycha i Olivera... spodziewałam się kogoś innego a tutaj proszę, bad suprise... muszę się opanowywać gdyż mam wielką ochotę zacząć wypisywać same wulgarne epitety w adresie Rycha i Olivera... podłe pieprzone świnie... dobra, nie rozpisuję się już na temat tej dwójki.

    mam nadzieje że z naszą Laurą wszystko w porządku bo lekko się wystraszyłam kiedy przeczytałam że zamknęła się w sypialni Paula...

    szkoda, że impreza już dobiegła końca :( no ale mam coś takiego jak wyobraźnię, która podeśle mi inne wersje tej imprezy xD

    zatem kochana Ty moja czekam na Twój jubileuszowy odcinek z ogromną niecierpliwością, życzę ogromu weny i inspiracji :***

    A. Schneider-Lindemann :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Richard :C Źle postąpił, ale jakoś żal mi się go zrobiło :3

    OdpowiedzUsuń